Tak widowiskowego spektaklu nie oglądaliśmy w Szczecinie już dawno! „Sztukmistrz z miasta Lublina” to przedstawienie łączące dramat z musicalem, sztuką iluzji, tańcem oraz… akrobacjami! Wszystkie formy udało się powiązać w takich proporcjach, że mimo trzech godzin trwania spektaklu, widz nie odczuwa znużenia i do ostatniej sceny z zapartym tchem obserwuje poczynania głównego bohatera. Premiera wyczekiwanego tytułu odbyła się 23 marca na Scenie Włoskiej w Teatrze Polskim.
Słynna powieść Singera
„Sztukmistrz z Lublina” to jedna z najbardziej znanych powieści Isaaca Bashevisa Singera. Była interpretowana zarówno przez reżyserów filmowych, jak i teatralnych. „Przoduje” wśród nich Jan Szurmiej, który swoją pierwszą inscenizację na jej podstawie zrealizował w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu w 1986 roku. Wraz Michałem Komarem napisał libretto, muzykę skomponował Zygmunt Konieczny, a słowa piosenek – Agnieszka Osiecka. Część z nich stała się popularna poza scenami teatralnymi. Song „Dzięki ci Panie za ten świat” był jednym z najważniejszych utworów „Piwnicy pod Baranami”. W powszechnym odbiorze utrwaliły się również „Pościel cierniowa” czy „Oczy tej małej”. Wszystkie wymienione kompozycje usłyszymy oczywiście w szczecińskiej scenicznej wersji „Sztukmistrza z Lublina”.
Na krawędzi życia i moralności
„Jasza, choć tylko sztukmistrz, uchodził za bogatego: posiadał dom, stodoły, spichrze, stajnie, strych na siano, podwórze, na którym rosły dwie jabłonie, a także ogród, gdzie Estera uprawiała warzywa” – tak opisuje swego bohatera Singer. Czy stan posiadania i miłosne sukcesy (a jest ich wiele) sprawiają, że czuje się on człowiekiem spełnionym? Jakub Sokołowski, który kreuje tytułową postać, ukazuje kogoś, kto jest niemal cały czas w drodze, szukając siebie i sensu swojej obecności wśród innych. Dosłownie i w przenośni lawiruje na krawędzi: życia, moralności, na styku kultur i tradycji. Zdawałoby się, że osiągnął już wszystko, a jednak to go nie satysfakcjonuje. Marzenie o skrzydłach, dzięki którym wzniesie się nad światem i doczesnością, wciąż go nie opuszcza…
Barwny świat żydowskich tradycji
Przygody Jaszy rozgrywają się w wielu miejscach, na wielu planach. Widzimy go m.in. w bożnicy, na rynku w Lublinie, w cyrku Alhambra, karczmie… Spektakl jest zatem bardzo różnorodny. Na scenie pojawia się prawie cały zespół aktorski Teatru Polskiego i trudno wyliczyć wszystkie postacie, które w nim występują. Niektórzy artyści mają po kilka ról do odegrania (m.in. Natalia Brodzińska i Olek Różanek).
Jednym z walorów produkcji są sceny zbiorowe. (Dodajmy, że Jan Szurmiej jest autorem choreografii). Realizatorzy postarali się, by odtworzyć możliwie wiernie świat żydowskich tradycji. Kostiumy i scenografia (które przygotowali Marta Hubka i Wojciech Jankowiak) zdecydowanie przyciągają uwagę. Jarmułki, tałesy, chałaty, świeczniki, gwiazdy Dawida, zwoje Tory trzymane w górze przez kantora (w tej roli Marek Bałata!) to wizja świata przeszłości, który dla młodszych widzów jest zapewne niemalże egzotyczny, ale również frapujący. Na scenie widzimy chociażby ceremonię bar micwy, w której głównym bohaterem jest najmłodszy w całej obsadzie, Artur Dyker.
Jeżeli chodzi o kreacje aktorskie, to na wyróżnienie zasługują odtwórczynie pierwszoplanowych ról kobiecych. Joanna Mizgier, absolwentka Wydziału Aktorskiego Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie jako Magda (gościnnie), Joanna Pasternak jako Estera, Adrianna Szymańska jako Zewtel oraz Katarzyna Sadowska jako Emilia stworzyły interesujące, godne uwagi interpretacje tych postaci. Można także docenić Dorotę Chrulską jako Kataryniarza, niejako komentującą poszczególne sekwencje, a także Sławomira Kołakowskiego, który jest nieustępliwym impresario Jaszy – Wolskim oraz Michała Janickiego (czyli Hermana), wprowadzającego do spektaklu sporo humoru.
Ogień, żonglerka i lewitacja!
To, co oczywiście najbardziej absorbuje uwagę widza, to popisy cyrkowe i iluzjonistyczne. Spektakl zaczyna się od scen poskramiania ognia, a później oglądamy jeszcze akrobacje na obręczy, żonglerkę, chodzenie po linie i na szczudłach, a nawet lewitację! Nad przygotowaniem tych elementów pracowali Maciej Czarski i Maciej Pol. Aktorzy, którzy występują w tych sekwencjach, nie mieli przecież wcześniej podobnych doświadczeń scenicznych, a tymczasem z dużą sprawnością wypełniają swoje zadania. Co najważniejsze, cyrkowy anturaż nie zdominował spektaklu. Nie przesłonił jego najistotniejszej treści, czyli zmagań Jaszy z Bogiem, tym Wielkim Magikiem, który pociąga za wszystkie sznurki. Sfery sacrum i profanum mieszają się ze sobą (zarówno w wymiarze wizualnym, jak i duchowym), częstokroć w burzliwych konfrontacjach, ale finałowa pieśń w wykonaniu Sokołowskiego jest wyciszeniem emocji. Sugestywnie wieńczy całość i dobrze podsumowuje drogę bohatera.
Najbliższe terminy prezentacji „Sztukmistrza z miasta Lublina” na Scenie Włoskiej w Teatrze Polskim to 4, 5, 6, 7, 11, 12, 13 i 14 kwietnia.
Komentarze
2