Bass Planet 2012 upłynęło w rytm break beatu, techno, electro i electrotechno. Na trzech scenach pojawiło się łącznie ponad 20 didżejów z różnych krajów, wśród których większość sław pochodziła z Niemiec. Największą atrakcją na pewno były urodziny gwiazdy tego wydarzenia – Westbama.

„Kto kombinuje ten żyje”

Gdy pojawiłem się o godzinie 23:00 przed wejściem do klubu od razu rzuciła mi się w oczy długa i dość nieregularna kolejka niecierpliwych imprezowiczów. Nie zdziwiło mnie to, że spora część z nich próbowała kombinować na różne sposoby, żeby dostać się do środka jak najszybciej. Jednakże, czujni ludzie oczekujący na wejście dość głośno i wyraźnie (czasem nie pomijając popularnych wulgaryzmów) dawali ochroniarzom do zrozumienia jak długo już czekają i kto bezczelnie ominął barierki mijając całą kolejkę. Co najdziwniejsze – niektórym udawał się ten manewr i z marszu byli wpuszczani do środka.

Uroki imprezy

Po wejściu do klubu w oczy od razu rzuciła mi się ogromna ilość ludzi ciągle przemieszczających się w różne strony. Nierzadkim widokiem byli osobnicy, którym barki i łokcie służyły za taran do torowania sobie drogi przez tłum. Przy ścianach piętrzyły się puste butelki i plastikowe kubeczki, a na podłodze często można było zobaczyć kałuże rozlanych napojów. Imprezowicze dość szybko poradzili sobie z brakiem odpowiedniej ilości koszy na śmieci.

Trochę o muzyce

Obszedłem wszystkie 3 sceny. Pierwsza znajdowała się w głównej sali HeyaClubu. Druga - najmniejsza – była w wypełnionym dymem papierosowym pomieszczeniu. Trzecia, największa scena stała w tzw. Arenie, która na potrzeby eventu została otwarta i połączona korytarzem z budynkiem klubu. Tam swoje sety prezentowały gwiazdy tego wydarzenia, m.in. Westbam, Hardy Hard, Marten Horgen, Baymont Bross, czy jedyna wśród DJów dziewczyna – Lady Waks.

Ze wszystkich występów właśnie jej przypadł mi najbardziej do gustu. Mieszanie tempa, efektów i stylów (głównie break beatu i lżejszej odmiany dubstepu) ewidentnie poruszyły szczecińską publikę. Sama też nie stała sztywno przy deckach, tylko wręcz bawiła się i tańczyła, co jeszcze bardziej zadziałało na klubowiczów. Ludzie energicznie podrygiwali i ruszali się do rytmu wśród rozrzuconych po podłodze butelek kłębów dymu tytoniowego i rozbitego szkła.

Po niej stery przejął Westbam. Solenizant pokazał jak można świetnie spędzić swoje urodziny i miał okazję zobaczyć, jak dużo swoich fanów ma właśnie w Szczecinie. Nie zabrakło oczywiście jego znanego stylu łączącego w sobie różne gatunki i podgatunki muzyczne. Szczególny aplauz publiczności wywoływały klasyki - produkcje Westbama.

Powoli ku końcowi

Po secie Westbama - spora część publiki zdecydowała udać się do domu. Dwa sety później - około godziny 4:00 na terenie imprezy zostały już tylko nieliczne grupki osób.

Cieszy fakt, że Szczecin staje się coraz bardziej rozpoznawalnym punktem na klubowej mapie Polski, a z każdą odbytą się tego typu imprezą w naszym mieście organizatorzy zdobywają nowe doświadczenia w planowaniu przyszłych wydarzeń.

Autor: Aleksander Lasocki