Dzwonią i mówią, że pomogą. Pytają, jak to zrobić. Kupują bilety mamie, tacie, babci, siostrze, narzeczonej. Piękny gest szczecinian - mówi szczęśliwy Jerzy Miśkiewicz. - Pyta mnie pani, na czym polega magią kina. Magia kina to wspólnota.

Kina mogły wznowić działalność od 6 czerwca, pod warunkiem najwyżej 50-procentowego wypełnienia widowni i przy zachowaniu obowiązku zakrywania nosa i ust. 19 czerwca, który wypada w piątek, kino Pionier wraca do gry. Kierownik kina przy al. Wojska Polskiego 2 podchodzi do pierwszego seansu ostrożnie: - Dla mnie ważne jest bezpieczeństwo ludzi - mówi Jerzy Miśkiewicz. I zastanawia się, jak utrzymać ich w ryzach sanitarnych, przecież jak zgasi światło to wszyscy zsuną maseczki.

Kino w czasach zarazy

Dwa razy w tygodniu przyjeżdża do zamkniętego kina, odebrać pocztę. Patrzy na 82 puste fotele obite na czerwono, bo Konstanty Ildefons Gałczyński napisał w 1947 roku liryk, że „Najlepsze te małe kina W rozterce i udręce. Z krzesłami wyścielonymi Pluszem czerwonym jak serce”. Wiersz z potwierdzeniem od Kiry, córki poety, że ojciec pisał go po wizycie w szczecińskim kinie, wisi w holu (jakby na przekór tym, którzy wolą zdanie, które jakoby Gałczyński miał powiedzieć o Szczecinie pod wpływem alkoholu w Klubie 13 Muz, że „kurwa, złodziej i glina - oto obraz Szczecina”).

Jerzy Miśkiewicz: - Dystrybutorzy filmowi się ociągają. Każdy się boi wystartować z nowością, nie chce spalić tytułu. Bo na początku nie będzie dużego ruchu w kinach, ludzie się muszą odważyć, ludzi trzeba będzie przyzwyczaić - tłumaczy. Repertuar ułoży na dniach.

Pionier bierze udział w akcji #wspieramykinapolskie, która pomaga kinom przetrwać najtrudniejsze miesiące. Wchodząc na stronę Wspieramy-kina.pl można kupić e-bilet, który będzie uprawniał do udziału w seansach. - Dzwoni do mnie dziewczyna z firmy, która obsługuje akcję i mówi „Jesteś najlepszy w Polsce”. Bo tak do kina Pionier sprzedało się ponad 3 tysiące wejściówek. - Pani Ewo, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Dzwonią i mówią, że pomogą. Pytają, jak to zrobić. Kupują bilety mamie, tacie, babci siostrze, narzeczonej. Piękny gest szczecinian (akcja wciąż trwa - red.) - mówi szczęśliwy Jerzy Miśkiewicz. Dalej: - Pyta mnie pani, na czym polega magia kina. Magia kina to wspólnota. Posiedzieć razem, w wygodnych fotelach, a w Pionierze są wygodne, testuję je swoim dużym ciałem. Posiedzieć razem i na spokojnie obejrzeć film. Śmierć kina obwieszczano wiele razy. Przeżyło telewizję, przeżyło wideo, przeżyje platformy streamingowe.

Wierna kinomanka odwiedzała Pioniera 3 - 4 razy w tygodniu, siadając w swoim ulubionym rzędzie i fotelu.

Opowieść o prawdziwym kiniarzu

Gmach kina Kosmos został specjalnie cofnięty w stosunku do sąsiedniej zabudowy, żeby zyskać plac i efekt monumentalności. Jerzy Miśkiewicz ma 17 lat, kiedy przyjeżdża z Białogardu do Szczecina na studia i idąc al. Wojska Polskiego staje na tym placyku przed najnowocześniejszym kinem Szczecina jak wryty.

- Studiowałem ekonomię na Mickiewicza - wspomina. - Jak były pieniądze biegaliśmy z kolegą między Kosmosem a Colosseum, żeby zdążyć. Między seansami było 10 minut przerwy. A jak nie było pieniędzy, to dostawało się bez biletów do Kontrastów. A latem najfajniej oglądało się w kinie ogrodowym przy Bałtyku. Papierosek, coś do picia. Dziś ten teren został zabudowany przez budynek mieszkalny.

Po studiach prysnął z pracy w Koszalinie, z powrotem do Szczecina, by w połowie lat 70. pójść do Okręgowego Przedsiębiorstwa Rozpowszechniania Filmów na placu Batorego 3. Dwa lata później był już zastępcą dyrektora ds. rozpowszechniania filmów na okręg.

Co dwa tygodnie dyrektorzy z siedemnastu OPRF-ów w całej Polsce zjeżdżają się do Warszawy, żeby oglądać nowe filmy. - Niektórym po 15 minutach, mówiliśmy dziękujemy. Kupowało się takiego 1/8 kopii. Nie, nie część filmu, tylko 1 kopia szła wtedy na osiem firm. Film miał zaistnieć na rynku i to wszystko - wspomina.

Za to „Wejście smoka”, kino akcji z 1973 roku z Brucem Lee chciał od razu zobaczyć tłum. Widzowie wybili szyby w drzwiach kina Kosmos.

Przyszedł 1989 rok transformacji. Wziął Kosmos w dzierżawę. Na samo ogrzewanie szło kilkadziesiąt ton węgla, ale naprawdę ciepło robiło się dopiero jak do tego w sali nachuchał komplet widzów na widowni. Kosmos padł w 2003 roku po trzech tygodniach od otwarcia w pobliżu multipleksu Helios.

W Krainie Czarów

W roku 1979 codziennością są puste sklepowe półki i Dziennik Telewizyjny. Tymczasem w połowie października do Szczecina przyjeżdżają filmowcy. Reżyser Jacek Bromski kręcić będzie film muzyczny „Alicja”, swobodnie oparty na Alicji w Krainie Czarów (Alicja jest jego debiutem).

To międzynarodowa produkcja polsko-belgijsko-brytyjsko-francuska. W roli Białego Królika sam Jean-Pierre Cassel (jeszcze bardziej popularnym aktorem zostanie potem jego syn Vincent Cassel, mąż Moniki Bellucci). Szczecin będzie udawał Paryż. Kawiarnia Duet na rogu Bogusława i Jagiellońskiej staje się sercem realizacji filmu. Na drzwiach filmowcy naklejają „Cola”, „Fanta” „Sprite”. Nad witrynami podwieszają markizy. Pl. Zamenhofa robi za paryskie rondo. - Całe miasto chodziło patrzeć jak filmowcy przerobili Szczecin. Marzyłem, żeby tak wyglądała cała Jagiellońska - wspomina Jerzy Miśkiewicz.

Premiera „Alicji” miała się odbyć w Boże Narodzenie 1981, ale wybuchł stan wojenny. Jerzy Miśkiewicz pamięta, że w 1982 roku do kin weszło 12 filmów zachodnich. - Teraz na ekrany kin wchodzi 200 rocznie - dodaje.

W połowie lat 90. Jerzy Miśkiewicz ze wspólnikiem kupują od Miasta Pioniera (kino działało pod tym adresem w Szczecinie już w 1907 roku).

W przestoju podczas pandemii szczeciński kiniarz nie straci na popcornie, bo Jerzy Miśkiewicz nazywa go „paszą” i konsekwentnie nie prowadzi jego sprzedaży w Pionierze. - Studenci mówią, że do mnie warto przyjść z dziewczyną. Nie ma dużych kosztów. Chłopak kupi jej symbolicznie lampkę wina w Kiniarni - uśmiecha się.

W jednej ze scen „Alicji” Cassel będzie tańczył na szczecińskiej ulicy. Tu, gdzie dzisiaj nie ma już koktajli truskawkowych w kawiarni Duet za to jest Ziemniak i Spółka.

Pożegnanie z kinami

Sięgam po „Głos Szczeciński” z listopada 1963 roku. Rubryka „Co, gdzie, kiedy?” podpowiada, że w czwartkowy wieczór można wybrać się do 21 kin.

Kosmos i Colosseum przy 5 Lipca grają melodramat wszech czasów „Przeminęło z wiatrem”.

- W Colosseum była olbrzymia kabina projekcyjna, sprowadzaliśmy do niej specjalny projektor ze Słupska, 70 mm i pięknie szło trzęsienie ziemi z efektami specjalnymi - wspomina Jerzy Miśkiewicz.

W Bałtyku przy Mickiewicza 128 francuska komedia kryminalna, ale w Delfinie przy Mariana Buczka 40/42 lepszy jest film „Całe złoto świata”, z Bourvilem który nie chce jak sąsiedzi pozbyć się ziemi, której mieszkańcy cieszą się wyjątkową długowiecznością. - Delfin miał być najbardziej intelektualny - tłumaczy były dyrektor ds. rozpowszechniania filmów na okręg.

W Fali przy Roosevelta 38 idzie amerykański western „Złamana strzała”, western gra też Promień przy Bohaterów Warszawy 34/36.

Mars przy Wawrzyniaka kusi „Podpisano Arsen Lupin”. Polonia przy Rewolucji Październikowej 28 ma na ekranie „Ludzi i bestie”, kino radzieckie z nurtu „cały świat jest zły, z wyjątkiem ZSRR”. - A ta Polonia się nam na Niebuszewie zawaliła. Akurat budowano tam dom, ruszyły prace i poszło wszystko - wspomina kiniarz.

Pionier przy Wojska Polskiego 2 gra film ze śliczną Teresą Tuszyńską, a Mewa na Żelechowie „Matka i córka”, w której na miarę Oskara występuje Sophia Loren.

A jest jeszcze policka Bajka, Echo na Krzekowie, Hutnik na Stołczynie, Muza na Pomorzanach, Marzenie w Wielgowie. A kto pamięta kino 1 Maj w Żydowcach, kino Szmaragdowe w Zdrojach, Świt na Skolwinie, Sosenkę na Tanowie czy Żeglarza na Golęcinie? Kino Delfin pamięta artysta street artu Lump. Budynek przy ul. Piłsudskiego jest gruntownie remontowany. Na drzwiach do dawnego kina nakleił plakat z bajkowym bohaterem dzieciństwa i zaproszeniem na program „Rozbiórka” w ramach akcji „DEL/fin”.

Reportaże Ewy Podgajnej co drugi poniedziałek na portalu wSzczecinie.pl