Ten znakomity amerykański pianista Polskę odwiedza regularnie. Jednak w Szczecinie jeszcze do tej pory nie wystąpił, choć nasza Filharmonia gościła już wielu laureatów Konkursu Chopinowskiego. Koncert Garricka Ohlssona, 1 marca w tym miejscu był zatem wydarzeniem szczególnym.
Najważniejszy laur
Na fortepianie zaczął grać w wieku ośmiu lat, a edukację otrzymał w Nowym Jorku, najpierw w Westchester Conservatory of Music, a następnie w Juilliard School. Jest zdobywcą pierwszych nagród wielu prestiżowych konkursów, ale pytany o ten najważniejszy laur, wskazuje zwycięstwo w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina. Dokonał tego w 1970 roku i ten sukces stał się początkiem jego wielkiej kariery.
W 2015 roku był jurorem tego tak bliskiego mu festiwalu, a w ubiegłym nagrał dla Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina dwa recitale chopinowskie: na fortepianie współczesnym i historycznym. Niewątpliwie ten kompozytor jest dla niego bardzo ważny, ale do Szczecina Ohlsson przyjechał po to by wykonać dzieło Beethovena - IV Koncert fortepianowy G-dur, zwany „Skowronkowym”.
Kilka zdań po polsku
Zanim artysta usiadł przy fortepianie, na ekranie nad sceną wyemitowany został krótki film wprowadzający, na którym pianista wraz z dyrygentem i dyrektorem artystycznym FS, Rune Bergmannem, omówili program wieczoru. Ohlsson powiedział kilka zdań po polsku, zaznaczając, że ten koncert Beethovena ceni najbardziej. Niewątpliwie dał temu później wyraz, wykonując tę niezwykłą kompozycję powstałą w 1806 roku - była to powściągliwa, ale znacząca i precyzyjna interpretacja. Przedstawił ją z towarzyszeniem szczecińskich filharmoników pod dyrekcją Bergmanna, wzbudzając bardzo ciepłe reakcje widowni.
Chopin w dogrywce
Odwdzięczył się za nie dwoma nadprogramowymi utworami i oczywiście zdecydował się zagrać Chopina. Z jego dorobku wybrał słynny Mazurek cis-moll op.50 nr 3. Wykonanie publiczność przyjęła owacjami. Warto przypomnieć, że w 1970 poza główną nagrodą konkursu otrzymał też specjalne wyróżnienie od Polskiego Radia, za najlepszą interpretację mazurków.
W drugiej części wieczoru orkiestra FS przedstawiła inną „czwórkę” Beethovena – skomponowaną w podobnym czasie, IV Symfonię B-dur op.60. Co prawda mniej popularną od trzeciej i piątej, ale cenioną przez krytyków i innych kompozytorów. To dzieło, które Robert Schumann opisał mianem "smukłej Greczynki pomiędzy dwoma nordyckimi olbrzymami" i faktycznie jej pogodny, liryczny nastrój, może takie słowa uzasadniać. Kompozytor wykazał się nie tylko inwencją, ale też humorem, włączając w strukturę utworu, wiele żartobliwych niuansów. Szczecinianie zapewne docenili nie tylko te akcenty, ale też finał, który jak to napisał w programie wydarzenia, Piotr Urbański „pędzi naprzód z imponującą gwałtownością: ustawicznie powracające kaskady szesnastek w smyczkach, utrzymują materię dźwiękową w ciągłym ruchu”.
W kolejny piątek, 8 marca, w cyklu Virtuoso zaprezentuje się bardzo ceniony altowiolinista, Nils Mönkemeyer, który przedstawi „Koncert altówkowy” Alfreda Schnittke.
Komentarze
0