Zachodniopomorscy politycy Koalicji Obywatelskiej i partii Zieloni domagają się od służb państwowych uruchomienia Alertu RCB i poinformowaniu mieszkańców o zagrożeniu związanym z zanieczyszczeniem Odry. „Jeśli wszystko jest w porządku, to należy zaprosić ministra Ozdobę i przedstawicieli Wód Polskich, aby weszli do Odry i pokazali wszystkim jak ta rzeka jest czysta i bezpieczna” – zaprasza Przemysław Słowik.

W czwartek Główny Inspektorat Ochrony Środowiska poinformował, że na całym odcinku Odry, w pięciu województwach, nie stwierdzono żadnego zanieczyszczenia. Zaledwie kilka godzin później lokalna telewizja rbb24 podała informację o badaniach niemieckiego państwowego laboratorium, które wykazały wysoką obecność rtęci w wodzie pochodzącej z granicznej rzeki.

„To jest powódź, ale zaniechań”

Po płynących z Niemiec doniesieniach o wykrytej rtęci w sieci rozpętała się burza. Wielu nie może uwierzyć w to, że polskie służby nie były w stanie nic ustalić przez te dwa tygodnie poza faktem śniętych ryb. W województwie zachodniopomorskim wyławiane są na wysokości Widuchowej. W piątek rano pojawiła się również informacja o martwych okazach na Dziewokliczu. Kąpielisko zostało już zamknięte.

– Co rząd robił przez ostatnie dwa tygodnie? Jakie działania zostały podjęte, aby zapobiec tej sytuacji? – pyta poseł Arkadiusz Marchewka.

Wspólnie z Arturem Łąckim złożyli w tej sprawie interpelację poselską o czym poinformowali podczas piątkowej konferencji. Jako miejsce do spotkania z dziennikarzami wybrali nadodrzańskie nabrzeże na Golęcinie, gdzie jeszcze nie widać skutków zanieczyszczeń. Jednocześnie politycy uważają, że pojawienie się fali zanieczyszczeń w tym miejscu to „kwestia jednego, dwóch dni”.

– To jest powódź, ale zaniechań. Przez ostatnie dwa tygodnie nie zrobiono praktycznie nic. Gdyby nie nagłośnienie ze strony społecznej, to nikt pewnie nic by nie wiedział. Słyszymy tylko o spekulacjach. Wykonywane są badania, ale nic nie wiadomo. Co powinni robić mieszkańcy, w jaki sposób uchronić siebie i swoich bliskich – krytykuje poseł Marchewka. – Strategia władz państwowych określona jest słowami „ratuj się kto może”.

„Katastrofa w Odrze jak katastrofa czarnobylska”

Politycy domagają się przedstawienia planu działania oraz uruchomienia Alert RCB z komunikatem dla mieszkańców nadodrzańskich miejscowości. – Pamiętam, że jeszcze niedawno wysyłano nam informację, że zmienia się sygnał nadawania telewizji. O sprawie związanej z Odrą nie słyszymy nic – dodaje Arkadiusz Marchewka.

Przewodniczący partii Zieloni Przemysław Słowik sytuację w Odrze porównuje do katastrofy czarnobylskiej.

– Mamy do czynienia ze skażeniem środowiska, niekompetencją służb i być może ukrywaniem sprawców. Wyniki pomiarów są kompletnie niezgodne z tym, co pokazała strona niemiecka. To silnie trujący związek chemiczny. Widzieliśmy poparzone dłonie rybaków, którzy wyławiali śnięte ryby – przypomina polityk.

Jednocześnie Słowik przypomniał o Międzynarodowej Komisji Ochrony Odry przez Zanieczyszczeniem. – Ona nie działa. Są w niej przedstawiciele Wód Polskich, Ministerstwa Infrastruktury. A nie słyszymy nic. Strona niemiecka dowiedziała się o zagrożeniu ze strony polskich mediów, a nie strony rządowej – podkreśla.

„Fatalne skutki dla polskiego wybrzeża”

Poseł Artur Łącki zwraca uwagę, że zanieczyszczenie może negatywnie odbić się na morskiej turystyce.

– Dzisiaj są prądy i wiatry wschodnie, więc wszystko płynie w stronę niemiecką. Ale za dwa, trzy dni to się zmieni i wszystko będzie płynąć na polskie wybrzeże, od Świnoujścia aż do Kołobrzegu. Turystyka już jest w zapaści. Co robią służby, aby zapobiec temu, co się może wydarzyć? A wydarzyć się może całkowita tragedia, obumarcie plaż, odjazd wczasowiczów, bankructwa małych, polskich firm – ostrzega poseł Łącki.

Politycy chcą wiedzieć, kiedy i jakie działania zostały podjęte przez Regionalny Zarząd Gospodarstwa Wodnego w Szczecinie, w jaki sposób zostanie zorganizowany wywóz martwych zwierząt oraz jak służby państwowe zapewnią ochronę osób wypoczywających nad Odrą i Zalewem Szczecińskim.

To kompromitacja państwa i zabójstwo na społeczeństwie. Ludziom, którzy mieszkają przy Odrze nie powiedziano o niebezpieczeństwu. Nie zrobiono nic, nie użyto procedur, bo ich chyba nie ma. Państwo okazało się nie tylko z tektury, ale z papieru pakowego – krytykuje Artur Łącki.