„Ja mam już serdecznie dość podnoszonych co kilka lat, wraz z nadejściem nowych urzędników - „poszukiwań serca Szczecina”. To serce od średniowiecza jest w jednym miejscu. W tej chwili jest po zawale, transfuzji i dziesiątkach innych operacji, ale cały czas jest w tym samym miejscu!” – pisze dr hab. inż. arch. Krzysztof Bizio o urbanistycznych związkach Szczecina z Odrą w obszernym komentarzu przesłanym do mediów.

Przyczynkiem do powstania tekstu była informacja o planach budowy pod Trasą Zamkową parkingowca. Autor tłumaczy dlaczego jest przeciwny takiemu rozwiązaniu i kreśli swoją wizję urbanistycznego rozwoju Szczecina nad Odrą.

Krzysztof Bizio jest aktywnym architektem, dramatopisarzem, kierownikiem Katedry Architektury Współczesnej, Teorii i Metodologii Projektowania na Wydziale Architektury Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.

Dr hab. inż. arch. Krzysztof Bizio o parkingowcu i sercu Szczecina bijącym nad Odrą

Kilka tygodni temu przeczytałem informację, że pod Trasą Zamkową na fragmencie pomiędzy Wałami Chrobrego a dzisiejszym zespołem staromiejskim, planowana jest realizacja nowego budynku parkingowego. Równocześnie dwie myśli przebiegły mi przez głowę, po pierwsze pomyślałem – „to niemożliwe”, ale chwilę potem do tej pierwszej doszła i druga myśl – „jakże to typowe”. „Niemożliwe” wydało mi się to dlatego, iż miałem wrażenie, że władze miasta prowadzą politykę nadodrzańskich bulwarów, która co prawda dopiero się tak naprawdę zaczyna, a „typowe” bo na to miejsce spadło już tyle urbanistycznych nieszczęść, że i to jedno nie zmieni ogólnego wyrazu. Pomysł ten uzmysłowił mi jednak po raz kolejny, jak bardzo w naszym mieście brakuje debaty na temat jego przestrzennego rozwoju i jak bardzo wszystko jest tu chwiejne i zależne od przypadkowego kaprysu. Powyższa konstatacja skłania mnie do wyrażenia swojej opinii w tej kwestii.

Na początku chciałbym jasno zadeklarować, że jestem przeciwnikiem realizacji budynku parkingowego pod Trasą Zamkową i jego forma nie ma tu żadnego znaczenia. W moim przekonaniu pomysł ten pogłębiłby jedynie dysfunkcję tego miejsca. Chciałbym też powiedzieć, iż uważam, że priorytetowym elementem rozwoju urbanistycznego Szczecina jest jak najbardziej zbliżony powrót formy zespołu staromiejskiego do postaci sprzed zniszczeń II wojny światowej, oraz realizacja nowoczesnej Łasztowni, co sumarycznie da szansę na prawdziwy powrót Szczecina nad Odrę, a w konsekwencji stworzy jej metropolitalny wizerunek. Trzeba tu poczynić zastrzeżenie, że znaczna część urbanistycznego odtworzenia zespołu staromiejskiego jest niemożliwa, głównie ze względu na budowę zespołu mieszkaniowego powstającego na tym terenie od połowy lat 50. XX w. Powstałe budynki należy jednak w miarę możliwości otaczać nową zabudową, tak aby próbować przywrócić na możliwie dużych obszarach historyczną siatkę urbanistyczną. Tylko takie działania mogą w perspektywie wielu lat doprowadzić do częściowego odtworzenia prawdziwego centrum miasta, co ma fundamentalne znaczenie dla całego układu przestrzennego Szczecina, który od końca XIX w. powstawał poprzez „obrastanie” Starego Miasta. O ile istniejącą zabudowę historyczną należy uwzględniać w planach rozwojowych, o tyle elementy komunikacji, w tym szczególnie powstający od lat 50. XX w. układ dróg, powinien zostać skorygowany. Za kluczowe w tym względzie uważam dwie inwestycje: po pierwsze wprowadzenie podziemnego tunelu biegnącego wzdłuż Odry, który pozwoliłby na przesuniecie całej linii zabudowy nad rzekę, a po drugie doprowadzenie do rozbiórki Trasy Zamkowej.

Zdaje sobie sprawę, że obydwa postulaty wydają się być obecnie „trudne do wyobrażenia”, ale w mojej opinii powinny one wyznaczać perspektywy rozwojowe zarówno fragmentu miasta, jak i szerzej wizji rozwoju centrum. Pozwolę sobie na wspomnienie dotyczące prof. Stanisława Latoura, który jako nestor szczecińskich konserwatorów zabytków, zajmował się także procesami odbudowy zespołu staromiejskiego. W latach 90. XX w. wydawał on jako ćwiczenie projektowe w czasie swoich zajęć z przedmiotu „Konserwacja zabytków” projekt „Rozbudowy i adaptacji hotelu Arkona”. Hotel Arkona powstał bez poszanowania historycznego układu urbanistycznego i położony był na dwóch historycznych kwartałach oraz fragmencie ulicy. Z perspektywy prób odtworzenia historycznego układu stanowił „znaczącą trudność projektową” i niweczył w istocie próby powrotu do historycznej siatki urbanistycznej. Profesor wraz ze studentami wymyślał jednak pomysły na dobudowę do Arkony nowej zabudowy, która to dawałaby choć częściową namiastkę historycznego układu. Kiedyś zebrałem się na odwagę i zapytałem Profesora – dlaczego po prostu nie założymy rozbiórki Arkony? Spojrzał na mnie i powiedział, że trzeba szukać realnych rozwiązań. W pełni się z nim wtedy zgadzałem, bo pomysł rozebrania budynku wydawał się niemożliwy wtedy do realizacji. Dziś budynek Arkony już nie istnieje, a w jego miejscu powstaje zabudowa przywracająca historyczny przebieg układu urbanistycznego.

W Europie jest kilka przykładów wprowadzania podziemnych tuneli, które pozwalały na przywrócenie historycznego układu urbanistycznego, bądź pozwalały miastom na ponowne bezkolizyjne dojście do rzek. W Polsce najbardziej znanym przykładem jest Warszawa. Pamiętam ożywione dyskusje przed rozpoczęciem realizacji tunelu na Powiślu. Wzbudzało to między innymi duże obawy moich mieszkających tam od lat przyjaciół. Dziś po zakończeniu inwestycji, kiedy to dostęp do rzeki stał się swobodny, pojawiły się tam nowe inwestycje publiczne i kwartały mieszkaniowe, ci sami przyjaciele mówią, że żałują, iż tunel nie jest jeszcze dłuższy. Brak podobnego rozwiązania w Szczecinie powoduje powstanie swoistego urbanistycznego erzacu. O przypadkowości tego rozwiązania świadczyć może zakończona ostatnio na Podzamczu realizacja Wielkiej Odrzańskiej. To skądinąd interesujące architektonicznie rozwiązanie, poprzez swoją urbanistyczną fragmentaryczność, która wynika z zapisów planistycznych odtwarzających tylko część zabudowy i odcinająca niczym chirurgicznym nożem kolejne jej fragmenty, sprawia wręcz filmowe wrażenie, że za chwile po nakręceniu kolejnych ujęć, ktoś rozbierze całość tych dekoracji.

U początków obecnej Trasy Zamkowej znajduje się swoisty skandal związany z wyborem pracy skierowanej do realizacji. Początkowo zakładano jej inny przebieg i włączenie potężnego strumienia samochodów w inną część miasta. Stało się jednak inaczej i dziś zbieramy tego owoce. Tak poprowdzony węzeł komunikacyjny rzutuje na Łasztownię, ale przede wszystkim dekomponuje przestrzeń pomiędzy Starym Miastem a Wałami Chrobrego. Czy gdyby Trasa nie istniała byłyby wątpliwości, co do słuszności przywrócenia lokalizacji Miejskiego Teatru zamykającego historyczną oś? Argumentów można by podać więcej. Zdaję sobie sprawę z ogromu nakładu finansowego i problemów logistycznych, ale stoję na stanowisku, że właśnie taka zmiana jest właściwym wyzwaniem rozwojowym dla naszego miasta.

Obecną sytuację porównać by można do takiej oto historii. Na podwórze przed naszym domem, gdzie przez lata pielęgnowaliśmy kwiatowe rabaty, rosła trawa, a nawet z boku wiosną zakwitały dwie magnolie, przyszła burza. Kiedy nawałnice już odeszły, okazało się, że nie zostało zbyt wiele z naszej pracy i powstało pytanie - co robić dalej? Wtedy to jednak, trzeba to powiedzieć uczciwie, większość pomyślała, że ma już dość starego trawnika i „teraz zrobi coś na skalę naszych możliwości”. Zamiast płaskiego do tej pory terenu, zwieziono więc ziemię i usypano „górkę”, na której postawiono nawet ławki i uliczne lampy. Na początku pomysł ten wywołał wręcz euforię, bo można było wreszcie opalać się na grzbiecie „nowej górki”! Z czasem jednak zaczęto dostrzegać także problemy, bo przez „górkę” nie sposób było normalnie wjechać na podwórze, a przede wszystkim zrobiło się tak jakoś ciemno... Zniknął miły letni klimat, nie było miejsca do długich rozmów, ulotniła się też woń magnolii, a do tego wandale połamali uliczne ławki i lampy. Radzili więc mędrcy, co z tym zrobić? Powstawały różne, czasem wręcz fantastyczne pomysły, inicjatywy i programy. Część osób popadła w nostalgię, wydawano więc książki, tworzono internetowe portale, w których zachwycano się starymi widokami, ale kiedy przychodził czas podejmowania decyzji, nikt głośno nawet nie mówił o tym, aby pozbyć się niechcianej „górki”, wszyscy radzili natomiast, jak ją upiększyć. I tak oto wszystko kręciło się dalej wokół „górki” i tylko na starych zdjęciach pozostało to uczucie piękna i lekkości naszego starego trawnika.

Zastanawiam się, co musi się stać, aby tory szczecińskiego myślenia wreszcie uległy zmianie? Co musi się stać, aby tak naprawdę zacząć realizować koncepcje Floating Garden 2050, która zakłada powrót miasta nad wodę? Czy musimy chodzić „wokół naszej górki” udając, że jest wspaniała, albo twierdząc, że nic nie możemy z nią zrobić? Od decyzji wytyczających kierunkowy rozwój miasta jest właśnie miejska polityka. Ja mam już serdecznie dość podnoszonych co kilka lat, wraz z nadejściem nowych urzędników - „poszukiwań serca Szczecina”. To serce od średniowiecza jest w jednym miejscu. W tej chwili jest po zawale, transfuzji i dziesiątkach innych operacji, ale cały czas jest w tym samym miejscu!