Ruszył 18. DokumentART. Tegoroczna edycja rozpoczęła się w czwartek, 15 października od filmu Milosa Formana Konkurs. Natomiast w piątkowy poranek koneserzy dokumentu mogli zobaczyć Pol-in Jolanty Dylewskiej. Film pokazano na Uniwersytecie Szczecińskim w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych. Po projekcji dzieła odbyła się również momentami burzliwa dyskusja z reżyserką dokumentu – wspomnianą już Jolantą Dylewską.

Ostatni akord wieloetnicznej Polski

Miejsce projekcji – Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych – nie był przypadkowy. Pol-in traktuje o życiu polskich Żydów we wschodnich miasteczkach ówczesnej II Rzeczypospolitej i ich stosunkach z chrześcijanami. Międzywojnie było ostatnim akordem wieloetnicznej Polski i nic dziwnego, że możliwość obejrzenia dzieła Dylewskiej złożonego z 18 amatorskich filmów przedstawiających codzienność zwyczajnych ludzi tamtych lat było nie lada gratką dla historyków i studentów zainteresowanych dwudziestowiecznymi dziejami naszego państwa.

Nasuwa się jeszcze jedno pytanie: skąd taki, a nie inny tytuł tego eseju dokumentalnego? Pol-in, bow taki właśnie sposób Żydzi nazywali nasze państwo, które słusznie traktowali także jako własne. Pol-in, czyli ziemia im przez wieki przyjazna, która niespodziewanie stała się ich grobem.

Międzywojenni turyści z kamerami

Młodzieży, dla których lata trzydzieste wydają się odległą epoką, informacja o tym, że w ówczesnym czasie przyjeżdżający do rodziny zamożni Żydzi z zagranicy często przywozili ze sobą kamery Kodaka, aby utrwalić na taśmie swoich krewnych i ich otoczenie, może okazać się szokująca. Ale tak w istocie było, o czym świadczy właśnie film Dylewskiej. Reżyserce udało się dotrzeć do takich właśnie niezwykłych pamiątek z przeszłości, nieraz kurzących się przez lata na archiwalnych półkach i zestawić je ze wspomnieniami polskich świadków dotyczących ich sąsiadów, którzy tak nagle, z powodu obłąkanej polityki Hitlera i jego pomocników, musieli zginąć. Większość katolików, poproszonych przez autorkę filmu, nie odmówiło opowieści o minionych czasach. O wielu obywatelach polskich wyznania mojżeszowego wyrażali się ciepło, postrzegając ich jako ludzi, a nie jak robactwo, w czym specjalizowali się naziści. W rozmowach ze świadkami nie zabrakło również bolesnych tematów np. bojkotu ekonomicznego Żydów, który zaserwowali im chrześcijańscy współobywatele.

Pomimo wplatania trudnych wątków wymowa dzieła jest ciepła, choć również wypełniona smutkiem, bo doskonale wiemy, co stało się żydowskimi bohaterami tych amatorskich filmików. Z każdego takiego wschodniego miasteczka, gdzie nierzadko Żydzi stanowili ponad połowę mieszkańców, przeżyło najwyżej kilkanaście osób. Z Kłuszyna żyje już dziś tylko Zvi Kamionka, który stojąc w filmie na polu, z melancholijnym wyrazem twarzy wspomina, że tutaj zakopano jego osiemdziesięciu zabitych dalszych i bliższych krewnych.

Historycy kontra krytycy

Po projekcji filmu odbyła się dyskusja z Jolantą Dylewską. Od większości osób zebrała pochwały, zwłaszcza od szczecińskich historyków. Natomiastśrodowisko kinomanów było bardziej krytyczne, zarzucając nieuprawnione przekraczanie granic gatunku filmowego zwanego esejem dokumentalnym. Jeden z widzów wyraził wątpliwość, czy podkładanie odgłosów miasteczek w rodzaju rozmów w tle i stukotu końskich kopyt nie było zbyt daleką ingerencją i nadużyciem. Reżyserka broniła się argumentem, że dodane dźwięki również pochodzą z archiwum, a same filmy nie trafiały by tak do sumienia widza, gdyby były nieme. Historycy nie zgodzili się z krytyką przedstawiciela środowiska filmowego, twierdząc, że nie widzą tutaj żadnego przekłamania, a podłożony dźwięk jeszcze lepiej ukazuje międzywojenną Polskę.

Czy aby na pewno Polak = katolik?

Na koniec Jolanta Dylewska słusznie zauważyła, że nie powinniśmy dzielić społeczeństwa II Rzeczypospolitej etnicznie czy narodowo, ale raczej na Polaków wyznania rzymskokatolickiego oraz Polaków wyznania mojżeszowego. Przecież obie grupy były obywatelami tego samego państwa. A społeczeństwo polskich Żydów była bardzo niejednorodne, prezentując różne poglądy polityczne oraz podejście do II Rzeczypospolitej. Na przykład syjoniści marzyli o własnym państwie w Palestynie, a socjaliści pragnęli, aby Żydzi pozostali w Polsce i tutaj pracowali na dobrobyt swój i II Rzeczypospolitej. Tylko niewielka część sympatyzowała z komunizmem, a tych, którzy dali się uwieść Marksowi, przeciętni wyznawcy religii mojżeszowej uważali za odszczepieńców, co zauważyła nawet jedna z bohaterek filmu. Inni polscy Żydzi wreszcie przechodzili na katolicyzm, a ze starą wiarą i zwyczajami łączyli ich tylko dalecy krewni.