To była jedyna, ale na pewno bardzo ważna, premiera poprzedniego sezonu w Operze na Zamku. Dokładnie 22 kwietnia zaprezentowano po raz pierwszy „Trubadura” Giuseppe Verdiego w reżyserskiej interpretacji Barbary Wiśniewskiej. W listopadzie spektakl, który został nominowany do teatralnej nagrody „Bursztynowego Pierścienia”, będzie można zobaczyć na zamkowej scenie dwa razy.
Brzemię decyzji przodków
Na zamku Hrabiego di Luny kapitan Ferrando (w tej roli Janusz Lewandowski) opowiada historię zniknięcia młodszego brata swojego pana. Dworzanie dowiadują się, że żyje jeszcze córka Cyganki która porwała dziecko, natomiast ona sama została spalona... Tak zaczyna się libretto dzieła, które w najbliższy weekend powraca na scenę Opery na Zamku w Szczecinie. „Trubadur” traktuje o tym, jak decyzje poprzednich pokoleń wpływają na życie współczesnych, oraz traumie przechodzącej z przodków na ich następców poprzez słowa i czyny, która jest trudna do wykrycia, ale niestety nieunikniona… Ta opera „zasłynęła” z mocno zawikłanej fabuły. Szczecińska prezentacja jest bardziej czytelna dla widzów, gdyż pracował nad tym dramaturg, Marcin Cecko.
Częste zmiany rytmu i stylu
Muzyka, która ilustruje opowieść, to temat do analiz i krytycznych opracowań od 170 lat – od momentu, kiedy pierwszy raz wystawiono „Trubadura” w rzymskim Teatro Apollo. Różnorodność poszczególnych fragmentów oraz częste zmiany rytmu, tempa, a nawet stylu poszczególnych partii, sprawiają, że opera jest trudna wykonawczo, ale Orkiestra Opery na Zamku pod batutą Jerzego Wołosiuka swoje zadanie wypełnia bardzo sprawnie.
Poetycka kreacja Azuceny
„Trubadur” to oczywiście bardzo duże wyzwanie także dla solistów, którzy dzieło Verdiego uważają za jedną z najtrudniejszych oper do zaśpiewania. Zdarza się, że rozbudowane solowe partie następują jedna po drugiej, a między nimi jest tylko chwila przerwy na reakcję publiczności. Tym bardziej warto docenić to czego właśnie soliści dokonują w tym spektaklu. Na wyróżnienie zasługuje sopranistka Joanna Tylkowska-Drożdż (jako Leonora), która dobrze wykorzystała swoją skalę głosu. Interesującą, wręcz poetycką kreację, stworzyła także Ewa Zeuner (w roli Azuceny), nominowana do „Bursztynowego Pierścienia” jako aktorka sezonu. Pozytywnie zaprezentował się także Dominik Sutowicz (tytułowy Trubadur, czyli Manrico). Poza tym trzeba też wspomnieć o połączonych siłach chórów Opery na Zamku oraz Akademickiego ZUT im. prof. Jana Szyrockiego, które również odegrały znaczącą rolę w spektaklu.
Absorbująca forma i kostiumy
Poza solistami na scenie można też zobaczyć zespół baletu. Autorem choreografii jest Tomasz Jan Wygoda, który tak przygotował tancerzy, by ich ruch współgrał z plastyczną sferą całej inscenizacji. Magdalena Musiał, odpowiedzialna za scenografię (i reżyserię świateł), stworzyła minimalistyczną, abstrakcyjną i „przemawiającą” za pomocą metafor przestrzeń spektaklu. W środku sceny na podwyższeniu usytuowana jest okrągła rama, przypominająca zwierciadło. Poza tym są też głazy oraz zdeformowany podest z nadpaloną podłogą pałacu, który później staje się lochem. Intrygują kostiumy Mateusza Stępniaka, które są zbliżone do XV-wiecznej mody, ale też przefiltrowane przez współczesne wzory. To wszystko sprawia, że forma szczecińskiego „Trubadura” jest absorbująca, a zatem może on zainteresować nie tylko fanów opery, ale też pozostałych widzów.
W listopadzie spektakl zostanie pokazany dwukrotnie w różnych składach. W roli Leonory wystąpią: Joanna Tylkowska-Drożdż (11.11) oraz Victoria Vatutina (12.11), w roli Azuceny każdego wieczoru zaśpiewa, Ewa Zeuner. Bilety są jeszcze dostępne.
Komentarze
25