– Poza organizmem – czyli poza komórką ludzką – wirus ma małe szanse przetrwania, dlatego nadal największym czynnikiem ryzyka jest bliski kontakt z osobą zainfekowaną. Nie donoszono dotąd o przypadkach zarażonych bez żadnego kontaktu – mówi dr n. med. Izabela Tomasiewicz ze szczecińskiej przychodni Balticmed.

Rozmowa z ekspertem: dr n. med. Izabela Tomasiewicz ze szczecińskiej przychodni Balticmed.

Czy możemy zarazić się koronawirusem jadąc windą, w której wcześniej jechała osoba zarażona? Albo łapiąc za poręcz w tramwaju?

Według najnowszych danych, podawanych m.in. przez WHO, koronawirus utrzymuje się w powietrzu ok. 3 godzin (czas półtrwania, czyli czas, po którym stwierdzamy połowę stężenia początkowego – w powietrzu wynosi ok. 1,5 godziny). Na tekturze aktywnego wirusa izolowano do maks. 24 godzin, na miedzi do 4 godzin. Na plastiku wirus występował do 3 dni, na stali do 2 dni. Powyższe dane brzmią może przerażająco, jednak ludzie muszą wiedzieć o tym, że ten maksymalny czas dotyczy nielicznych „sztuk” – jest to poniżej 0,1% materiału początkowego. Czyli infekcja jest możliwa w zasadzie tylko teoretycznie!

Jakie więc sytuacje mogą być dla nas najbardziej niebezpieczne?

Poza organizmem – czyli poza komórką ludzką – wirus ma małe szanse przetrwania, dlatego nadal największym czynnikiem ryzyka jest bliski kontakt z osobą zainfekowaną. Nie donoszono dotąd o przypadkach zarażonych bez żadnego kontaktu. W tym kontakcie odległość i czas przebywania także mają znaczenie – im dłużej przebywamy w tym samym pomieszczeniu, tj. oddychamy tym samym powietrzem, tym ryzyko jest większe. Jeśli osoba zainfekowana dodatkowo kaszle, to rozrzut powietrza z jej płuc dochodzi do 2-3 metrów. Niestety do transmisji nie jest konieczny kaszel. Wystarczy niestety samo oddychanie. Ryzyko rośnie wraz z zakaźnością osoby zakażonej – ci bezobjawowi są mniej zakaźni niż osoby z objawami.

Skoro wirus przenosi się drogą kropelkową, to po co apele o częstsze mycie rąk i dezynfekcję dotykanych powierzchni?

Głównie po to, aby przy okazji nie zainfekować się innymi patogenami. Minimalizujemy w ten sposób ryzyko zachorowania np. na ciężką biegunkę, która poprzez odwodnienie osłabi nasz organizm, co może doprowadzić do cięższego przebiegu COVID-19. Samo mycie rąk zapobiega bardzo wielu chorobom. Jednak nie działa bezpośrednio na SARS-Cov-2. Pamiętajcie, że wirus nie wnika przez skórę, ale poprzez śluzówki już tak. Dlatego trzeba wyrobić w sobie nawyk nie dotykania nosa, buzi i oczu.

A jak to jest z tymi maseczkami? Najpierw nie działały, a teraz nagle działają? Czy ktoś nas okłamywał?

Nie. Nikt nikogo nie okłamywał. To nie jest odpowiedź: typu białe lub czarne.

Wobec dramatycznych doniesień z całego świata próbujemy za wszelką cenę zatrzymać transmisję wirusa, sięgając po różne rozwiązania. Maseczki należą jednak do tych mniej efektywnych. Przy założonej maseczce i tak oddychamy powietrzem, które nas otacza. Jeden oddech to ok. 500ml, zatem jeśli wokół nas są rozpylone cząsteczki wirusa, to i tak je „zassiemy” z oddechem. Nie zmienia to faktu, że pomimo bardzo małej skuteczności zmniejszamy w jakikolwiek sposób ryzyko zakażenia. A to w obecnej sytuacji na wagę złota.

Jak więc świat powinien walczyć z koronawirusem?

Próbujemy połączenia wszystkich możliwych działań naraz: noszenia maseczek oraz rękawiczek przez jak największą liczbę osób, ograniczenia w przemieszczaniu się bez konieczności, odstępów min. 2 m w kolejkach itp. Każda z tych czynności ma skuteczność może około 5%, ale jak je nałożymy na siebie, to wszystko razem wzięte powinno dać nam przynajmniej 20-30% mniejsze tempo narastania zakażeń, a wobec milionów da nam to istotną dla wydolności służby zdrowia liczbę.

Do mało – ale jednak – skutecznych czynników zewnętrznych dodajmy słońce, które też nam w niewielkim stopniu sprzyja.

Czy jest szansa, że nadchodzące lato i więcej słonecznych dni „osłabi” siłę wirusa? Dane z Afryki nie są pomyślne.

Gdyby w Afryce zastosowali podobne działania systemowe jak w Europie, wyniki na pewno byłyby lepsze. Nie jestem optymistką jeśli chodzi o spolegliwość afrykańskich narodów do zaleceń rządowych. Najbardziej skuteczne jest promieniowanie UV-C, które dociera do Ziemi w niewielkim stopniu – na szczęście, bo jest wybitnie szkodliwe – dla człowieka może wystąpić ryzyko uszkodzenia skóry i oczu. Promienie UV-B też mają takie działanie, jednak słabsze. Dla przykładu: kilka minut dezynfekcji lampą UVC (rutynowo stosowaną w placówkach medycznych), to kilka godzin nasłonecznienia. Przewagą natury jest to, że gdy dzień już wstanie, to przy bezchmurnej pogodzie słońce rozpoczyna swoją pracę na pełnych obrotach i już się nie zatrzymuje.

Przy jakiej temperaturze wirus jest najgroźniejszy?

Jego żywotność w 4 st. C to ok. 14 dni, w 22 st. C – ok. 7 dni, w 37 st. C– ok. 1 doba, w 56 st. C – ok. 30 min, w 70 st. C ok. 5 minut. Co oznacza w praktyce, że gotowane potrawy są zupełnie bezpieczne. Nie musimy się też obawiać wody z kranu. W wodzie pitnej w ogóle nie powinno być wirusa, gdyż powszechny proces uzdatniania wody niszczy zarówno wirusy, jak i inne liczne patogeny.

A co z wilgotnością powietrza? Powinniśmy często wietrzyć mieszkania czy wręcz przeciwnie?

Zaskakujący jest fakt, że mała wilgotność sprzyja wirusowi! Zwykle było odwrotnie. To tłumaczy szybszą transmisję wirusa na wycieczkowcu Diamond Princess – klimatyzacja zwykle wysusza powietrze. Czyli aktualnie klimatyzatorom mówimy „nie”. W biurach i domach raczej należy wietrzyć pomieszczenia, otwierając okna.

Co jeśli nie będziemy stosować się do zaleceń władz i nie ograniczymy kontaktów z innymi?

Wzrost zakażeń jest „zagwarantowany” przez ruch osób bezobjawowych. Niestety te osoby nie mają świadomości jakie zagrożenie stanowią dla innych. Jednak zatrważające są informacje o nierozsądnych, samolubnych osobach z nałożoną oficjalnie kwarantanną i zdiagnozowanym już zakażeniem, wychodzących i łamiących zasady samoobserwacji. Takie nieodpowiedzialne osoby nie biorą pod uwagę reszty społeczeństwa, która może być obciążona chorobami przewlekłymi, a jest zmuszona do podstawowego funkcjonowania w rzeczywistości, która nas otacza (np. zakupów).

Za oknem kusi jednak piękna pogoda, a coraz więcej osób jest już zmęczonych przedłużającą się koniecznością siedzenia w domu...

Biorąc pod uwagę liczbę zachorowań na milion obywateli, Polska z powodu szybkiej reakcji jest i tak w sytuacji lepszej niż (idąc od najgorszej) Włochy, Niemcy, USA, Francja, Hiszpania, UK, Korea Płd., Czechy. Także bardzo proszę społeczeństwo o nie narzekanie, tylko słuchanie komunikatów i stosowanie się do nich. Wszyscy jedziemy na jednym wózku. Proszę pomyśleć o naszych dziadkach, pradziadkach, o ich męstwie, odwadze podczas wojen. Obecną sytuację również można porównać do wojny. Wojny, którą po raz pierwszy możemy wygrać siedząc w domach! Co będą o nas pisać historycy za 50 lat, jeśli nie podołamy?!

Wiele osób narzeka na zbyt małą liczbę testów przeprowadzanych w Polsce. Czy najskuteczniejszą metodą walki z koronawirusem nie byłoby przebadanie jak największej grupy Polaków?

Wszyscy chcielibyśmy, aby można było przebadać całą Polskę. Proszę się zastanowić, jaki koszt stanowiłoby takie postępowanie – badanie kosztuje ok. 400 zł, pomnóżmy to razy 38 milionów Polaków – i to badanie wymagałoby niejednokrotnie powtarzania ze względu na możliwe błędy. W tej chwili wszystkie laboratoria pracują na maksymalnej wydolności, więc trzeba też pomyśleć, jak zwiększyć ich przepustowość. Póki rząd nie wymyśli sposobu na przebadanie całej populacji, to rozwój sytuacji zależy tylko od nas. To oznacza, że KAŻDEGO, kto ma JAKIEKOLWIEK objawy przeziębieniowe, grypopodobne – traktujemy jako osobę zarażoną SARS-CoV-2. Taka osoba powinna izolować się w domu, i jeśli pozostaje w dobrym stanie ogólnym, ograniczyć się do samoobserwacji. Wykonanie badań w takiej sytuacji nic nie wniesie do postępowania. Jeśli wszyscy będziemy odpowiedzialni, liczba zachorowań przestanie narastać gwałtownie.

Czy istnieją już jakieś sposoby leczenia koronawirusa? Jak to się stało, że azytromycyna, która jest przecież antybiotykiem jest skuteczna wobec tego wirusa?

To nie tak, że „losowano” sobie leki, które można by przetestować na chorobie COVID-19. Wybrano akurat takie leki, które mają sens. Testowano przecież leki na HIV – to dlatego, że wirus SARS jest wirusem posiadającym RNA, tak jak HIV. My w naszych komórkach posiadamy DNA. RNA wirusa HIV, aby było włączone do naszego DNA, musi zostać poddane odwrotnej transkrypcji do DNA. Leki na HIV właśnie to hamują. Okazały się jednak nieskuteczne, SARS niestety nie ulega odwrotnej transkrypcji. Azytromycyna jest z kolei substancją, która zaburza produkcję samego RNA. Stąd pomysł na jej przetestowanie, ponadto ma bardzo istotną właściwość – w tkankach i komórkach ma ok. 100-krotnie większe stężenie niż w surowicy! A wirusy to patogeny działające właśnie wewnątrz komórek. Niestety obecnie wycofano się również z tej teorii i zaleca się ją tylko przy nadkażeniach bakteryjnych, towarzyszących niekiedy zakażeniu COVID-19.

Dużo zostało także powiedziane i napisane o chlorochinie oraz hydrochlorochinie. Często przyczyną rozwoju choroby nie jest sam wirus, ale stan zapalny, w którym znajduje się podczas zakażenia nasz organizm. Jest to stan podobny do wojny. Wytwarza się wtedy bardzo dużo cytokin (tj. substancji umożliwiających porozumiewanie się komórek zapalnych), co może prowadzić do tzw. burzy cytokinowej. Chlorochina ze względu na swoje działanie przeciwzapalne potrafi takową wyhamować, co prowadzi do poprawy stanu ogólny chorego i umożliwia regenerację zniszczeń powstałych podczas walki toczącej się w naszym organizmie.

Czy szczepienia w okresie pandemii mogą obniżyć naszą odporność?

Nie. Szczepienia pozytywnie ją pobudzają. Jednak budują odporność tylko na konkretny patogen, który był w szczepionce. Tymczasowe wstrzymanie szczepień ochronnych było podyktowane jedynie chęcią ograniczenia przemieszczania się pacjentów potencjalnie zdrowych i zmniejszeniem w ten sposób ryzyka transmisji SARS-Cov-2. Zgodnie z obecnymi zaleceniami WHO, gabinety szczepień ponownie zaczynają swoją pracę.

A czy antybiotyki brane z powodu infekcji bakteryjnej w tym czasie obniżają odporność?

Nie, to nie tak, że antybiotyk negatywnie wpływa na nasz organizm. Jednak podczas infekcji leczonej antybiotykiem nasz układ odporności nie „nabywa” żadnych umiejętności – nie produkujemy przeciwciał. A to jest utracona szansa cennego „treningu” naszego systemu odpornościowego.

Na koniec pytanie, które wszystkich zastanawia: Dlaczego początek pandemia miała akurat w Chinach?

Tu chodzi o laboratorium ewolucji. Natura nie wybacza. Wirusy, przechodząc przez różne organizmy żywe, mogą nabyć od nich kolejne sekwencje genetyczne. Trwa to do momentu, aż któraś im się „przyda”, na przykład do zarażenia innego gatunku – tak było w tym przypadku. Wirus dotyczący nietoperzy zdołał zarazić łuskowca, a następnie człowieka. W normalnych warunkach człowiek nie bywa lub nie powinien bywać tam, gdzie łuskowiec czy nietoperz. Rasa ludzka sama generuje niebezpieczne sytuacje m.in. wkraczając w lęgowiska dzikich zwierząt. My również przekazujemy im swoje patogeny, co niejednokrotnie wywoływało plagi, które dziesiątkowały gatunki, a przyniesione były przez ciekawskich badaczy. Na chińskich marketach jest genetyczny tygielek ewolucyjny. Już w 2007 roku pisano – nie „czy”, ale „kiedy” będzie następna epidemia. No i proszę. Należy jeszcze wspomnieć, że epidemia dżumy - „czarnej śmierci” - swój początek także miała prawdopodobnie w Chinach. Przypadek?

 

Balticmed to zespół niewielkich przychodni medycznych o wysokim standardzie i nowoczesnym wyposażeniu. Powstały w odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie na wysokiej jakości usługi medyczne oraz dbałość zarówno o komfort pracy lekarzy jak i wygodę pacjentów. Ulokowane w Szczecinie i okolicznych miejscowościach placówki świadczą usługi z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Kadrę Balticmed tworzą interniści, pediatrzy i lekarze rodzinni posiadający bogate doświadczenie zawodowe oraz nieustannie podnoszący swoje kwalifikacje. Przy każdej z przychodni znajduje się laboratorium, a część placówek dysponuje również diagnostyką USG. Otwiera to dodatkowe możliwości diagnostyczne oraz ułatwia i przyspiesza proces prowadzący do rozpoznania jednostki chorobowej oraz wdrożenia odpowiedniego leczenia. Więcej szczegółów na www.balticmed.pl.