Wczoraj na ``Herbatkę u Kapuścińskiego" do Willi West Ende przybyły tłumy miłośników znanego reportera i twórcy wielu książek. Dwugodzinne spotkanie wypełnione było wspomnieniami, anegdotami, opowieściami o Kapuścińskim.

Organizatorzy trzeciego wydania ``Herbatki u ..." nie spodziewali się tego, że sala w Willi West Ende będzie trzeszczeć w szwach. Szybko wprowadzone działania interwencyjne w postaci wynoszenia stolików pozwoliły na wejście większej ilości miłośników twórczości Kapuścińskiego. Było ciasno i gorąco, ale jakże pozytywny był to ścisk - w końcu rzadko można spotkać takie tłumy na spotkaniach kulturalnych. Poza tym wszystkie niedogodności rekompensowały opowieści o życiu prywatnym Ryszarda Kapuścińskiego i anegdoty z jego wypraw.

 

Mirosław Ikonowicz, przyjaciel i współpracownik bohatera wieczoru wspomnień, opowiadał o znajomości z Kapuścińskim w sposób pozbawiony patosu, ale za to z humorem. Wszystkie mrożące krew w żyłach historie o niebezpiecznych wyprawach czy śmiertelnie groźnych chorobach, które nie były obce autorowi m.in. ``Cesarza", opowiedziane zostały przez niego ciekawie, zabawnie. M.Ikonowicz zdradził - w opowiadaniu o swojej przyjaźni - jej istotę. Na pytanie, czy Kapuściński prosił go o opowiedzenie mu przed wyprawą o miejscu docelowym, o grożących mu niebezpieczeństwach, pytał o cokolwiek przed podróżą, sięgał porady eksperta, ten odpowidział, że nie. ``Rysiek mówił tylko, gdzie wysłać pieniądze w razie potrzeby".

 

Pani Alicja Kapuścińska, żona sławnego reportera, opowiadała o tym, jak ukrywano przed nią prawdę o jego chorobie, a także o tym, że porzuciła swoje życie w Polsce po to, by go ratować od gruźlicy. Mówiła o R. Kapuścińskim jak o osobie, która - choć nie jest już wśród nas ciałem - jest wciąż obecna duchem. A. Kapuścińska wciąż dba o spuściznę po jej mężu, jest konsultantką prac o Kapuścińskim, promuje książki o nim, itd. Mówiła o tym, że mąż nie chciał się z nią dzielić opowieściami o wyprawach, z których powracał mówiąc, że najpierw musi je opisać. Była żoną twórcy ``Hebanu" przez pięćdziesiąt lat. I choć małżeństwo trwało tyle, nie było wcale idealnym. Nie brakowało w nim ``cichych dni", kłótni i niesnasek, ale też  wspierania i zrozumienia. Pani Alicja opowiadała o chorobie męża i jego strachu przed publicznym wtedy występowaniem. Znała słabości R. Kapuścińskiego chyba najlepiej. Została poproszona przez publiczność o odczytanie wierszy autorstwa jej męża.

 

I właśnie ten aspekt twórczości R. Kapuścińskiego wzbudził najwięcej kontrowersji i spowodował pytania o cel takich spotkań jak ``Herbatka...". O ile jak wiadomo znany reporter był genialnym obserwatorem i komentatorem życia, świetnym pisarzem, który zmienił oblicze tego gatunku dziennikarskiego jakim jest reportaż, odważnym podróżnikiem, który uważał - a co kontynuuje Wojciech Jagielski, obecny na spotkaniu - że aby poznać dane społeczeństwo, lud, naród, kraj i jego problemy, trzeba stać się jego częścią, jednym z jego obywateli, to jednak jego poezja wypadała blado na tle jego twórczości prozatorskiej. Jest, owszem, swego rodzaju dokumentem, zapisem emocji, ale peany niech będą zarezerwowane nie na jej cześć, ale na cześć prozy Kapuścińskiego.

 

Wczoraj wątek poetyckiej twórczości rozrósł się do ogromnych rozmiarów, więc powstaje pytanie, czy na ``Herbatkach...", które mają przybliżyć nam osobę danego twórcy (a jak wiadomo, ludzie - nie anioły, mają i wady) jest możliwe mówienie także i o negatywnych aspektach i również ciemnych stronach znanej osobowości, człowieka z krwi i kości?