Chociaż w Arenie Szczecin odbywały się już wydarzenia muzyczne, to najlepszym sprawdzianem jej akustyki był dopiero wczorajszy występ. Christ Botti po raz kolejny zahipnotyzował publiczność dźwiękiem swej trąbki.
Dobrze znane 
 
Program całego show składał się z utworów dobrze znanych. Część z nich Botti zagrał trzy lata temu, kiedy wystąpił na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich.  Tym razem rozpoczął od kompozycji Joaquina Rodrigo “Concierto de Aranjuez”, by następnie prezentować słynne utwory jazzowe i popowe. Usłyszeliśmy jeszcze m.in. temat z filmu „Cinema Paradiso” z piękną  partią  skrzypiec w wykonaniu Lucii Micarelli, "Hallelujah" Leonarda Cohena, "The look of love" Burta Bacharacha czy  “La Belle Dame Sans Regrets.” (znany z płyty "Mercury Falling" Stinga). 
 
Najjaśniejsza gwiazda
 
 Chris wydobywał ze swej trąbki, imponujące precyzją i intensywnością, dźwięki. Koplementował też jednak także muzyków towarzyszących mu na scenie. Geoffrey Keezer zostałprzez niego nazwany "najjaśniejszą gwiazdą pianistyki", a szczególne słowa uznania skierował do brazylijskiego gitarzysty Leonardo Amuedo, którego przedstawił wówczas gdy przyszedł czas na wykonanie utworu "We Are Not Alone" z repertuaru Michaela Jacksona. Pozostali  instrumentaliści, których umiejętności mogliśmy wczoraj ocenić, to Billy Kilson (perkusja), Andy Ezrin (klawisze) i Richie Goods (bas), a wokalnie w wielu utworach pokazała swoje możliwości Sy Smith. 
 
W dalszej części występu usłyszeliśmy "Flamenco Sketches" z płyty "Kind of Blue" Milesa Davisa oraz podniosłą  "Italię". Gdy ten utwór był wykonywany, na scenie pojawił się operujący stylem bel canto, George Komsky. Kiedy zaś wróciła Sy, oboje z Chrisem zdecydowali się zejść ze sceny. Ona śpiewała, a on nadal grał, ale już na płycie hali, przechadzając się między stolikami strefy vip. To na pewno był jeden z  najbardziej emocjonujących fragmentów występu.
 
W bliskiej odległości 
 
Jednak chyba jeszcze ciekawszy był finał. Wówczas Chris zaprezentował "My Funny Valentine" i zaprosił widzów pod scenę, a oni bardzo chętnie porzucili miejsca przy stolikach by bawić się w bliskiej odległości od muzyków. To jednak jeszcze nie było wszystko, bo także łowcy autografów zostali usatysfakcjonowani. Kilkanaście minut po  zakończeniu wydarzenia, uśmięchnięty Chris zaczął sesję podpisywania płyt i biletów. Chyba wszyscy byli zatem zadowoleni z wizyty w hali na Szafera.   
 
Wczorajszym występem  Botti otworzył trasę po Polsce, podczas której wystąpi jeszcze w Gdyni, Wrocławiu, Zabrzu, Warszawie i Poznaniu.