„Bez znaczenia dla miasta”, „iluzoryczne”, „organizowane tylko z obowiązku” – to tylko kilka określeń mieszkańców Szczecina na konsultacje społeczne, które dotyczą najważniejszych spraw związanych z miastem. „Gdy przyszedłem może z dwudziestoma mieszkańcami, okazało się, że prowadzący nie miał nawet tylu materiałów. W urzędzie uzyskał informację, że więcej osób nie przyjdzie” – opowiada Igor Podeszwik. Poprosiliśmy lokalnych aktywistów o podzielenie się opinią na temat spotkań organizowanych przez magistrat.

Co jakiś czas na tapet powraca temat konsultacji społecznych. Z definicji, ma to być dialog między władzą i mieszkańcami, a ich celem jest zebranie głosów i w oparciu o nie podjęcie optymalnych decyzji. Jak jest w rzeczywistości?

„Mobilizacja i poczta pantoflowa”

Mieszkańcy często zwracają uwagę, że nie biorą udziału w konsultacjach, ponieważ ich godziny kolidują z ogólnie przyjętymi godzinami pracy. Przykładów nie trzeba szukać długo – weźmy opiniowanie projektu uchwały w sprawie wyznaczenia obszaru zdegradowanego i obszaru rewitalizacji Szczecina. Udział w nich wzięło… 9 osób. Najwięcej, bowiem 7, przyszło na spotkanie w siedzibie Rady Osiedla Stołczyn o godz. 18. Z kolei na konsultacje w samym centrum miasta o godz. 15 nie przyszedł już nikt.

– Dlaczego na Stołczynie była frekwencja? Mobilizacja i poczta pantoflowa, pewnie też godzina była korzystna. Kuleje tylko bardzo słabe informowanie o konkretnej sprawie, ale to nie do końca jest w interesie magistratu, aby ludzie szeroko się wypowiadali. Z drugiej strony mamy problem ze społeczeństwem obywatelskim – ocenia Paulina Romanowicz, prezeska Stowarzyszenia Przyjaciół Stołczyna „Forum”.

„Głos mieszkańców nie ma znaczenia”

Wśród lokalnych aktywistów panuje opinia, że szczecińskie konsultacje są prowadzone tylko dlatego, ponieważ samorząd jest do nich po prostu zobowiązany.

– Byłem uczestnikiem niezliczonych konsultacji, również z tej „drugiej strony”. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że spotkałem się jedynie z dwoma rodzajami. Kiedy efekt jest z góry znany, a uczestnicy i ich głos nie mają ani wpływu, ani znaczenia. W tym przypadku najpierw dochodzi do ustaleń w urzędowych gabinetach i wychodzi się z tezą, którą trzeba „przyklepać” w trakcie konsultacji – uważa Piotr Czypicki ze Szczecińskiego Ruchu Miejskiego.

Drugi rodzaj według Piotra Czypickiego to, „kiedy efekt konsultacji nie ma najmniejszego znaczenia dla magistratu”. – Są, ponieważ muszą być. W tym przypadku głos uczestników kompletnie nie ma znaczenia.

Zwycięża argument siły?

Podobne zdanie ma Igor Podeszwik, który przypomina o konsultacjach z 2017 roku na temat rewitalizacji śródmiejskiego odcinka alei Wojska Polskiego.

– Apelowałem, aby w proces konsultacji włączyć ekspertów od polityki transportowej i rewitalizacji. Pan prezydent był jednak głuchy na te prośby i ostateczną decyzję podjął na podstawie wyniku procesów ankietyzacji, który polegał na przedstawieniu mieszkańcom kilku ładnych wizualizacji – opowiada. – Trudno zrozumieć dlaczego Piotr Krzystek nie posłuchał głosu znanych ekspertów od rewitalizacji i zrównoważonego transportu.

Prawnik uczestniczył w wielu dyskusjach na ten temat licząc, że „Szczecin ma odpowiedzialnych włodarzy i zwycięży siła argumentu, a nie argument siły”.

„Kolanem dopychano wariant forsowany przez władze”

– Dzisiaj wiem, że cały proces był od początku prowadzony z góry pod założoną tezę. Niemal kolanem dopychano wariant, który od początku był forsowany przez władze miasta – dodaje. – I dlatego uważam, że konsultacje społeczne w naszym mieście są pozorne, iluzoryczne.

Zdaniem Igora Podeszwika, miasto wielokrotnie pokazało lekceważący stosunek do mieszkańców. – Czułem się jak nieproszony gość. Z kolei innym razem, gdy przyszedłem może z dwudziestoma mieszkańcami, okazało się, że prowadzący nie miał nawet tylu materiałów. W urzędzie uzyskał informację, że więcej osób nie przyjdzie.

„Ustawowy obowiązek miasta”

Marcin Chruśliński, młody aktywista czynnie biorący udział w miejskich akcjach, także uważa, że konsultacje są traktowane przez miasto „jak ustawowy obowiązek”, a nie coś więcej.

– Przeprowadzane są w dni powszednie, w czasie, kiedy większość mieszkańców pracuje lub się uczy. Informacje o nich można znaleźć tylko w Biuletynie Informacji Publicznej, którego większość mieszkańców nie śledzi na bieżąco – dodaje.

Student gospodarki przestrzennej zwraca również uwagę na sam sposób prowadzenia konsultacji. – Mieszkańcom przedstawia się gotowe koncepcje, a ich rolę ogranicza tylko do wyrażania swojej opinii. W efekcie przychodzą tylko najbardziej zmotywowani mieszkańcy, najczęściej z negatywnym nastawieniem do konsultowanej koncepcji. Urzędnikom konsultacje kojarzą się tylko z krzykiem i kłótniami, a mieszkańcy nie są traktowani partnersko w tym procesie.

Kiedy urząd sam wyszedł do ludzi

Młody aktywista jednocześnie przyznaje, że w Szczecinie są również przykłady dobrze przeprowadzonych konsultacji. Na myśli ma te, związane z prototypowaniem placu Orła Białego.

– Uczestniczyłem w nich jako uczeń Liceum Ogólnokształcącego numer 9. Główną różnicą było to, że urząd sam wyszedł do ludzi. To urzędnicy przyszli do mojej szkoły i zebrali informacje od uczniów oraz nauczycieli. To na placu Orła Białego stanęło mobilne stoisko konsultacyjne, a do mieszkańców docierała informacja o planowanych spotkaniach.

Wówczas mieszkańcy mogli powiedzieć, czego potrzebują na placu Orła Białego, co im się w nim podoba, a co nie. Co ważne, konsultacje przeprowadzono jeszcze przed powstaniem projektu przebudowy placu.

– Mieszkańcy, których uwagi rozpatrzono i uwzględniono w powstającym projekcie placu, mogą przede wszystkim poczuć podmiotowość, a ich zaufanie do urzędu może wzrosnąć. Prawidłowo przeprowadzony proces partycypacyjny jest więc korzystny zarówno dla mieszkańców, jak i urzędu.

„Gdyby zaczęło zależeć na dialogu z mieszkańcami”

Zapytaliśmy magistrat na jakich zasadach organizowane są konsultacje oraz czy nie mogą być organizowane w późniejszych godzinach, jak w przypadku spotkania na Stołczynie.

– W każdym przypadku harmonogram przeprowadzania konsultacji ustalany jest indywidualnie. Często, jeśli nie kolidują z godzinami otwarcia obiektów oraz tych, w których dostępni są eksperci, to spotkania organizowane są również w godzinach popołudniowych – czytamy odpowiedź.

– Gdyby jednak założyć, że pewnego dnia prezydentowi Szczecina zaczęłoby zależeć na dialogu z mieszkańcami, a nie fasadowym taplaniu się w bezpiecznym sosie z dobrego pijaru i sztywnej formy, to konsultacjom społecznym potrzebne są dwa warunki, aby były udane – dodaje Piotr Czypicki.

Lokalni aktywiści mają kilka propozycji, aby szczecińskie konsultacje nie były „iluzoryczne” ani „konsultacyjnopodobne”. Do tematu będziemy wracać.