Mieszkańcy Szczecina skarżą się na spóźnione i zatłoczone autobusy linii 61, szczególnie w kierunku Podjuch. „Jak mamy zachęcać uczniów do studiowania w Szczecinie, skoro jadąc na uczelnię, traktowani są jak sardynki w puszce?” – żali się żak Krzysztof. „Nie zliczę, ile razy odpuściłem już pełne autobusy i czekałem na kolejne” – dodaje pan Piotr.

Autobusy linii 61 kursują w relacji Dworzec Główny-Podjuchy. Na swojej trasie mają m.in. jedno z większych osiedli mieszkaniowych Reda oraz kilka wydziałów Uniwersytetu Szczecińskiego. Dlatego też często można w nich spotkać grupy studentów, a najwięcej pasażerów wysiada przy wspomnianym osiedlu.

Niezbyt często jeździ na Cukrową i nazywa siebie „szczęśliwcem”

Niestety, od kilku miesięcy mieszkańcy skarżą się na tłok, który panuje w autobusach linii 61, co w najgorszym przypadku skutkuje niezabieraniem pasażerów z przystanków. List w tej sprawie przesłał do szczecińskich redakcji jeden ze studentów Uniwersytetu Szczecińskiego. Jak mówi, niezbyt często jeździ na wydziały przy ulicy Cukrowej i dlatego nazywa siebie „szczęśliwcem”.

– W tym roku akademickim trzykrotnie jechałem autobusami linii 61. Zawsze około godziny 10. Na przystanku Krzywoustego zawsze mogłem swobodnie wsiąść do autobusu. Niestety, osoby wsiadające na kolejnych przystankach nie miały już takiego komfortu – opowiada.

Z relacji studenta wynika, że z każdym przystankiem bliżej Podjuch, ścisk robił się coraz większy. Jednak to ostatnia sytuacja zmusiła Krzysztofa do napisania listu do szczecińskich redakcji.

„Na placu Szyrockiego nie wsiedli już żadni pasażerowie”

– Na placu Kościuszki wsiadło dużo studentów, przez co na kolejnych przystankach pasażerowie mieli ogromny problem z wejściem do środka. Wchodzenie i przepychanie się trwało ponad minutę. Potem pojawił się problem z zamknięciem drzwi. Ludzie musieli jeszcze bardziej pchać się do środka, a czas odjazdu mijał – relacjonuje.

Na placu Szyrockiego kierowca autobusu miał w ogóle nie otworzyć drzwi i pojechać dalej. Jednocześnie student podkreśla, że „nie było to złośliwe działanie”. – Kilkanaście osób czekających na przystanku po prostu nie zmieściłoby się do środka – tłumaczy. – Nie muszę wspominać o złości tych pasażerów.

Większość pasażerów miała wysiąść przy osiedlu Reda. – 10 procent wysiadło wraz ze mną przy Cukrowej. Jak mamy zachęcać uczniów do studiowania w Szczecinie, skoro jadąc na uczelnię, traktowani są jak sardynki w puszce? – żali się Krzysztof.

„Kiedyś takie sytuacje nie miały miejsca”

Nie tylko studenci muszą mierzyć się z mało komfortowymi warunkami jazdy. Mieszkańcy z osiedla Reda i Podjuch również jeżdżą autobusami linii 61 i również muszą często podróżować w ścisku.

– Mieszkam na Redzie. Niby mam to szczęście, że mogę jechać jeszcze autobusami, które kursują do Przecławia. Ale te z kolei często nie przyjeżdżają, a jak już są, to na placu Kościuszki wsiada komplet pasażerów – opowiada pan Piotr. – Z 61 jest bardzo podobnie. Nie zliczę, ile razy odpuściłem już pełne autobusy i czekałem na kolejne, aby były choć trochę mniej zatłoczone. Kiedyś takie sytuacje nie miały miejsca. A studenci przecież nie jeżdżą na te wydziały od roku – opowiada pan Piotr.

– Rozumiem, że dla wszystkich polskich miast nie są to łatwe czasy, ale jestem pewien, że można wywalczyć ten jeden kurs więcej – uważa Krzysztof. Jednocześnie proponuje zabranie połączenia z innych linii, „które nie są aż tak przeciążone”.

Braki kadrowe głównym problemem

Niestety, pasażerowie autobusów linii 61 nie mają co liczyć na zwiększenie liczby kursów.

– Zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji pasażerów i przepełnionych kursów na poszczególnych liniach. Niestety, ze względu na braki kadrowe nie ma w tej chwili możliwości zwiększenia liczby kursów – mówi Hanna Pieczyńska, rzecznik prasowa Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego. – Jak tylko będzie to możliwe, będziemy pracowali nad poprawą komfortu podróżowania mieszkańców naszego miasta. Na sytuacje będziemy reagować dynamicznie – zapewnia.