Jedno z najważniejszych dzieł scenicznych Szekspira jakim jest „Burza” trzykrotnie zostało pokazane przez Teatr Polski na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich – w czwartek, piątek i sobotę (20,21 i 22-go sierpnia). Co ciekawe tylko dwukrotnie udało się sztukę tę (reżyserowaną przez Adama Opatowicza) zagrać w całości. W piątkowy wieczór pogoda tak bardzo dostroiła się do jej scenariusza, że spektakl trzeba było przerwać po 40 minutach ….

Widzowie, którzy przyszli tego dnia na inscenizację, mogli ją obejrzeć na szczęście już w całości, w sobotni wieczór. W zamyśle autora „Burza” oraz w wielu współczesnych koncepcjach reżyserskich jest dziełem, którego tematem jest artysta i proces tworzenia. Prospero, były książę Mediolanu, zdetronizowany przez swego brata Antonia (Karol Gruza) zostaje wraz z córką Mirandą (Dorota Chrulska) osadzony na wyspie, na której dalej jest władcą, ale już tylko w ograniczonym wymiarze. Udaje mu się jednak stworzyć nowy dwór na którym rolę poddanych, odgrywają duchy. Ariel (Marek Żerański) staje się jego najbliższym pomocnikiem i wykonawcą śmiałych zabiegów. Pewnego dnia w pobliżu wyspy przepływa statek, na którym są m.in. król Neapolu wraca ze ślubu swojej córki w Tunisie wraz ze swoim lennikiem (Antonim), bratem (Sebastianem), synem (Ferdynandem), oraz pijakiem szafarzem (Stefano) i Błaznem. Prospero wywołuje wówczas tytułową burzę, a załoga statku ląduje na wyspie. Stają się oni teraz marionetkami w ręku Prospera, który może za pomocą Ariela wpływać na ich postępowanie posługując się iluzjami, sennymi widzeniami i czarami. Dzięki tym działaniom doprowadza do spotkania i wzajemnego zauroczenia sobą – Ferdynanda i Mirandy. Dwóm pijakom ocalonym ze statku ofiarowuje sługę-potwora czyli Kalibana (w tej roli Sławomir Kołakowski). W finale jest triumfatorem - doprowadza do tego, że może już opuścić wyspę, a jego antagoniści są mu wdzięczni za ratunek. Jednak słowa epilogu są gorzkie „Sam pozostałem, żaden dłużej duch już mi więcej nie usłuży. I sztuka moja już nic nie znaczy, więc rzecz zakończę tę w rozpaczy, jeśli modlitwy waszej mocą nie przybędziecie mi z pomocą. Gdyż ona, przewyższając litość, przewyższa każdą pospolitość. Kto chce podobnej zaznać łaski i mnie rozgrzeszy przez oklaski." Brawa oczywiście były rzęsiste (tak jak deszcz dzień wcześniej).

Sceneria Zamku to bardzo dobre miejsce dla tej inscenizacja, w której scenografia Jana Banuchy (jego ostatnie dzieło) sprawdza się pod każdym względem. Także aktorzy dobrze przekazali ducha oryginału. Michał Janicki i Jacek Piotrowski (w rolach Trinkula i Stefano) niewątpliwie pokazali swoje duże możliwości komiczne. Ich pełne humoru dialogi i pozy w dużym stopniu mogły znacząco wpłynąć na interpretację całego przedstawienia i zaburzyć proporcje między elementami komicznymi i tragicznymi. Chyba jednak finałowy monolog Prospera utwierdził nas w przekonaniu, że to rzeczywiście testament twórczy Szekspira.