– Mamy dziennie nawet kilkanaście awantur. Ludzie się zwalniają, bo nie są w stanie znieść takiego stresu. Kiedy zasugerowałem pokazanie paszportu covidowego, bo w lokalu było już wiele osób, to usłyszałem, że jakiś facet zza lady nie będzie legitymować – mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl menadżer jednej z popularnych kawiarni w centrum Szczecina. Jak dodaje, od momentu wprowadzenia nowych zasad ograniczających możliwość przebywania w lokalach, konflikty na linii pracownicy – klienci jeszcze bardziej się zaostrzyły. – Ludzie nie rozumieją, że to nie jest nasz kaprys. Jeżeli w lokalu będzie więcej niż 30% osób niezaszczepionych, to podczas kontroli lokal dostanie mandat. Oni myślą, że my z nudy obklejamy stoliki taśmą zabezpieczającą, a to przecież nieprawda.


„Ludzie będą odchodzić, bo nie wytrzymują psychicznie”

Nasz czytelnik skontaktował się z naszą redakcją w ostatnich dniach roku 2021. Jak mówił, czara goryczy się przelała i poczuł konieczność zaapelowania do klientów gastronomii o większą wyrozumiałość. Zaznaczał, że sytuacja staje się poważna, ponieważ właściciele restauracji i kawiarni czują się osaczeni. Z jednej strony wymaga się od nich przestrzegania przepisów sanitarnych, a z drugiej muszą reagować na uwagi klientów, kiedy chcą np. sprawdzać paszporty covidowe czy proszą o założenie maseczek.

– Najpierw była wielka akcja „Murem za gastronomią”, a teraz uprzykrza nam się życie, kiedy już możemy pracować. To nie my wymyślaliśmy zasady sanitarne, które obowiązują, a obrywamy codziennie, nawet kilkanaście razy – mówi nasz rozmówca, menadżer jednej z najbardziej popularnych kawiarni w Szczecinie. – Ostatnio przychodzi do mnie pan i chce usiąść przy stoliku wyłączonym z użytku. Tłumaczę mu, że jest on dostępny tylko dla osób, które pokażą paszport covidowy, a on odpowiada, że nie mam prawa pytać go o takie rzeczy i on, żadnemu facetowi zza lady nic pokazywać nie będzie. Dla mnie to sytuacja niekomfortowa – skarży się nasz czytelnik i dodaje:

– Klienci obwiniają nas i robią nam awantury o to, że przestrzegamy przepisów. Hejtu w Internecie też jest mnóstwo.

O co jest najwięcej awantur? O wyłączone z użytkowania stoliki, upomnienia o założenie maseczek czy prośby, by zachować dystans w kolejkach.

– Awantur jest kilka dziennie. Między 5 a 10 to standardowo. W drugi dzień świąt koleżanka dzwoniła do mnie kilkanaście razy, mówiąc, że już nie ma siły i ona zaraz wyjdzie. Mamy dobre warunki pracy, fajny zespół, dobrego szefa, a ludzie będą odchodzić, bo nie wytrzymują psychicznie – mówi nasz rozmówca.

„Wojny maseczkowe” między klientami sklepów a ekspedientami

To, że cały czas dochodzi do takich sytuacji w lokalach gastronomicznych, potwierdza prezes Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom, Małgorzata Marczulewska. Dziennie do stowarzyszenia trafia kilka skarg na uciążliwych klientów. Co ciekawe, w gastronomii czy handlu, więcej skarg dotyczy ostatnio właśnie relacji pracownik – klient niż pracownik – pracodawca.

– My to już nazwaliśmy nawet „wojnami maseczkowymi”. Ich pierwsza fala miała miejsce wiosną 2020, potem w czasie drugiej fali, a kolejna odsłona zaczęła się jesienią. Pracownicy sklepów są zobowiązywani do zwracania uwagi klientom, by ci zakładali maseczki. Kiedy to robią, często słyszą siarczystą wiązankę, a czasem dochodzi do poważnych awantur, a nawet rękoczynów. Jedna z sytuacji zgłoszonych nam z Pomorza Zachodniego dotyczyła klienta, który nie miał maseczki, zaczął rozkładać zakupy na taśmie, a gdy kasująca zwróciła mu uwagę, że ma założyć maseczkę, to rzucił jej wulgarne słowo i zostawił zakupy. Częściowo skasowane, a częściowo rozłożone na taśmie. Takie sytuacje to smutna rzeczywistość handlu i gastronomii – mówi Małgorzata Marczulewska.