Ostatnie spotkanie w ramach cyklu „Aktywizacja kontaktów Szczecin-Berlin”, będącego projektem Klubu Storrady odbyło się 11 grudnia o godzinie 17:00 w Willi Lenzta. Jego bohaterką była znana pisarka- Dorota Masłowska, która aktualnie jest stypendystką DAAD - Niemieckiej Centrali Wymiany Studenckiej tak więc przyjechała do Szczecina, aby podzielić się swoimi impresjami z pobytu w Berlinie.
Głośny debiut
Pierwszą książkę Masłowska wydała mając 19 lat. „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” okazała się tekstem kontrowersyjnym, a co za tym idzie, popularnym. Powieść została przyjęta entuzjastycznie przez pisarzy dużego formatu, którzy zadomowili się w świadomości odbiorców na tyle, by ich opinia mogła mieć wpływ na sprzedaż książki. Wynoszona na piedestał przez Pilcha i Świetlickiego z jednej strony, niezrozumiana i oskarżana o grafomaństwo przez przeciętnych czytelników z drugiej. Nie da się zaprzeczyć, że „Wojna polsko-ruska…” stała się wydarzeniem, pytanie tylko czy literackim, czy medialnym? Sama Masłowska w jednym z wywiadów powiedziała, że popularność powieści zdewaluowała ją, że sama popularnych książek nigdy nie czyta. Znamienne to słowa, jeśli postawić pytanie o motywację przybyłych na spotkanie w Willi Lenzta: czy przyszli, by skonfrontować wizerunek medialny z rzeczywistym, czy też może spotkać się z autorką tekstów literackich?
Niemieckoodporność Masłowskiej
Audytorium na piątkowym spotkaniu stanowili przede wszystkim młodzi ludzie, wypełniając po brzegi salę zabytkowej willi. Nie każde spotkanie z twórcą literatury może poszczycić się taką frekwencją, bywają one zazwyczaj bardzo kameralne. Bohaterka wieczoru przybyła nieco spóźniona po długiej podróży nie Berlina, a z ... Warszawy, przepraszając z góry za ewentualną niedyspozycję umysłową i obiecując, że będzie się starała odpowiadać inteligentnie. Wzbudziła tym uśmiechy zebranych, co tego wieczoru udało się jej nie raz. Moderatorem spotkania był Olaf Kuhl, tłumacz literatury Masłowskiej na język niemiecki, który tłumaczył między innymi dzieła Gombrowicza. Pytał on młodą pisarkę o jej odczucia związane z pobytem w Berlinie, o to jak postrzega te miasto i czy mogłoby stać się jej bliskie. Według autorki „Wojny polsko-ruskiej…” Berlin to miasto marzeń, europejski Nowy Jork, hedonistyczne miasto, gdzie wszyscy są przyjaźnie nastawieni. Mimo tego nie mogłaby zamieszkać w stolicy Niemiec, ponieważ zawsze trwałaby w zawieszeniu między statusem turysty a statusem mieszkańca. I aby żyć i tworzyć potrzebuje pełni odczuwania miejsca - tak właśnie czuje się w Polsce. To dzięki językowi polskiemu i Polsce egzystuje zatem każdy dłuższy pobyt za granicami kraju byłby męczący i powodałby potrzebę powrotu.
Masłowska medium?
Dalsza część rozmowy dotyczyła jej doświadczeń związanych z ekranizacją „Wojny polsko-ruskiej” i rolą w filmie, które, jak sama przyznała, były traumatyczne, gdyż jest osobą całkowicie niezdolną do pozorowania stanów emocjonalnych. Jeśli zaś chodziło o współpracę z reżyserem, to nie ingerowała w jego wizję i dała mu autonomię w przełożeniu książki na język filmu. Pod koniec dialogu Kuhla z Masłowską, niemiecki tłumacz uznał pisarkę za swego rodzaju medium, inteligentną osobę, która sprawia wrażenie niepozornego dziewczęcia, a w gruncie rzeczy ma dojrzałość osiemdziesięciolatki. Masłowska stanowczo odcinała się od takiego postrzegania jej osoby, tłumacząc, że pewne rzeczy dzieją się poza jej świadomością i doświadczeniem, że pisząc umie pozorować to, czego nie poznała i nie doświadczyła. Treści, które ewokują z tekstu po jego przeczytaniu są często niezamierzone i niezależne od autorki. Tak było po przeczytaniu „Między nami dobrze jest”, kiedy to została uznana za konserwatystkę. Po rozmowie był czas na pytania od publiczności, z których padło zaledwie jedno, co Masłowska przyjęła z widoczną ulgą i zakończyła spotkanie.
Jeśli ktoś skierował wczoraj swoje kroki do Willi Lenzta nie dla Masłowskiej jako pisarki, to spotkał osobę daleką od wizerunku, które wykreowały media. Spotkał przede wszystkim kobietę z poczuciem humoru, zdystansowaną, która swoimi wypowiedziami nie stara się nikogo zszokować ani sprowokować, dla której najważniejsze po prostu jest, żeby mogła wyrazić, to co myśli.
Komentarze
3