Szpital w Zdunowie czeka rewolucja. Dzięki pozyskanym z Unii Europejskiej pieniądzom, placówka zostanie rozbudowana i nabierze blasku. Inwestycja już ruszyła, nowoczesność zawita do Zdunowa. Nie zapominajmy jednak o bogatej historii szpitala, która obfitowała w wiele zaskakujących zwrotów akcji. Zarówno w II Rzeszy, Republice Weimarskiej jak i PRL była to najnowocześniejsza placówka lecząca choroby płucne.

Najnowocześniejszy w II Rzeszy Niemieckiej

Decydującą rolę dla rozwoju Zdunowa odegrało zbudowanie w 1915 roku szpitala gruźliczego, który miał być również sanatorium. Stało się to możliwe dzięki środkom złożonym w legacie przez szczecińskiego kupca Karkutschera w roku 1890. Pieniądze te miały być przeznaczone na cele dobroczynne i tak też się stało.

Szpital powstał również dzięki staraniom profesora Neissera, który uważał, że chorego na gruźlicę należy bezwzględnie odseparować od innych członków rodziny, aż do całkowitego wyleczenia. Stąd też powstała idea połączenia szpitala z sanatorium. W 1915 roku w szpitalu powstały już 164 łóżka, ale w 1930 roku nastąpiła dalsza rozbudowa szpitala, która zwiększyła ich liczbę do 261 miejsc.

Radio na słuchawki przy każdym łóżku

Powstały szpital został uznany za wzorcowy. Skrzydła placówki były trzypiętrowe. Każda część tworząca osobny pawilon posiadała własną kuchnię, jadalnię, salę wypoczynkową, leżakownię, bibliotekę i łazienki. Pokoje dla chorych były jednoosobowe, dwuosobowe lub sześcioosobowe. Każde łóżko czy leżak było wyposażone w radio na słuchawki (mówimy o czasach przedwojennych!). W szpitalu były oczywiście również sale operacyjne i laboratoria. W pobliżu placówki znajdował się również budynek administracyjny i służby lekarskiej oraz okazały dom, w którym mieszkał dyrektor szpitala. W latach trzydziestych XX wieku w Zdunowie odbywali praktyki lekarze z zagranicy. W tym czasie na terenie osiedla przebywało około 470 osób, wliczając pacjentów i personel medyczny.

Zapomniany cmentarz

Za szpitalem znajdował się niewielki cmentarz, którego ślady przetrwały do dziś. Założony został około 1920 roku. Na jego terenie chowano zmarłych stałych mieszkańców Zdunowa oraz zmarłych pacjentów, którzy nie mieli rodzin bądź krewni nie chcieli lub nie mieli za co zabrać ciał swoich bliskich. Odosobnienie cmentarza było spowodowane strachem przed gruźlicą jaki powszechnie panował w tym czasie w społeczeństwie. Również sam szpital był ogrodzony i niedostępny dla spacerowiczów z zewnątrz.
W Zdunowie oprócz szpitala funkcjonowały dwa domy wypoczynkowe dla dzieci, należące do Czerwonego Krzyża. Jeden z nich znajdował się w pobliżu wybudowanego po wojnie osiedla mieszkaniowego dla pracowników szpitala i był przeznaczony dla chłopców. Drugi został usytuowany w pobliżu stacji kolejowej i mieszkały w nim dziewczęta. Oba w odróżnieniu od szpitala nie przetrwały wojny.

Szpital oczami polskiego jeńca

Wybuch wojny w 1939 nie miał początkowo żadnego wpływu na funkcjonowanie szpitala. Dopiero zbliżanie się frontu wschodniego zimą 1945 roku zmienił funkcję oraz znaczenie placówki. Polski jeniec przebywający w tym czasie w Wielgowie wspomina w swoim pamiętniku: tą nietypową sytuację [względnej swobody robotników przymusowych] można wytłumaczyć odosobnieniem miejscowości od głównych szlaków komunikacyjnych i upatrzonego przez dowództwo wojskowe Zdunowa, jako punkt przeformowywania rozbitych jednostek frontowych i zatrzymywania się uciekinierów dla odpoczynku przed odejściem za Odrę. Dlatego można tu było spotkać rekonwalescentów, ludzi zagubionych i chorych.

Zgwałcona przez czerwonoarmistów, uratowana w szpitalu

Po zdobyciu Zdunowa, szpital został przejęty przez Armię Czerwoną. Jeden z pierwszych polskich mieszkańców sąsiedniego Wielgowa, pan Józef wspomina: Szpital to było Zdunowo, to był szpital wojskowy. Ruskie po prostu mieli, jak to wiadomo, we wojnę.
Zeznania świadka potwierdza meldunek szefa Biura Łącznika Pełnomocnika Rządu RP do wojskowych władz polskich i radzieckich z roku 1947, w którym możemy przeczytać, że w Zdunowie stacjonuje Armia Czerwona. W samym szpitalu przebywali w 1945 roku i prawdopodobnie w pierwszej połowie roku 1946. Leczyli tam nie tylko swoich żołnierzy, ale również polskich cywilów, a czasami, niestety również ofiary swojej działalności

Latem 1945 roku doszło w Wielgowie do gwałtu dokonanego na dwunastoletniej niemieckiej dziewczynce. Pan Aleksander, który w 1945 roku mieszkał w Wielgowie wspomina: Miała 12 lat. Dwudziestu pięciu Ruskich ją walnęło. Jak chodziła, biedna, to tak, że aż z niej krew chlupała. Życie skrzywdzonego dziecka uratowali radzieccy lekarze pracujący w szpitalu wojskowym w Zdunowie. Jedni obywatele Związku Radzieckiego gwałcili, a inni ratowali.

Niestety, odchodząca Armia Czerwona pozostawiła sanatorium w kiepskim stanie. Pani Genowefa wspomina: Ja sama pracowałam przy remoncie [szpitala]. 1947, 1948 rok to pracowałam tu przy remoncie. Wszystko tam było zburzone, bo Ruski byli. To [my] podłogi, wszystko kładli nowe. Odremontowali. (…) Dużo tam przebudowali. A szpital jak stał tak stoi poniemiecki, ale wszystko od nowa robili.

Ku czci święta 22 lipca!

Władze polskie zdecydowały się na remont i uruchomienie szpitala ponownie jako sanatorium przeciwgruźliczego. Dopiero w późniejszych latach stał się kliniką i stracił swoje kuracyjne funkcje, chociaż nadal leczy się tam między innymi pacjentów z chorobami płucnymi, nawiązując w ten sposób do długiej tradycji.
Szpital ponownie otwarto 22 lipca 1949 roku. Data nie była przypadkowa. Chciano w ten sposób uczcić piątą rocznicę ogłoszenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Otwarcie szpitala w Zdunowie opisywał dwukrotnie Kurier Szczeciński w lipcu 1949 roku. Pierwszy z artykułów informuje czytelników, że szpital został otwarty o 2 miesiące wcześniej niż zakładał plan. To sformułowanie było typowe dla Polski Ludowej, w której wszystkie inwestycje rzekomo oddawano do użytku przed czasem.

Najnowocześniejszy i najlepiej wyposażony w PRL

Koszt remontu wyniósł 150 milionów złotych. Oprócz sanatorium w Zdunowie tego samego dnia otwarto 4 inne placówki medyczne tego typu. Ale to szpital w Zdunowie miał być najnowocześniejszy i najlepiej wyposażony w Polsce. W uroczystości otwarcia szpitala wzięli udział przedstawiciele władz miejskich, wojewódzkich, dyrektor naczelny ZUS – Czesław Bayer, dyrektor departamentu ubezpieczeń w ministerstwie pracy i opieki społecznej – Stanisław Bartelski, przedstawiciel KC PZPR Kaciczak, delegat Ministerstwa Zdrowia Gosiński oraz oczywiście pierwszy dyrektor sanatorium dr Piotr Wieczorkiewicz. Każdy ze znamienitych gości musiał, naturalnie, przemówić, a ponadto poproszono o wyrażenie swojej opinii pierwszego pacjenta sanatorium – Jana Rzoska, a nawet kierownika robót budowlanych, co było już prawdziwym kuriozum, jakże typowym dla tamtych czasów.

W 1949 roku to był luksus

Co powiedział pierwszy pacjent ponownie otwartego szpitala? Jeśli wierzyć relacji niezwykle przejętego dziennikarza, naszemu bohaterowi ze wzruszenia odebrało głos i nic z siebie nie wydusił. Wyręczył go dr Wieczorkiewicz, dziękując w jego imieniu, że powstała w Zdunowie tak ważna placówka lecznicza. Dopiero później Rzosek był w stanie opowiedzieć o tym, w jaki sposób trafił do szpitala: Nie wiedziałem o tym, że jestem chory. Od chwili powrotu z robót przymusowych w Niemczech czułem się niedobrze, ale u lekarza nie byłem. Dopiero w czasie masowych badań dowiedziałem się, że jestem chory na gruźlicę, a w kilka tygodni później wysłano mnie tutaj. Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak dobrze. Również inni pacjenci w rozmowie z dziennikarzem wyrazili swój zachwyt szpitalem. Jedna z chorych miała powiedzieć: Podziwiam ten luksus. Nie wyobrażałam sobie, że tak może wyglądać sanatorium.

Za Niemców jednoosobowy, za Polaków dwuosobowy

W lipcu 1949 roku w szpitalu przebywało już 118 osób. Każdy pacjent miał do swojej dyspozycji łóżko, szafkę nocną oraz szafę. Sam szpital posiadał już w tym czasie sale zabiegowe, rentgen, aptekę oraz laboratorium analityczne. W pokojach mieszkało od 2 do 6 osób. Jest to bardzo interesująca informacja, zwłaszcza, gdy się porówna ile osób zajmowało pokoje przed wojną, kiedy szpital był niemiecki. Otóż okazuje się, że w sanatorium były również sypialnie jednoosobowe. Ktoś związany z placówką, powiedział mi w prywatnej rozmowie, że pokoje, które za Niemców były jednoosobowe, po wojnie stały się dwuosobowe. Słowem: niemieckie, przedwojenne sanatorium oferowało wyższy standard swoim pacjentom niż jego polski, powojenny odpowiednik. Pamiętajmy jednak, że Polska zniszczona ciężką wojną nie mogła pozwolić sobie na podobny luksus.

Artykuł powstał na podstawie mojej pracy magisterskiej „Od Augustwalde do Wielgowa. Polscy, niemieccy i radzieccy mieszkańcy w latach 1939 – 1949.

Zdjęcie pochodzi z serwisu www.wielgowo.pl i zostało udostępnione przy okazji pisania przeze mnie pracy magisterskiej, za co bardzo dziękuję właścicielowi strony Panu Ryszardowi Wojniuszowi.