Cysterki uprawiały tutaj winorośle, słynny August Most malował pejzaże, Fryderyk Wilhelm IV spacerował z małżonką Elżbietą Ludwiką Wittelsbach, a setki szczecinian przychodziło oglądać piękny widok na Odrę i miło spędzić czas w urokliwej restauracji. Trudno dziś w to uwierzyć, wspinając się zarośniętym zboczem, na którym dominuje ponura bryła potężnego, betonowego schronu. Wzgórze Kupały na Golęcinie od dziesiątek lat nie jest już atrakcją turystyczną, choć są gotowe pomysły, by przywrócić jego dawną świetność.

W najwyższym punkcie ma 46 metrów wysokości. Na szczyt można wejść od strony ul. Świętojańskiej lub ul. Marzanny. Wzgórze porośnięte jest zdziczałą zielenią, próżno na nim szukać porządnie wytyczonych ścieżek, a tym bardziej ławek czy innej małej architektury.

– Gdy oprowadzam tędy wycieczki, opowiadam o historii Wzgórza Kupały i pokazuję zdjęcia, ludzie patrzą na to troszeczkę jak na science fiction. Rozglądając się wokół, trudno wyobrazić sobie, jak ten teren był wcześniej zagospodarowany. Małe drzewa z fotografii wyrosły dużo wyższe i stworzyły zupełnie inny krajobraz, a po restauracji zostały tylko elementy fundamentów – mówi Artur Krzyżański, twórca Szczecińskiego Szlaku Widokowego po północnych osiedlach.

Wzgórze Elizy na cześć księżnej

Punkt widokowy istniał w tym miejscu już 200 lat temu. Dzięki pejzażowi Augusta Mosta z 1834 roku możemy zobaczyć, jak z tej perspektywy wyglądała wówczas panorama Szczecina. Wtedy było to Wzgórze Elizy, nazwane tak na cześć księżnej Elżbiety Ludwiki Wittelsbach, która spacerowała tutaj ze swoim małżonkiem, późniejszym królem Prus – Fryderykiem Wilhelmem IV.

Kiedy to było? Pojawiają się różne daty. Jan Iwańczuk, znawca historii miasta i autor wielu haseł w Internetowej Encyklopedii Szczecina, ustalił, że musiał to być rok 1824.

– Księżna Elżbieta to bardzo ciekawa postać, krewna słynnej cesarzowej austriackiej Sisi – opowiada Artur Krzyżański. – Wiemy, że zachwyciła się widokiem na Odrę. Wizyta książęcej pary musiała być wtedy dużym wydarzeniem. Nie bez przyczyny nazwano imieniem Elżbiety, czy raczej zdrobniale Elizy, sąsiednią ulicę – Elisenstrasse, a także samo wzgórze – Elisenhöhe.

Ludwig August Most, Blick von der Elisenhöhe in Frauendorf, 1834

Restauracja z pięknym widokiem na Odrę

Nazwę Elisenhöhe nosiła też restauracja, która stanęła na szczycie wzgórze. Był to dwukondygnacyjny budynek. Wychodziło się z niego na rozległy taras z widokiem na rozlewisko Odry, okoliczne wzgórza i zabudowania Golęcina.

– Prosty w formie budynek restauracji, rozplanowany na rzucie prostokąta, przykryty czterospadowym dachem, ozdabiały trzykondygnacyjne wieże widokowe, a także duże przeszklenia i balkony – opisuje dr Magdalena Rzeszotarska-Pałka, kierownik Katedry Architektury Krajobrazu Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego.

budynek restauracji/fot. sedina.pl

Można tam jeszcze znaleźć zdziczałe winorośle

Zanim jednak nadodrzańskie wzgórze stało się celem niedzielnych wycieczek szczecinian, pełniło zupełnie inną funkcją. Związana jest ona z działalnością zakonu cysterek, do którego od XIII wieku należała wieś Golęcino (niem. Frauendorf). Okoliczne wzniesienia obsadzono wówczas winoroślami. Do dziś na południowym, tarasowym zboczu Wzgórza Kupały (od strony ul. Świętojańskiej) można znaleźć pojedyncze zdziczałe krzewy winogron.

– Jeszcze w 1864 r. uprawiało je tutaj czterech gospodarzy. Ostatecznie, decydujący wpływ na zaniechanie uprawy winorośli na golęcińskich wzgórzach miała rozwijana w innych okolicach Szczecina uprawa chmielu, z którego warzone w szczecińskich browarach piwo było tańsze od wina i trafiało do znacznie szerszego kręgu odbiorców – tłumaczy dr Magdalena Rzeszotarska-Pałka.

widok na okolicę z ogródka resturacji/fot. sedina.pl

Piękne widoki również z historycznej kładki

Pod koniec XIX-wieku wzgórze Elizy przecięto wykopem przeznaczonym pod budowę linii kolejowej Szczecin – Police. Przerzucono nad nim kładkę, która pełni również rolę punktu widokowego na Odrę.

– Mostek jest jedyny w swoim rodzaju. Tworzy urokliwe miejsce z dużym potencjałem turystycznym. Jego ceglane elementy konstrukcyjne były kiedyś wyższe, widać to na zdjęciach. Szczyty tych wieżyczek zostały jednak zrzucone na dół – opowiada Artur Krzyżański.

widok na okolicę z ogródka restauracji/fot. sedina.pl

Lokatorzy potężnego schronu chcieli zainicjować rewitalizację wzgórza

Rekreacyjny urok Wzgórza Elizy częściowo zniszczono już w czasie II wojny światowej. To wtedy na zboczu od strony Odry stanął potężny, betonowy schron. Dziś zarządza nim Fundacja Byłych Funkcjonariuszy Służb Mundurowych na rzecz Bezpieczeństwa Państwa.

Organizacja pozarządowa, która w 2012 roku wyszła z inicjatywą rewitalizacji wzgórza. Planowali stworzyć tam miejsce szkoleń i rekreacji. Wspólnie z Katedrą Projektowania Krajobrazu ZUT ogłoszono wówczas konkurs dla studentów na najlepszy projekt realizacji planowanych zmian.

– Przedstawiciele Fundacji przedstawili swoje wytyczne. Schron miał stać się centrum treningowym, planowano ściankę wspinaczkową oraz elementy kolejki tyrolskiej i parku linowego. Projekt musiał spełniać również wymogi studium konserwatorskiego z 2006 roku, w którym zalecono m.in. przywrócenie funkcji rekreacyjnej wzgórza, zintegrowanie schronu poprzez budowę kładki na jego strop i obsadzenie pnączami, a także odsłonięcie widoku na Odrę – opowiada dr Magdalena Rzeszotarska-Pałka, która opiekowała się studentami przygotowującymi projekty.

„Wystarczy niewielkim kosztem uporządkować teren i zbudować kładkę na dach schronu, by powstała nowa atrakcja turystyczna”

Pierwszą nagrodę zdobył zespół w składzie: Kamila Bryczkowska, Agnieszka Łukowska i Joanna Pluta. Wizualizacje zaprezentowano podczas wystawy w Książnicy Pomorskiej. Projekt nie doczekał się jednak realizacji, a Fundacja nie jest już aktywna w temacie rewitalizacji wzgórza.

– Szkoda. To był bardzo ciekawy projekt. Zakładał powstanie restauracji, od której ścieżka prowadziłaby przez kładkę prosto na dach schronu, gdzie zaplanowano punkt widokowy. Wielką atrakcją byłyby też tyrolki – komentuje Artur Krzyżański. – Uważam, że miasto powinno się zainteresować tym tematem. Wystarczy niewielkim kosztem uporządkować teren i zbudować kładkę na dach schronu, by powstała nowa atrakcja turystyczna.

wizualizacja zwycięskiego projektu

Pomysłów miłośników północy nie brakuje

Na razie turystyczne oblicze północnych osiedli miasta można zobaczyć tylko dzięki oddolnym inicjatywom mieszkańców. To przede wszystkim spacery wspomnianym Szczecińskim Szlakiem Widokowym.

Artur Krzyżański przygotowuje też Muzeum Północnego Szczecina, w którym prezentowane będą przede wszystkim znaleziska z tej części miasta (np. przedwojenne butelki). Z inicjatywy twórców muzeum, w restauracji Jachtowa na Gocławiu od niedawna odbywają się cykliczne dyskusje o historii Szczecina.