Na szczecińskich Jasnych Błoniach dziki mają się pojawiać niemal codziennie w godzinach wczesnoporannych. Jak mówi nasza rozmówczyni, która przysłała nam film prezentujący kilka osobników buszujących w kwiatach, nie są one agresywne. Wręcz przeciwnie – podchodzą coraz bliżej ludzi i nie wydają się nimi wystraszone. – One są bardzo przyjazne, prawie oswojone – mówi pani Agnieszka. O obecności dzików w tym miejscu wie łowczy miejski Ryszard Czeraszkiewicz. Odłów jest planowany, ale póki co zwierzęta skutecznie omijają zastawione na nie pułapki.

To już kolejna grupa dzików w Szczecinie, które zdają się być coraz bardziej oswojone. Nadal nie nazwiemy ich zwierzętami miejskimi, ale ludzie zdają się być coraz bardziej przyzwyczajeni do ich obecności. Jak mówi nam pani Agnieszka, nie przeraża jej, że dziki niemal codziennie przecinają jej drogę do pracy. Zwierzęta nie są agresywne.

– Nie czuję strachu. Ja im krzywdy nie robię, więc one czują się bezpiecznie. Idą praktycznie codziennie od strony Urzędu Miasta w kierunku lasku – mówi nasza rozmówczyni. – Często przy nich stajĘ, a one nie zwracają na to w ogóle uwagi. Kilka osób je dziś nagrywało i ludzie chyba byli zdziwieni, że dzik jednak nie jest groźny – dodaje.

O sprawie dzików na Jasnych Błoniach wie Ryszard Czeraszkiewicz, łowczy miejski. Jak mówi, to drugi raz, gdy zwierzęta te podeszły tak blisko ludzi.

– To stado o bardzo ciekawym zakresie wędrówki, zdarza się, że dochodzą nawet pod urząd wojewódzki – mówi Czeraszkiewicz. – Stado jest obecnie do wyłapania. Póki co, nie dotarły jeszcze do pułapki. W piątek były już blisko, ale rozbiegły się i uciekły.

Przypomnijmy, portal wSzczecinie.pl szeroko opisywał przykład oswojonych dzików z ul. Lipowej na Gocławiu. Co wieczór przychodzą na karmienie do mieszkanki, która przygotowywała dla nich owoce i gotowała kluski. Dziki nie zostały odłowione, ale mieszkanka otrzymała bezwzględny zakaz dokarmiania populacji.