Za nami kolejne rozdanie Nagrody Literackiej dla Autorki Gryfia. W tym roku spośród ponad 100 propozycji jury nominowało do ścisłego finału 3 pozycje: „Dziewczyny z placu” Dominiki Buczak, „Kowalska. Ta od Dąbrowskiej” Sylwii Chwedorczuk oraz „Tkanki miękkie” Zyty Rudzkiej.

Finał Nagrody Literackiej dla Autorki Gryfia, podczas którego wręczono nagrody, odbył się w sobotę, 11 grudnia, w filii nr 7 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie. Była to jubileuszowa, dziesiąta edycja. Podczas finału można było usłyszeć fragmenty książek, które czytała Marta Łągiewka z Teatru Lalek Pleciuga przy akompaniamencie Natalii Wesołowskiej, wiolonczelistki Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie.

– Pierwsza edycja Gryfii została zorganizowana 10 lat temu, powstała dzięki Tomaszowi Kowalczykowi. Konkurs miał być świętem polskiej literatury i wydarzeniem promującym Szczecin – mówił podczas finału Roman Ciepliński, redaktor naczelny Kuriera Szczecińskiego. – Gryfia to jedyna ogólnopolska nagroda przyznawana przez gazetę lokalną. Nagroda miała zwrócić uwagę na pisarstwo kobiet, a znakomite książki, które wygrywały, potwierdziły, że to była słuszna idea.

Wygrała „nieoczywista opowieść o przywiązaniu ojca i syna”

W tym roku spośród ponad 100 propozycji jury nominowało do ścisłego finału 3 pozycje: „Dziewczyny z placu” Dominiki Buczak, „Kowalska. Ta od Dąbrowskiej” Sylwii Chwedorczuk oraz „Tkanki miękkie” Zyty Rudzkiej. Jury w składzie Joanna Laprus-Mikulska, Berenika Lemańczyk, prof. Robert Cieślak, dr Konrad Wojtyła oraz Alan Sasinowski przyznali nagrodę Zycie Rudzkiej za „Tkanki miękkie”.

Zyta Rudzka jest m.in. laureatką nagrody literackiej Gdynia, nagrody im. Iwaszkiewicza oraz finalistką Nagrody Nike. Jej książka „Tkanki miękkie” to nieoczywista opowieść o przywiązaniu ojca i syna, a także o tym momencie życia, gdy ze wszystkich ważnych uczuć pozostaje obowiązek miłości wobec rodzica.

Jak mówi sama Rudzka: „z zasady nie stosuję żadnych chwytów, żeby czytelnik się spłakał czy przytulił bohatera. literatura to nie są legendy o sympatycznych nieszczęśnikach, ku pokrzepieniu serc się nie pisze. Interesuje mnie mętna natura ludzka”.

– Oddałam głos mężczyźnie i to było trudne doświadczenie – przyznała Rudzka w swojej krótkiej przemowie.

– „Tkanki miękkie” to intymna biografia ojca i syna, to niewątpliwie studium męskości w kryzysie. Lęki przed oceną, odrzuceniem, polubieniem samego siebie. Rudzka unika jednak publicystyki, język i forma sytuują ją zdecydowanie po stronie literatury. Krótkie, dosadne zdania, łamańce językowe, aforystyczny styl, piętrowe metafory, archaizmy, erudycja i precyzyjnie dograne słowa, które potrafią rozbić cały akapit. Rudzka mistrzowsko bawi się językiem, coraz bardziej go zagęszczając – mówiła w laudacji Joanna Laprus-Mikulska, przewodnicząca jury. – „Tkanki miękkie” to porter mężczyzny namalowany chirurgiczną ręką. Rudzka nie tylko odkrywa co ukryte, ale bada i analizuje wnętrze swoich bohaterów. Ani Ludwik, ani jego ojciec nie są w stanie ukryć się za fasadą, którą budowali przez lata. I to bezbronność wobec przenikliwości narratorki staje się dla nich szansą. Odmienne światy ojca i syna zaczynają się delikatnie przenikać. Ludwik odrywa rejony, o których nie miał pojęcia, a w jego beznamiętnym sercu pojawia się świadomość czułości wobec odchodzącego ojca. Dzięki temu „Tkanki miękkie” stają się czymś więcej niż studium nad śmiercią. Stają się studium nad śmiercią, która transformując, przynosi życia.