Pierwszego dnia występował Teatr Stella Polaris z przedstawieniem „Waldemars childhood" i Elena Stykova z „Tulą”. Drugiego dnia zaprezentował się duet Ville Walo i Kalle Hakkarainen ze spektaklem „Keskusteluja”, a ideę „Gobo” wyjaśnili aktorzy Teatru Akhe.

DZIEŃ PIERWSZY

 

Stella Polaris nie zachwycił

Przedstawienie „Waldemars childhood” norweskiej grupy Stella Polaris, znanej z Festiwalu Artystów Ulicy, lubianej za widowiska uliczne, nie przypadło do gustu uczestnikom OKNA. Sztuka wg np. mojej rozmówczyni, Karoliny „była udziwniona na siłę”, wykorzystywała natłok scenicznych rozwiązań, itd., przez co nie można było skupić się na przekazie.

 

Perfekcja i delikatność 

Elena Stykowa z kolei pokazała, jak można połączyć wszelkie techniki gry aktorskiej, by ukazać - w moim odbiorze - mieszankę uczuć, wspomnień, emocji związanych z pewnymi momentami, wydarzeniami w naszym życiu. Przedstawieniu towarzyszyła doskonale dobrana muzyka. Aktorka o perfekcyjnie wyćwiczonym ciele za pomocą tańca pokazywała radość, zabawę (dużą rolę w obrazowaniu stanów odgrywało światło, dźwięk i scenografia), a także smutek związany z kolejnymi etapami miłości i końcem uczucia (stąd palenie i niszczenie ogromnego serca, taniec aktorki zaplątanej w serce - rekwizyt).

 

DRUGI DZIEŃ

 

Krepsko na spotkaniu z filmami

Drugi dzień festiwalu OKNA rozpoczął się od spotkania z czeskim teatrem Krepsko, który w sali w Muzeum Narodowym na Staromłyńskiej pokazywał i omawiał swoje spektakle i tłumaczył idee w nich wykorzystywane. Aktorzy i aktorka grupy na co dzień grającej w praskim Teatrze Awangardowym, relaksowali się robieniem na drutach podczas spotkania.

 

Opowiadali o tym, jak zmieniał się sposób ich grania. Obrazowali to filmami z ich przedstawień. Na początku Krepsko przede wszystkim improwizowali, dopiero potem pojawiły się sztuki ustalane w każdym elemencie. Są teatrem, który nie używa słów, bo mówią o sprawach uniwersalnych. „Nie wypowiadając ani jednego słowa, mówimy wszystko” - powiedział na spotkaniu jeden z aktorów. Poza tym, w swych spektaklach wykorzystują moc światła, które może być scenicznym partnerem.

 

Każde następne przedstawienie robią w kompletnie inny sposób - raz stonowane i spokojne, innym razem szalone; w jednym oparte na tańcu, w drugim na pasywnej grze aktora; jeszcze inne wykorzystujące lalki, toteż recenzenci mają zazwyczaj problem z przypisaniem ich do jakiegoś nurtu. Aktorzy w swym dorobku mają adaptacje sztuk (jak np. „Szklanej menażerii” Tennessee Williamsa), opowieści - bajki (jak ta o najmniejszej kobiecie świata), groteskowe historie o wykluczonych (np. o braciach syjamskich), a ciekawe, co pokażą dzisiaj. Na teatr Krepsko czekam z niecierpliwością.

 

Pomysłowi Finowie

Czegoś takiego, co pokazali wczoraj Ville Walo i Kalle Hakkarainen na scenie, jeszcze nie widziałam. Żonglowanie telefonem, piłeczką i ksiażką to jedna z nich. Wydawało się, że aktorzy zaczarowali przedmioty, które robiły wszystko, by zaprzeczyć prawom grawitacji. Do tego odkrywcze pomysły zastosowania na scenie wyświetlania filmu/obrazu. Przedstawienie poruszało temat uczucia: wzniosłego, poetyckiego do postaci filmowej i przyziemnego porzucenia (stąd miażdżący słuch ostry dźwięk na końcu sztuki). Oczekiwanie i myślenie o drugiej osobie zostało pokazane za pomocą nowoczesnych środków. Finowie pokazali perfekcyjność wykonania i dali dowód na to, że sztuka sceniczna może obejść się bez słów.  

 

Magicy z Rosji

Żadne słowa nie opiszą prawdopodobnie tego, co w Teatrze Kana wyczyniali wczoraj aktorzy z Akhe. Wyglądali jak czarnoksiężnicy rodem z ruskiej bajki, jednak stosowali zupełnie współczesne środki magiczne. Tworzyli niesamowitą atmosferę za pomocą laseru, światła, koloru barwiącego wodę. Ich celem było ukazanie w sposób jak najbardziej surrealistyczny kodeksu herosa - Samuraja. W kilkunastu odsłonach jak np. „Poświęcenie herosa” czy „Optymizm herosa” pokazywali, na czym polega życie bohatera. Wieszali się m.in. na jednej nodze, przebijali głową - co prawda papierowy, ale jednak - stół, moczyli głowy w akwarium, topili krasnoludka, podpalali, kamerowali, puszczali bańki. Dla mnie najpiękniejszą sceną była ta z odsłony „Męstwo herosa”, w której aktor pokazywał swoje blizny, tatuaże, krew na skórze.

 

Dodam tylko, że tegoroczna odsłona OKNA przedstawia zupełnie inną stronę teatru - bez słów mówi o rzeczach ważnych, ale robi to za pomocą właśnie takich środków jak opisane powyżej. Ja, jako widz, bawię się świetnie, czuję się jak dziecko w laboratorium alchemików wymyślających coraz ciekawsze formy zabawy.