Koncerty w ramach Szczecińskiego Ogólnopolskiego Festiwalu Twórczego „Akustyczeń 2009” odbywają się w różnych miejscach. Wczoraj (18.01.2009r., niedziela) o godzinie 19.00, w Filharmonii Szczecińskiej, wystąpił Stanisław Soyka - gwiazda imprezy. Zagrał naprawdę wspaniały koncert.

Na wstępie „Chorzy na Odrę” o polskiej piłce, byciu „dziadem” i niewierze w kosmitów

Najpierw na scenę wyszedł Aleksander Różanek, pomysłodawca i organizator wydarzenia, i powiedział parę słów o marzeniach, jakie ma w związku z kolejnymi odsłonami „Akustycznia”. Popularność imprezy ma wzrosnąć i spowodować, że odbywać się będzie kilkadziesiąt koncertów w wielu miejscach, a w kalendarzu, zamiast nazwy „styczeń”, pojawi się nazwa „akustyczeń” - dodał. Zapowiedział także występ swojego zespołu „Chorzy na Odrę”, który miał rozgrzać publiczność przed występem gościa wieczoru - Soyki.

Różanek płynnie przeszedł od zabawnej konferansjerki do śpiewania. Grupa ze Szczecina zagrała „Żrący środek”, a tekst „nie należę do odważnych, do odważnych świat należy”, jako kontekst do zorganizowania dużej imprezy jaką jest „Akustyczeń”, nabrał nowego znaczenia. Ciekawie zabrzmiał „Dziad”, a w nim manifest Podpartego, a także słowa kolejnego utworu: „Czy wierzysz w kosmitów? Bo ja wierzę w ludzi”, który rozświetlił publiczność i tchnął w nią pozytywną energię. Ta przerodziła się w gorącą owację i rozbawione pomruki przy utworze „Co się stało z polską piłką”. Zespół w składzie: Olek Różanek (wokal), Jarek Izdepski (bas), Kuba Fiszer (perkusja), Bartek Orłowski (gitara) występ zakończył wykonaniem piosenki S. Soyki pt. „Są na tym świecie rzeczy”, który przywołał tego, na którego wszyscy zebrani w Filharmonii czekali.

Człowiek, fortepian i anegdoty jak z rękawa

Stanisław Soyka zasiadł przy wielkim, czarnym fortepianie. Rozpoczął od „Po co ja to wszystko piszę”, który to kawałek mówi o pośpiechu, codziennej, bezcelowej gonitwie, o braku zamyślenia się nad życiem i o nieobliczalności śmierci. Soyka przywitał publiczność słowami: „Dobry wieczór ukochany Szczecinie!” i zapowiedział ćwiczenia wokalne. Jako że męska brać zgromadzona w Filharmonii protestowała milczeniem przeciwko wysokim partiom jej przeznaczonym, Soyka zachęcił ją słowami:

- W niektórych społecznościach, mężczyzna, który może śpiewać falsetem, generalnie „może”.

Piosenkę „Cud niepamięci” śpiwali od tego momentu wszyscy.

Z maestrią i energią uderzając w klawisze instrumentu Soyka akompaniował sobie do kolejnych „życiowych” utworów, jak np. „Twoja droga”, która opowiada o dzieciach wychodzących w świat, czy „Allegro ma non troppo” o zachwycie nad życiem. Przy okazji tej piosenki opowiedział anegdotę związaną z jego autorką. Wisława Szymborska znana z tego, że pisze niewiele, zapytana, czy S. Soyka może wykorzystać fragment jej wiersza, odpowiedziała, że to akurat był liryk, który chciała kiedyś dokończyć.

„Wędrówka po grobie poetów” i odwiedziny u Szekspira

Na tym nie skończyło się „wyśpiewywanie” poezji. Soyka wykonał kapitalnie utwór „Nim przyjdzie wiosna”, na podstawie tekstu Jarosława Iwaszkiewicza i do muzyki Czesława Niemena. „Wędrówka po grobie poetów”, jak sam to określił muzyk, objęła także interpretację wiersza Czesława Miłosza pt. „Który skrzywdziłeś”.

W przerwie między kolejną dawką znakomitego grania, Stanisław Soyka zdjął marynarkę i powiedział:

- Trzeba było tylko wejść z fasonem.

Chciałoby się napisać: publiczność oszalała - biła brawo, śmiała się. Tak było nawet wtedy, gdy śpiewak zapowiedział „odwiedziny u Szekspira”. Prawie jak Ray Charles zagrał „Sonet 116” w oryginale. Następnie po włosku wykonał „Sonet 33”, a po tym dwa w przekładzie Macieja Słomczyńskiego i Stanisława Barańczaka. Tematy takie jak miłość, zdrada, starość, lęk podane były w pięknej oprawie, a głos Soyki brzmiał niezwykle czysto i poruszająco w sali Filharmonii.

„Niepamięci, niech się święci, cud”

Czas na „hity” nastąpił później. „Absolutnie nic” zostało przerwane. Soyka powiedział, że „masło wyborowe” istnieje już prawdopodobnie tylko w jego tekście. W tę piosenkę, która traktuje o sile miłości „i że bez niej/nie udałoby sie nam nic”, wplótł słowa Ewangelii Św. Pawła: „gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, byłbym jak miedź brzęcząca albo jak cymbał brzmiący”.

Ten utwór śpiewała całą publiczność. Potem nadszedł czas na „Życie to krótki sen”, „Tango memento vitae” czy „Czas nas uczy pogody”. Była także „Tolerancja”.

Na koniec Stanisław Soyka wykonał I część „Tryptyku Rzymskiego” Jana Pawła II, którą niegdyś wykonywał osobiście dla Papieża, a potem bisował kolędą „Anioł pasterzom mówił”.

Myślę, że lepiej tak od razu nie puszczać w niepamięć koncertu Stanisława Soyki w Filharmonii Szczecińskiej. Emocje, jakimi obdarował nas muzyk, wzruszenie, którego nie brakowało, radość z życia, jaką prezentował i profesjonalizm wykonania, warto w sobie jeszcze trochę pielęgnować.