Od 2 do 5 lipca część Szczecina zostanie oddana w ręce artystów. Przyjadą oni specjalnie na spotkanie ze szczecinianami m.in. z: Norwegii, Grecji, Węgier, Włoch, Izraela, Słowacji, Indii, Rosji czy Portugalii.

Festiwal Artystów Ulicy nie jest zwykłym wydarzeniem kulturalnym. To nie jeden ze spektakli w wąskim, luksusowym pomieszczeniu, do którego wchodzi się, aby wyjść po godzinie czy dwóch, ale wielkie przedsięwzięcie „zagarniające” część miasta i przekształcające ją w  artystyczną przystań. Ten festiwal wychodzi do ludzi, a raczej daje szansę wejść ludziom w niego. Za pomocą środków jakimi dysponują  artyści uliczni stwarza się okazję do spotkania na wielu płaszczyznach. Styka się przede wszystkim artysta z widzem, ale nie jest to typowa relacja aktor-odbiorca. Twórca sztuki jest bardziej dostępny – można wziąć udział w jego warsztatach, obejrzeć jego pokaz, a wieczorem porozmawiać z nim w Piwnicy Kany. Jednocześnie ci artyści to wielkie osobowości, które wciągają przechodniów we wspólną zabawę i grę, dzięki czemu odbywa się także spotkanie widza z samą sztuką. Odbiorca często sam bierze w niej udział. Sztuka przychodzi do niego, wkracza na jego przestrzeń, wdziera się w codzienność i rozbija rutynę. Festiwal dzieje się w miejscach często uczęszczanych (np. plac Grunwaldzki)i przez to intryguje, zastanawia i nie pozwala spokojnie przejść dalej. Każe się zatrzymać. Wtedy to następuje trzeci rodzaj spotkania, często nieświadomy. Spotyka się widz z widzem. Zapracowany mieszkaniec miasta wychodząc ze sklepu z siatkami, zdziwiony przystaje i wchodzi w relacje z innymi uczestnikami zdarzenia, którzy wyszli niedawno z tego samego sklepu lub dopiero się do niego wybierają.

 

Podtytuł festiwalu: „spoiwa kultury”, wskazuje, że w tym przedsięwzięciu szukane będą także czynniki łączące ludzi z najróżniejszych zakątków świata. Jedynym z takich ponadkulturowych spoiw może być muzyka, której interpretowanie wychodzi poza ramy języka.

 

Ciekawe, że takie wydarzenie ma miejsce akurat w Szczecinie – mieście, które stosunkowo od niedawna jest polskie. Wciąż szuka swojej tożsamości, jest bardzo rozbite i wręcz chaotyczne. Nie ma jednego miejsca, do którego zawsze można przyjść mając pewność, że będzie się tam coś działo. Nie mamy Rynku z prawdziwego zdarzenia, a Miejski Ośrodek Kultury znajduje się gdzieś na uboczu. FAU może  pełnić rolę spoiwa miasta z jego mieszkańcami i przy okazji ze sztuką, na naprawdę dobrym poziomie. Aby doświadczyć czegoś poważnego, swoistego katharsis i jednocześnie dobrze się bawić.

 

Może więc warto w tych dniach zarezerwować sobie trochę czasu na prawdziwe spotkanie i uczestnictwo w Festiwalu Artystów Ulicy. Tym bardziej, że sposobów na dobre „uczestniczenie” jest naprawdę wiele.