Taką muzyką, na imprezie pod takim tytułem można było się nasycić 23 czerwca w Klubie Sztuki Niepopularnej Alter Ego. Sympatycy jamajskich dźwięków mieli więc okazję spędzić Noc Świętojańską- najdłuższą noc w roku- nie na puszczaniu wianków na Odrze, ale na dobrej zabawie w klimatach bynajmniej nie prasłowiańskich, jeno jak najbardziej karaibskich.
Początek imprezy zaplanowany był na godzinę 21. I o tej porze za konsoletą pojawił się „samozwańczy attache kulturalny Jamajki”- Radrik. Najbardziej znany szczeciński selektor. Razem z nim imprezę rozkręcać miał jednoosobowy soundsystem Obora Rekords. Jedyny jego członek- Mariusz Harmasz, zwycięzca pierwszego polskiego Roots Clashu, znany jest także jako organizator licznych prestiżowych imprez reggae. Niewątpliwą rekomendacją jego organizacyjnych umiejętności jest fakt, że udało mu się sprowadzić rok temu na Reggae-Dub-Festiwal w Bielawie Gentlemana, chyba najjaśniejszą europejską gwiazdę jamajskiego brzmienia.

Taki duet selektorów gwarantował wysoki poziom imprezy. Niestety, nie gwarantował zadowalającej frekwencji. Przez pierwsze dwie godziny parkiet świecił pustkami, a liczba gości Alter Ego niewiele przewyższała liczbę selektorów. Jak zawsze żywiołowy Radrik początkowo był jedynym, który tańcem celebrował kojące jamajskie dźwięki. W końcu jednak parkiet zaczął nieśmiało się zapełniać. Niewiele było dancehallu, zdecydowanie dominowało spokojne, nastrojowe, a jednak ekstatycznie porywające reggae „starszej daty”. Ci nieliczni, którzy odwiedzili tego wieczoru Alter Ego, nie mogli nie dać się wciągnąć w rozkoszny nurt rzeki „muzyki miłości”, płynącej prosto z Jamajki. Z najstarszych, najczystszych gatunkowo riddimów. Selekcja ukierunkowana na tradycyjne, spokojne, najbliższe korzeni reggae zdała egzamin. Aby to stwierdzić, wystarczył rzut oka na parkiet już około godziny 23ej- może nie pękał w szwach, ale wręcz emanował pozytywną energią, udaną zabawą.

Tak więc „Dobre reggae” okazało się trafnym tytułem dla imprezy Radrika i Obory Rekords. Mogło brakować polskich akcentów, rodzimych kawałków reggae` owych. Ale to już kwestia charakteru imprezy. Jednak obiektywnym minusem była wspomniana frekwencja. Imprezy reggae wciąż jeszcze u nas nie mają zbyt dobrej reklamy. Promocja na pewno jest potrzebna, inaczej dalej w Szczecinie będzie słychać jedynie o „plastikowych” wykonawcach. I ci jedynie wykonawcy będą się u nas szczycić szeroką publiką. A więc promujmy lepiej jamajskie imprezy w naszym mieście, co by podwyższać standardy kulturowe lokalnej społeczności. Pozostaje jednak być może przykre pytanie- czy nawet przy bardzo dobrej reklamie, reggae ma szansę poszczycić się większą frekwencją na imprezach? Niestety, ten gatunek w dalszym ciągu nie znalazł sobie mocnego miejsca na polskiej i szczecińskiej scenie muzycznej.

Foto: Piotr Sirota