Przez ponad 20 lat byli związani ze szczecińską Pleciugą, ale w swoim dorobku artystycznym mają dużo więcej osiągnięć. Mariolę Fajak-Słomińską i Janusza Słomińskiego rodzice i dzieci pokochali za cudowne teatralne przeżycia. Za rok obchodzić będą 45-lecie swojej działalności artystycznej.
Są specjalistami od spektakli dla najnajów. Razem je reżyserują i w nich grają. Ich „Afrykańska przygoda” szturmem podbiła serca szczecinian i od razu zdobyła Bursztynowy Pierścień. „Rosnę” zachwyciło opowieścią o rozwoju dziecka, a „Gwiazdka z nieba” zabrała w podróż po zmieniającej się wraz z porami roku przyrodzie. Mariola Fajak-Słomińska i Janusz Słomiński – choć rozstali się z Teatrem Lalek Pleciuga – z pewnością przekonali do teatru pokolenia widzów.
– Niektórzy twórcy mówili, że spektakle dla najmłodszych nie mają sensu, bo maluchy i tak ich nie zrozumieją. A my wiedzieliśmy, że jest możliwe, by do nich trafić – mówią. I mieli rację.
Ich spektakle są grane w całym kraju
Mariola Fajak-Słomińska i Janusz Słomiński na swoim koncie mają 11 autorskich realizacji w Polsce. Ich pierwszy spektakl – „Afrykańska przygoda” – zrealizowany został w Szczecinie, Gdańsku, Wrocławiu, Katowicach i Toruniu. We Wrocławiu jest grany nadal, już dwunasty sezon.
– Doceniają nas, piszą że jesteśmy mistrzami form dla najnajów, otrzymaliśmy nagrody, ale nie dla nagród realizujemy nasze spektakle… Robimy to dla dzieci i od nich dostajemy tak intensywną, emocjonalną reakcję, że nagrody nie są nam potrzebne – mówią zgodnie. – Podsumowując całą działalność artystyczną – na naszym koncie mamy tysiące uśmiechniętych dzieci, które chętnie wrócą do teatru.
Co jest kluczem do sukcesu? – Skupiamy się na tym, by dotrzeć do dzieci, a jednocześnie, by osiągnąć wysoki poziom artystyczny naszych przedstawień. Bardzo dbamy o precyzyjną animację, bo lalki wywołują w dzieciach zachwyt i czułość. Chcemy budzić u maluchów jak najpiękniejsze emocje, a przy tym zaskakiwać je co chwila czymś nowym, żeby skupić ich uwagę na tym, co się dzieje na scenie. A w pierwszej wizycie w teatrze chodzi o to, by zachwycić widzów i zachęcić ich do powrotu. Kiedy słyszymy, jak dziecko mówi: „mamusiu, ja chcę tu jeszcze wrócić”, to jest to dla nas najlepsza recenzja.
Do teatru przekonali pokolenia maluchów
Jak podkreślają Słomińscy, przygotowanie przedstawienia dla dzieci jest bardzo wymagające, ale daje wiele satysfakcji.
– Myśląc o spektaklu dla dzieci, przewidujemy ich reakcje: co im się spodoba, co zainteresuje, co rozbawi, a co wzruszy. Dzieci zauważą wszystko, są bardzo spostrzegawcze. Nie da się ich oszukać – mówią. – Dzieci nie są dyplomatami i od razu pokażą, co im się podoba. Zrobić dla najnajów udany spektakl to karkołomne zadanie. Psychologowie dziecięcy uważają, że nie można skupić uwagi tak małych widzów na dłużej niż kwadrans, a my zatrzymujemy ją na pół godziny.
Zaskakujące, jak duże jest zapotrzebowanie na spektakle dla najnajów. Bilety wyprzedają się na pniu, trzeba je kupować nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
– Zdarza się, że na spektakle przychodzą ze swoimi dziećmi rodzice, którzy znają nas ze sceny z czasów swojego dzieciństwa. To ogromna przyjemność, bo czujemy, że nasza praca ma sens. Sprawiliśmy, że ktoś za młodu pokochał teatr i teraz chce do niego wracać ze swoimi dziećmi – przyznają.
Pierwszy w historii Pleciugi spektakl dla najmłodszych
– Kiedyś lalki traktowane były jako peryferie sztuki. Teraz to się zmieniło. Ja miałem propozycję pracy w teatrze dramatycznym, jednak wybrałem teatr formy, bo wiem, jak wiele możliwości daje – mówi Janusz Słomiński.
Ze szczecińskim Teatrem Lalek Pleciuga Słomińscy związani byli przez ponad 20 lat. Do stolicy Pomorza Zachodniego trafili na zaproszenie dyrektora Niecikowskiego. Janusz Słomiński już w pierwszym sezonie zdobył nagrodę aktorską, potem były następne (co ciekawe, nagrody dostawał za role w spektaklach dla dorosłych).
„Afrykańska przygoda” była pierwszym spektaklem w repertuarze Pleciugi, który skierowany był do tak małego widza, jeszcze niemówiącego.
– Pomyśleliśmy, że przedstawienie musi mieć bohatera, z którym dziecko się utożsamia. Dlatego stworzyliśmy postać Jacusia, pogodnego, odważnego, ciekawego świata chłopczyka – wspominają.
Jak podkreślają, w spektaklach dla dzieci wszystko musi się zgrać – muzyka, scenografia, historia. Ich rekwizyty to zawsze przedmioty, które można wykorzystać na wiele sposobów, np. puf może przekształcić się w... wiewiórkę, huśtawka – w tańczącą małpkę, a auto – w hipopotama.
– Odbiór naszych spektakli jest rewelacyjny. Dostaliśmy za nie kilkadziesiąt pięknych recenzji od krytyków – dorosłych, jednak najcenniejsze są dla nas reakcje maluchów, które nie chcą wyjść z sali teatralnej i pytają, czy mogą tu wrócić.
„Przychodzą mamy i mówią, że córka codziennie każe czytać sobie >>Atolkę<<”
Słomińscy tworzą nie tylko przedstawienia teatralne. Mają w swoim dorobku artystycznym także audycje radiowe, słuchowiska i ponad 200 „Dobranocek”. Mariola Fajak-Słomińska jest również autorką książek dla dzieci. To m.in. „Rosnę”, „Atolka”, „Król Naszego Lasu” i „Wiersze w Kadrze”. „Atolka” właśnie ukazała się w formie audiobooka. Niedługo pojawi się nowość: „Las w sieci”, książeczka z wierszami o leśnych zwierzakach.
– Przychodzą mamy i mówią, że córka codziennie każe sobie czytać „Atolkę”. To najlepsza dla nas recenzja – mówią.
Teraz, kiedy Słomińscy odeszli z Pleciugi, będą mieli jeszcze więcej czasu na własną twórczość, spotkania autorskie – planują pojawiać się np. w bibliotekach, domach kultury i w innych teatrach. Planują kolejne spektakle dla maluchów i następne książki. Będą działali ze swoimi współtwórcami: Jolką Brejdak, Łukaszem Kwietniewskim, Pawłem Dudzikiem i Zbyszkiem Krzywańskim.
– Lubimy nasz zawód, naszych widzów i naszych czytelników – mówią. – Spotkania autorskie prezentowane przez nas nie są typowe, gdzie się siedzi i czyta fragmenty tekstów, bo włączamy w nie elementy teatru, zapraszamy dzieci do wspólnej inscenizacji wierszy i scen. I słyszymy, że to się podoba – przyznają.
Komentarze
1