Sobota, koncert zespołu Czaqu zapowiedziany na 20.00. Pustki w klubie. 20.30 tego samego wieczoru pustki w klubie. 21.00 trochę ludzi, lecz nadal dużo miejsc siedzących. 21.15 początek koncertu, ludzi niewielu, ale za to kapela dała radę.
„Krzyżacy z Torunia”, jak zapowiedział organizator, rozpoczęli koncert i od początku pokazali klasę. Nietuzinkowa kapela. Leader zespołu Grzesiek Walczak, trzon kapeli, pomysłodawca, muzyk i tekściarz. Człowiek o rzadko spotykanym w dzisiejszych czasach głosie. Bardzo wyrazisty i charyzmatyczny wokalista, a przy tym gitarzysta rytmiczny, choć zdarzyło mu się podczas koncertu popełnić kilka bardzo dobrych solówek gitarowych.
Klawiszowiec Michał „Dyboś” Dybowski, to gość, który używając jedynie analogowych instrumentów klawiszowych jak i efektów, potrafi wzbogacić kapelę o nietuzinkowe brzmienia i solówki. Basista, Maciek Jackowski, muzyk o osadzonym dźwięku, 100% basu w basie. Ostatni z „krzyżaków” bębniarz Marek Wituszyński, radosny perkusista grający aranż utworów z perfekcyjną dokładnością i „serduchem”.
Koncert złożony z dwóch ponad 45 minutowych setów zachwycił publiczność. Autorski program oparty na życiowych i przemyślanych tekstach, wsparty dynamiczną, świetnie zaaranżowaną muzyką, stworzył tego wieczoru bardzo dobry klimat. Oklaski i aplauz publiczności mówiły same za siebie. Na koniec koncertu zespół zagrał niezwykle energetyczny utwór, wyjaśniający nazwę kapeli. „Czaqu”! , „Czaqu rwa grać”! Publiczność śpiewała z kapelą i na całe szczęście nie wypuściła zespołu bez bisu.
Niezwykle energetyczny koncert, pełen profesjonalnej i dojrzałej muzyki. Teksty wyśpiewane przez bardzo sprawnego wokalnie Gregora. Bardzo dobry spektakl muzyczny, który z pewnością słuchaczom dodał energii, a zespołowi nadziei na dalszą drogę. Czasem aż boli, że tak utalentowane zespoły żyją w undergroundzie a w mediach lansuje się jakąś papkę dla średnio średnich…
Komentarze
0