To był szczególny koncert. Nie tylko za sprawą obecności wśród publiczności konsula honorowego Ukrainy – Henryka Kołodzieja. Wszystkim widzom, którzy przyszli na występ grupy Dagadana i zasiedli przy stolikach ustawionych pod sceną „Słowianina” w wieczór 12 lutego, udzielił się ciepły nastrój emanujący ze słów i muzyki proponowanych przez to trio.



Dagadana to zespół, który można było zobaczyć w Szczecinie już w ubiegłym roku (kiedy to grali we Free Blues Clubie), ale wówczas mieli w dorobku fonograficznym jedynie promocyjną pięcioutworową płytę – „Wygadana”. Teraz przyjechali do Szczecina w ramach dużej trasy koncertowej promującej świeżo wydany (nakładem Offside Records) album debiutancki „Maleńka”. Trudno jednoznacznie sklasyfikować rodzaj muzyki, który znajdziemy na tym wydawnictwie, ale właśnie na tym polega jego siła. Elementy jazzu, folku umiejętnie powiązane z drum`n`bassowymi efektami elektronicznymi składają się przekaz proponowany przez tę multikulturową formację. Główną postacią w niej jest Daga Gregorowicz – pochodząca z Poznania. Ona śpiewa oraz wykorzystuje przeróżne przeszkadzajki (w tym zwykłe zabawki) i przede wszystkim jest odpowiedzialna za warstwę elektroniczną utworów. Ubarwia też występy swoimi zapowiedziami i anegdotami. Śpiewająca i grająca na fortepianie Dana Vynnytska (ze Lwowa) oraz Mikołaj Pospieszalski (z „tych” Pospieszalskich z Częstochowy), który jest basistą i skrzypkiem, to pozostali muzycy.


Zaczęli od utworu „Bosa na rosie”, prezentując dużą dawkę wysmakowanych i precyzyjnie wykonanych dźwięków, wzbogaconych o głosy obu pań. Podczas tego półtoragodzinnego przedstawili praktycznie wszystkie numery ze swej płyty, w tym oczywiście także bardzo dobrze znane z radiowych anten „Tango”, „Świniorza” (w którego wstępie dźwięki kontrabasu bardzo dowcipnie imitują kwiczenie) czy poznane na wymienionej wcześniej płycie promocyjnej utwory „Roman”, „Akademia” i „Szumila leszczyna”. Dla części widzów, w tym pana konsula, na pewno najbardziej pamiętny będzie utwór „Dagadana”. Do jego wykonania muzycy zaprosili na scenę czwórkę przedstawicieli publiczności. Każdy otrzymał jakiś instrument i w tak poszerzonym składzie, zespół przedstawił spontaniczną wersję tej piosenki. W innych kompozycjach także reszta widzów wzięła czynny udział (klaszcząc), tak więc wytworzyła się bardzo sympatyczna atmosfera, sprzyjająca pozytywnym emocjom. W finale jeszcze raz usłyszeliśmy piosenki „Szumila leszczyna” i „Tango”.