Historia ludzi, których losy splatają się podczas rejsu promem z Polski do Szwecji. Grupka znajomych, starsze małżeństwo, trzyosobowa rodzina z małym dzieckiem, samotna młoda kobieta. Każdy sekret, który ktoś skrywa, okazuje się być istotnym elementem całej układanki, którą w całość udaje się złożyć szczecińskiej dziennikarce z zacięciem śledczym.

I w Szczecinie, i na morzu

Z Pauliną Weber, dziennikarką lokalnego dziennika, kontaktuje się mężczyzna, który zdradza, że pracuje dla mafii zajmującej się przerzutami wartościowych przedmiotów. Zdradza kobiecie, że do następnego przekrętu ma dojść za kilka dni i więcej informacji przekaże jej podczas następnego spotkania, do którego jednak nie dochodzi. Mężczyzna zostaje zamordowany, a dziennikarka staje się kolejnym celem płatnych zabójców. Nie jest jednak w stanie zapomnieć o sprawie i nie porzuca tematu, chcąc rozwikłać zagadkę.

Gdy na promie zaczynają się kłopoty związane ze zmianą prędkości, złymi warunkami pogodowymi i problemami technicznymi, powodują one serię zdarzeń, które odmienią życie podróżnych. Podczas nocnego rejsu, Łukasz, członek grupki znajomych, wpada w kłopoty po alkoholu i marihuanie, Urszula, matka kilkuletniego Kacpra, po kłótni ze swoim mężem nie może odnaleźć syna, a Anna, nauczycielka matematyki, chętnie włącza się w jego poszukiwania i odkrywa, że za jego zniknięciem kryje się coś więcej niż tylko dziecięcy żart.

Ta dwutorowo w czasie i przestrzeni prowadzona narracja dobrze sprawdza się w książkach, gdzie po nitce do kłębka dochodzi się do rozwiązania zagadki. Zgrabne przerzucanie się z jednej przestrzeni do drugiej pozwoliło uzyskać płynną akcję, a czytelnik bez problemu jest w stanie odnaleźć się w czasie.

Bardzo liczna lista pasażerów i miejsc z zagadką w tle

Postaci są na tyle charakterystyczne, że pomimo ich ilości, łatwo się między nimi poruszać i zmiana perspektywy w narracji nie jest problematyczna. Każda z osób ma jakąś wyróżniającą ją cechę, co w tym przypadku działa na korzyść, bo wymienienie tej cechy od razu przywołuje z pamięci odpowiedniego bohatera. Mamy m. in. wybuchowego Łukasza, dociekliwą Annę, ciekawego świata Kacpra, odtrąconą Aleks czy oficera statku, którego imię – Kosma – po prostu zapada w pamięci. W książce zawarto dużo przestrzeni Szczecina. Ulice, budynki, parki. Nieraz uśmiechnęłam się na wspomnienie konkretnych rejonów Szczecina, po których mam okazję codziennie się przemieszczać. Mogłam też utożsamić się z problemami z parkowaniem na mieście czy ulicznymi korkami, tym, że na parkingu przy Lidlu wprowadzono parkometry.

Z pewnością to nie lada gratka dla miłośników lokalnych miejsc i znajdowania smaczków, często też architektonicznych (warto przypomnieć, że autor jest z wykształcenia architektem).

W książkach, od których oczekuję tajemnicy, zagadki i emocji związanych z jej rozwiązywaniem, długie fragmenty opisowe powodują, że raczej przyglądam się linijkom tekstu niż w pełni chłonę ich znaczenie. Łapię się na tym, że mój wzrok wyszukuje zapisów dialogowych, żeby jak najszybciej dojść do jakiegoś momentu akcji. Szczegółowe opisy związane z techniczną sferą statków jednak usypiały moją czujność. Lecz na pewno są osoby, którym brak takich wstawek zepsułby przyjemność z czytania.

Satysfakcjonujące zakończenie

Zmieniło się to, kiedy akcja nabrała tempa, ekspozycja bohaterów i przestrzeni promu została przedstawiona i można było zająć się czymś bardziej wciągającym. Sam wątek detektywistyczno-kryminalny nie jest niezwykle oryginalnym pomysłem, ale zdecydowanie przedstawiony jest w bardzo dobry sposób, który wciąga i od którego potem trudno się oderwać.

Zakończenie losów wszystkich bohaterów pozostawiło mnie usatysfakcjonowaną i spełnioną, bo w moim odczuciu pozostawienie otwartych wątków – albo ich pobieżne zakończenie – jest jeszcze większą zbrodnią wobec czytelnika niż przydługie opisy.

To było moje pierwsze spotkanie z Leszkiem Hermanem, nie pierwsze jeżeli chodzi o książki ze Szczecinem w tle, ale na pewno zapamiętam je na długo. I choć nie chodzę z książką po mieście, szukając opisywanych w niej miejsc, to kiedy mijam Komendę Wojewódzką Policji na Małopolskiej, moje myśli od razu wracają do Pauliny i jej przygód z policjantami. Wydaje mi się, że chyba właśnie to jest najważniejsze w książkach, by pozostawiły w czytelnikach po sobie ślad.