Chociaż w Filharmonii w Szczecinie występowało już wielu znakomitych muzyków, to wizyta tego wirtuoza była wydarzeniem szczególnie oczekiwanym. Misha Maisky w naszym mieście wystąpił dopiero drugi raz (wcześniej kilkanaście lat temu był na Zamku Książąt Pomorskich) a zatem zainteresowanie środowym występem tego bardzo znanego wiolonczelisty było bardzo duże.
Niezwykła biografia
Naprawdę nazywa się Maiskis i urodził się w Rydze. Jego biografia jest równie interesująca jak umiejętności jakimi dysponuje. Studia pod kierunkiem Mścisława Rostropowicza w konserwatorium moskiewskim dały mu niezbędne doświadczenie i wydawało się, że kariera solistyczna potoczy się bardzo szybko. Jednak kiedy jego siostra wyemigrowała do Izraela w 1969, on sam został aresztowany pod pretekstem nielegalnego zakupu magnetofonu w sklepie dla cudzoziemców (obywatele ZSRR nie mogli wtedy posiadać dewiz).
Misha przez półtora roku pracował w obozie w Gorkim, po czym spędził pewien czas w klinice psychiatrycznej. W 1972 roku udało mu się wyjechać z ZSRR i wkrótce później zaczął koncertować na całym świecie i nagrywać (po podpisaniu kontraktu z firmą Deutsche Grammophon) płyty z interpretacjami klasycznych dzieł Elgara, Haydna Beethovena czy też Bacha.
Więcej niż w programie
W repertuarze szczecińskiego recitalu znalazły się właśnie utwory tego ostatniego kompozytora. Łotewski muzyk przedstawił Suitę na wiolonczelę numer 3, numer 2 i numer 5. Siwowłosy już, ale będący wciąż w bardzo dobrej formie muzyk, był bardzo skupiony na jak najlepszym oddaniu polifonicznego bogactwa tych kompozycji i bezsprzecznie sprostał temu zadaniu w imponującym stylu. Publiczność długo oklaskiwała te wykonania, a pojawiły się też nawet głośne okrzyki zachwytu. Zmotywowany taką reakcją artysta postanowił przedstawić jeszcze coś więcej niż to, co zapisano w programie.
Dedykacja dla mistrza
Uraczył nas jeszcze obszernymi fragmentami suity numer 1 i był to niewątpliwie piękny finał całego występu dedykowanego Mścisławowi Roztropowiczowi. Maisky poświęcił ten recital swemu słynnemu nauczycielowi przypominając, że dwa dni wcześniej minęła 90 rocznica urodzin tego nieżyjącego już muzyka.
Po występie ustawiła się w holu długa kolejka po autografy od artysty, który znany jest z tego, że do każdego utworu przebiera się w inną jedwabną koszulę (tak też było tego wieczoru). Maisky cierpliwie podpisał wszystkie podsuwane mu płyty, a komu jeszcze było mało jego muzyki może udać się do Gdańska, bo tam wiolonczelista wystąpi 31 marca.
Komentarze
0