W piątek (05.10.2007 r.) w SCK Kontrasty odbyła się szósta edycja metalcore’owej imprezy Burn Your Hate. Podczas kilkugodzinnego koncertu zaprezentowało się pięć zespołów.
Zgodnie z niepisaną koncertową regułą, która zazwyczaj zachodzi, Burn Your Hale rozpoczęło się z opóźnieniem. Na scenie pierwszy ukazał się poznański zespół The Old Cinema i w ten sposób rozpoczął się seans dobrej muzyki. The Old Cinema określa swoją muzykę jako połączenie hardcore’u, rocka i metalu. Członkowie zespołu grają aktualnie, lub udzielali się kiedyś, w takich zespołach jak: Zion, Faust Again, Noisesession, La Aferra, None, Bare Assed, Neurothing, Cambrel. Zagrali bardzo dobrze, spodobał mi się ich miks delikatności z ostrością – normalnego wokalu i melodyjnych gitar z mocnym, krzyczącym głosem i ciężkimi riffami. Spodobać się musiało to także publice, która rzuciła się w żywiołowe pogo (http://www.myspace.com/theoldcinema ).

Po przerwie, podczas której zmieniano instrumenty, wkroczył Godsend, który był mistrzem całej ceremonii koncertowej – organizatorem. Szczególne zasługi w organizacji Burn Your Hate, jak głosi strona imprezy, należy przypisywać wokaliście Godsenda o pseudonimie Hyeev, który podczas wszystkich koncertów widoczny był w Kontrastach i czuwał nad wszystkim. Jaką muzykę tworzy Godsend? Ogółem mówiąc metalcore’ową. Choć o czystości gatunkowej ciężko mówić, jak w przypadku wielu innych zespołów, ponieważ wiele kapel nie chce zamykać się w sztywne ramy. Godsend dał energetyczny, mocny koncert. Wybitni znawcy grupy powiadają, że najlepszy w karierze, a i ja tak sądzę. Publiczność szalała i mogliśmy ujrzeć bardzo mocne pogowanie, jakie nie zdarza się na każdym koncercie. Hitem wśród publiki okazał się cover Bon Joviego It’s My Life (http://www.myspace.com/enterthegodsend ).

Po grupie Godsend mieliśmy kolejną przerwę, po której pokazał się zespół Searching For Calm (grający hardcorowe emo), który ze spokojem jednak nie ma nic wspólnego, chyba że rozciągniemy dalej horyzonty interpretacyjne i dojdziemy do wniosku, że zespół osiąga spokój, grając taką muzykę. Może śpiewając, spala swą nienawiść i odnajduje spokój. Searching For Calm grali bardzo żywiołowo, jak wszystkie zespoły tego wieczoru. Frontmen prócz śpiewania, grał na gitarze, trzęsąc szybko głowa. Cały zespół wyrażał wiele ekspresji ciałem – ciężko opisać jak to wyglądało – trzeba było to ujrzeć – szybkie i niepowłóczyste, bez specjalnych pochyleń, niemal machinalne machanie głową (http://profile.myspace.com/index.cfm?fuseaction=user.viewprofile&friendid=30484171 ).

Kolejną grupą na scenie byli In A House Of Brick, których występ przypomniał mi trochę popisy wokalne i instrumentalne zespołu Stanley Kubi (http://www.rozrywka.wszczecinie.pl/imprezy_clubbing_koncerty/relacje/9752/Znakomity_koncert___The_Usaisamonster_i_Stanley_Kubi ), choć oczywiście In A House Of Brick wykonuje zupełnie inną od Francuzów muzykę – znacznie mocniejszą. To Hardcorowy zespól, zaskakujący zmianami tempa i ciekawymi dźwiękami, których jednak, z powodu niedostosowanej do ich grania akustyki, nie można było wszystkich wychwycić (http://www.myspace.com/iahob ).

Ostatnią gwiazdą tego dnia był zespół Mothra z Opola., który swoją muzykę określają jako Melodramatic Popular Song. Mothra istnieje od przełomu 2000/2001 roku i widać jej doświadczenie muzyczne. Określenie melodramatic w stosunku do ich muzyki zdaję się być zgrywą, ponieważ zespół zagrał mocno, a wokalista, nie szczędził płuc i gardła, dopóki… nie wyłączono Mu mikrofonu! Okazało się, że koncerty trwają za długo i Mothra musi ucierpieć i skrócić swój występ. W kontrastach o 22 zaczyna się dyskoteka pod nazwą Śmierć dyskotece i część przybywających na nią gości nie była zainteresowana koncertem. Szkoda bo, Mothra powinna mieć możliwość zagrania zaplanowanej listy utworów (http://www.myspace.com/mothra ).

Burn Your Hate, pomimo wad, okazało się bardzo dobre, choć fakt, że w tym czasie odbywał się inny koncert, zabrał część publiki. Impreza skończyła się po 23 i część publiczności, zwłaszcza młodszej, nie wytrwała do końca, a było warto. Zbyt męczą na koncertach długie przerwy poświęcane na zmianę sprzętu, choć ich pewnie nie można uniknąć. Dobrze, że wynagrodzeniem za czekanie jest dawka mocnej muzyki, spalającej złe emocje i wyzwalającej energię. Czekamy na kolejną edycję.