Ray Wilson, choć jest Szkotem, w Polsce czuje się niemalże jak w domu. Od czasu pierwszego koncertu w Katowicach w 1997 roku wraz z Genesis przyjeżdża do naszego kraju regularnie niemalże co roku. Dotychczas nie był w Szczecinie, ale wreszcie 21 lutego jego fani w naszym mieście zostali usatysfakcjonowani. W Filharmonii Szczecińskiej tego wieczoru bardzo niewiele miejsc na widowni pozostało pustych.
Muzyk ten przede wszystkim jest znany u nas z racji swej kilkuletniej działalności w legendarnym Genesis oraz udziału w nagraniu płyty “Calling All Stations” a także z albumów własnego zespołu Stiltskin). Jednak także solowe wydawnictwa tego muzyka są przez wielu fanów rocka bardzo cenione. Właśnie od utworów z tych płyt pan Wilson zaczął koncert. Na scenie towarzyszył mu drugi gitarzysta – Al. Ferguson (znany z Stiltskin) tak więc mimo, że był to występ akustyczny było jednak dość głośno. Wykonując kompozycję “Lemon Yellow Sun” z płyty “She” Ray ubarwił ją też partią harmonijki. Przed większością numerów opowiadał o ich powstaniu, przytaczając różne anegdoty. Tak było m.in. z utworem „Goodbye Baby Blue”, do napisania którego zainspirowała go jedna z jego ex-dziewczyn. Oczywiście widzowie, choć bardzo przychylnie reagowali na ten repertuar, to jednak oczekiwali głównie wykonania piosenek Genesis. Nie zawiedli się. Na początek Ray wybrał „Follow You, Follow Me”, a jednym z mocniejszym fragmentów całego występu okazała się bardzo dynamiczna wersja „Land Of Confusion” właśnie z dorobku Phila Collinsa i spółki (przyjęta chyba z największym aplauzem). Ktoś z publiczności zaproponował „Calling All Stations”, ale Wilson stwierdził, ze to może fajny pomysł, ale na akustycznych gitarach niekoniecznie by się to udało. Z uśmiechem na twarzy wydobywał kolejne asy z rękawa – „Supper`s Ready”, „In The Air Tonight”, „Carpet Crawlers” , „Shipwrecked” , „Not About Us”. Widać było, że świetnie czuje się na scenie. Nie tylko jest bardzo dobrym muzykiem, ale bez trudności nawiązuje znakomity kontakt z odbiorcami.

Ray z dużą swobodą, ale też precyzją na przemian z własnymi kompozycjami ( m.in. ”Another Day”, “Ghost”) serwował klasykę, a ukoronowaniem tego była wiązanka numerów, których słuchał jako chłopak, ucząc się gry na gitarze. Pochodzi z bardzo muzykalnej rodziny tak więc wzrastał w otoczeniu dobrych wzorów. W tym kończącym podstawowy program medleyu sięgnął m.in. po „Working Class Hero” Lennona i „Knockin’ On Heaven’s Door” Dylana. To jednak jeszcze nie był koniec … Publiczność dostała jeszcze coś na deser i był to doprawdy znakomity finał tego występu. Jeszcze jeden bardzo stary utwór Genesis, zaczerpnięty z płyty „Trick Of The Tail”- pięknie zagrany „Entangled”

P.S. Tuż po koncercie Ray podpisywał płyty podsuwane mu przez fanów (w tym mojego singla Genesis „Congo”) i wówczas zapytałem go dlaczego nie zagrał wielkiego przeboju Stiltskin „Inside”. Skwitował to stwierdzeniem „Zapomniałem …”. Trochę mu nie wierzę i mam raczej nadzieję, ze zachował ten numer na kolejną wizytę w Szczecinie – tym razem wraz z całym zespołem w elektrycznym wydaniu …