Liczba osób zakażonych w Polsce i w naszym regionie rośnie, ale jak przyznaje prof. Miłosz Parczewski, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych PUM, ten przyrost jest mniejszy niż w innych krajach europejskich. Wynika to z wcześniej wprowadzonych restrykcji oraz dużej dyscypliny społecznej. Czy Polsce grozi jeszcze „włoski scenariusz”, jeżeli chodzi o koronawirusa? To nie jest wykluczone, bo najwyższa fala zachorowań jeszcze przed nami. Prof. Parczewski był środowym gościem programu „Studio wSzczecinie.pl”

„Nie myślę, że w tym roku pojedziemy na festiwal czy duży koncert”

Początek tego tygodnia przyniósł kolejne restrykcje, które mają zatrzymać nas w domach i sprawić, że będziemy mieć jak najmniej kontaktów z innymi. Mowa o limitach osób przebywających jednocześnie w sklepach, kolejnych ograniczeniach w przemieszczaniu się czy piątkowym zamknięciu ruchu przygranicznego. Kiedy nasze życie wróci do normy? Prof. Miłosz Parczewski w programie „Studio wSzczecinie.pl” powiedział kiedy, jego zdaniem, spodziewa się powrotu do normalnego życia w Polsce.

– W czerwcu – odpowiedział wprost kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych, Tropikalnych i Nabytych Niedoborów Immunologicznych PUM i konsultant wojewódzki w tej dziedzinie. – Pełne otwarcie będzie w czerwcu, natomiast nie myślę, że w tym roku pojedziemy na festiwal czy duży koncert. Sklepy będą pewnie czynne, w okolicach maja przynajmniej częściowo, ale spodziewam się, że jeszcze bite sześć tygodni będą występować istotne ograniczenia – powiedział prof. Parczewski, zaznaczając: – Jestem ograniczonym optymistą, bo wiem i widzę, że może się to wymknąć spod kontroli, ale póki co epidemia w Polsce jest opanowana.

Szpital w Szczecinie radzi sobie z koronawirusem

W województwie zachodniopomorskim dotychczas odnotowano jedną ofiarę śmiertelną koronawirusa. W całej Polsce ta liczba przekroczyła już 40. Osoby zakażone hospitalizowane są głównie w szpitalu przy ul. Arkońskiej w Szczecinie, ale jak mówił w środę prof. Miłosz Parczewski, coraz częściej osoby zakażone o lekkim przebiegu choroby odbywają leczenie domowe, które okazuje się skuteczne.

Społeczeństwo coraz bardziej nieufnie podchodzi do stwierdzenia, że osoby chore na koronawirusa mają choroby współtowarzyszące. Jak się okazuje jest wiele grup ryzyka i wiele czynników, które sprawiają, że wirus jest groźniejszy:

– To kwestia definicji, co znaczy śmierć na koronawirusa, a co śmierć na choroby współtowarzyszące. Jeżeli ktoś umarł i miał aktywną replikację koronawirusa, to powinien być włączony do statystyki, stąd pewnie rozbieżności w liczbie zgonów. W Szczecinie nie było ani jednego zgonu osoby z koronawirusem i mam nadzieję, że tak pozostanie – mówił prof. Parczewski. – Obciążeniem jest choroba płucna w wywiadzie i to widzimy. Często po prostu „wielochorobowość” jest problemem i to występuje wśród osób starszych. Zwracamy uwagę także na cukrzycę, która podwyższa ryzyko czy na wywiad nowotworowy – dodał kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych PUM.

Ministerstwo Zdrowia w środę wieczorem poinformowało o 134 kolejnych przypadkach zakażenia koronawirusem w Polsce, w tym aż siedmiu zgonach. Łącznie liczba osób zakażonych wirusem SARS-CoV-2 w kraju wzrosła do 2554. Kwarantanną został objęty wczoraj szpital w Gryficach.