Szczecin może i nie ma dostępu do morza, jak sądzi część Polaków, ale za to ma sporo zielonych terenów przedzielonych wodą. W latach 50. XXI wieku miasto ma stać się futurystycznym, pływającym ogrodem. Tymczasem jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku miasto było budowane właściwie od nowa. Wojna zniszczyła około 80% zabudowań, w tym cenne zabytki, a samo miasto zmieniło swoją narodowość.

Jednak w polskim Szczecinie Niemcy pozostawili po sobie trochę pamiątek, które do dziś inspirują poszukiwaczy sekretów. Jedną z nich jest schron lotniczy pod Dworcem Głównym. Niemcy budowali go od 1941 roku. W całkowitej tajemnicy – nawet lokalni mieszkańcy nie wiedzieli, co powstaje w samym sercu ich miasta. Tym bardziej, że początkowo Szczecin nie był zbyt mocno bombardowany przez aliantów.

Test jednak przyszedł względnie szybko, bo w 1943 naloty dywanowe na długie godziny zamknęły za mieszkańcami drzwi do bunkra. Jak zaznacza Michał Mazurek ze szczecińskiego sklepu firmy Spy Shop, ekspert ds. bezpieczeństwa: „Wybudowanie takiego schronu, razem z podziemnymi tunelami, wentylacją i pomieszczeniami dla około 5 tysięcy ludzi musiało zabrać znacznie więcej czasu niż kilkanaście miesięcy. Właśnie dlatego pojawiły się teorię, że budowniczy bunkra mogli skorzystać z pozostałości fundamentów Twierdzy Szczecin”.

Dzisiaj schron nie wygląda już tak, jak w czasie wojny. Ze ścian starły się niemieckie napisy i farba fluorescencyjna, która sprawiała, że w bunkrze było zupełnie jasno nawet wtedy, gdy wysiadła elektryczność i zgasły wszystkie światła.

Stara Twierdza Szczecin splątana z dzisiejszym Szczecinem

Zbudowane w XVIII wieku potężne fortyfikacje, obecnie wychylają spod ziemi swoje głowy dla turystów jedynie w postaci dwóch bram – Bramy Portowej i Królewskiej. Jednak kiedyś to właśnie te obwarowania wznosiły się dumnie wokół miasta. Czas, modernizacja i ziemia skrzętnie przykryły je przed oczami dzisiejszych zwiedzających, zostawiając tylko urywki wspomnień i specyficzne ukształtowanie terenu. Bardzo trudno było się do niego dostosować, kiedy w drugiej połowie XIX wieku władze Szczecina zdecydowały, że fortyfikacje trzeba zlikwidować. Tak właśnie powstały Tarasy Hakena, obecnie znane jako Wały Chrobrego. Postawiono je na pozostałościach Fortu Leopolda, którego budowę ukończono w 1741 roku. W jakim stopniu Fort Leopolda stał się bezpośrednim fundamentem tej reprezentacyjnej części Szczecina? Tego dokładnie nie wiadomo. Podobnie tuż obok dworca PKP, wzdłuż ul. Czarnieckiego, ciągnie się stary mur z oknami strzelniczymi i kazamatami, które w czasie wojny zmieniono w schron przeciwlotniczy. Natomiast dworzec PKS, a dokładnie jego plac manewrowy stoi na dawnej fortyfikacji z początku XVII wieku. To rawelin – podwyższona platforma, która utrudniała najechanie miasta. W jej rogu wciąż stoi niewielka wieżyczka obserwacyjna. A to tylko poszczególne wycinki nieistniejących lub schowanych obecnie fortyfikacji...

Pożar w Czerwonym Ratuszu

Wielki gmach już od połowy XIX wieku opowiadał swoje zapomniane neogotyckie historie o średniowiecznych, nadbałtyckich ratuszach. Przetrwał wojnę, a jednak nie przetrwał w oryginalnym stanie do naszych czasów – strawił go potężny pożar. Co stało się w grudniu 1945 roku? Zdania są podzielone, jednak najprawdopodobniej grupa Polaków, która odgruzowywała Szczecin podeszła wtedy pod gmach. Budynek wyglądał jakby wojna go nie zauważyła – był w doskonałym stanie. W środku mieszkał jeszcze niemiecki dozorca wraz z rodziną – żoną, córkami i synem. Grupa przyszła, żeby przekonać go do zmiany mieszkania na przejściowe miejsce pobytu na Pogodnie. Polski oddział dobijał się do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Tylko cisza zawisła nad całym tym miejscem na długie minuty. Nagle Polacy usłyszeli strzały – wewnątrz budynku ktoś strzelał seriami z karabinu. Przyjęli swoje pozycje i czekali. I znowu cisza. Nagle krzyk kobiet, pojedyncze strzały. I okno, przez które jakiś chłopak wybiegł w bieliźnie na ulicę i pobiegł w stronę ruin. To syn dozorcy, który przed chwilą zastrzelił żonę, córki i samego siebie. Zaraz za nim wszystkie okna na parterze zaświeciły się i rozgrzały do czerwoności. Dzikie płomienie rozszarpywały budynek piętro po piętrze, od dołu do góry, przy dźwięku pękających kanistrów z benzyną... Straż, która przyjechała ugasić pożar nie miała wystarczającego sprzętu, a woda, którą wężami czerpali z Odry nie miała wystarczającego ciśnienia i nie docierała do wyższych pięter. Po budynku został szkielet, który stał się miejscem spotkań ciemnych interesów. Odbudowano go dopiero w latach 60., kiedy wróciła do niego Rada Miasta.

Szczecin w jego historii zamieszkiwało wiele różnych narodów, które zostawiły po sobie ślady w całym mieście. Spora ich część rozbrzmiewa jedynie pod wykrywaczami metali archeologów i detektorystów, a pozostała część wciąż jest nieodkryta...