Edward Wood (1924-1978) to amerykański twórca, który zyskał miano najgorszego reżysera w historii kina, króla filmów klasy B, który „niechcący” podniósł szmirę do rangi sztuki. Jego filmy były bowiem tak złe i schematyczne, że aż groteskowe i w tym tkwi ich przewrotny urok. Popularność i status wręcz legendarnego człowieka kina zyskał także za sprawą aktorów, którzy występowali w jego dziełach. Należał do nich m.in.Bela Lugosi, który zagrał w kilku jego filmach np. w uznanym za Najgorszy Film na Świecie "Planie 9 z kosmosu". Ten obraz mogliśmy zobaczyć rok temu w willi Lentza na pokazie w ramach Festiwalu Myśli Drukowanej.
Tym razem szczecińscy fani mieli okazję uczestniczyć w projekcji innej produkcji Eda Wooda - „Narzeczona Potwora” (w której również Lugosi zagrał). Odbyła się ona 29 listopada w Muzeum Sztuki Współczesnej i była kolejną częścią cyklu „Noce Europejskiej Kinematografii” tym razem z podtytułem „Noc Amerykańskiej Grozy” Najpierw jednak mieliśmy rzadką okazję obejrzenia na dużym ekranie polskiej kroniki filmowej z 1957 roku (obchody 1 maja, Wyścig Pokoju …) Popularny pan Czeczi czyli znany szczeciński aktor Krzysztof Czeczot dopowiadał kwestie, które z przyczyn technicznych były niesłyszalne, komentując jednocześnie wydarzenia widoczne na ekranie. Potem Czeczi zachwalał „Narzeczoną Potwora” nazywając ją „żenująco beznadziejnym filmem” a w dalszej części fristajlował jego ścieżkę dialogową, nadając postaciom własne imiona i wkładając im w ręce gadżety współczesności. Towarzyszący mu zespół Fraktal tworzył zaś muzyczne tło zgodne z nastrojem obrazu. Fabuła w skrócie to historia Doktora Varnoffa, który wraz ze swoim asystentem Igorem uprowadza różnymi sposobami dwunastu ludzi, mając zamiar zmienić ich w superludzi, przy użyciu skonstruowanej przez siebie maszyny. Obecnym widzom chyba się podobało. Mi trochę mniej, bo jednak wolę oryginalne dialogi. Tak czy owak była to ciekawa próba przedstawienia kinowego klasyka w uwspółcześnionej wersji.