Minął pierwszy dzień wizyty studyjnej mieszkańców Wyspy Puckiej i Międzyodrza w zagranicznych spalarniach. Szczecinianie zwiedzili dziś zakład w niemieckiej Kilonii (Kiel).
Kilka słów o wyjeździe…
Wizyta odbywa się z powodu planów ulokowania w
okolicy Międzyodrza - Wyspy Puckiej spalarni odpadów. Temat ten budzi wiele
kontrowersji, powodowanych często brakiem wiedzy na temat tego typu obiektów.
Za granicą przebywają mieszkańcy dzielnicy, w której ma powstać spalarnia oraz
przedstawiciele władz miasta i dziennikarze.
Dokładna, zwierająca dane techniczne i więcej szczegółów relacja pojawi się po
powrocie autorki – Sylwany Sosińskiej z podróży. Powyższy zapis jest głównie
przelaniem na duński komputer pierwszych wrażeń.
Potwór wśród krasnoludków
Kilonia to ładne, zadbane miasto. Wiele tu niewysokich, ceglanych domków, przypominających siedziby umiłowanych przez Niemców krasnoludków. Na ulicach jest spokojnie, choć ten, jakby starodawny, spokój zaburzają witryny ze słowem `Erotic`. Wśród uroczych domków i schludnych budynków króluje 13-wieczny kościół i spalarnia odpadów.
Nie taki potwór straszny…
Spalarnia była miejscem docelowym dzisiejszej podróży. Jest duża, przypomina spragnionego odpadów potwora. Niemcy bardzo gościnnie witają nas w sali konferencyjnej zakładu. Opowiadają o nim posługując się slajdami, chętnie też odpowiadają na pytania, choć brakuje czasu na wszystkie odpowiedzi. Dowiadujemy się, że spalarnia w Kilonii mieści się w surowych niemieckie normach, które nakładają limity na emisję danych substancji szkodliwych. W umowie budowy podpisano deklarację własnych limitów danych substancji, są one często niższe niż dopuszczane przez normy, a ponadto zakład często nie dochodzi do granicy samo narzuconego limitu. Niemcy chwalą się, że energia otrzymywana dzięki spalaniu pokrywa podstawowe potrzeby Kilonii.
We wnętrzu spalarnii
Po sprawach technicznych i wręcz prawnych przychodzi czas na zwiedzanie. Zostajemy zaopatrzeni w kaski i słuchawki. Wchodzimy do czeluści sprytnego potwora, który potrafi unieszkodliwiać odpady. W środku pracują wielkie metalowe szczypce, które rozdrabniają wrzucane śmieci. Są wielkie kotły, olbrzymie palenisko i czujniki mierzące stężenie substancji szkodliwych. W tych miejscach panuje często typowy `zapach` śmieci. Lecz wokół spalarni i na jej szczycie jest on nie do wychwycenia przez nozdrza. Podobnie jest w miejscu dowodzenia centralnego, gdzie znajduje się kilkanaście monitorów z wieloma parametrami oraz obrazem kamer czuwających nad wszystkimi częściami zakładu.
Odpoczynek
Po tej ekscytującej, trzeba przyznać, wędrówce, udajemy
się na obiad w restauracyjce w jednym z dawnych, uroczych domków. Następnie
przepływamy promem do Danii i oto, po kolejnych kilometrach w autobusie,
jesteśmy w Roskilde.
Jutrzejszy dzień przyniesie nam zwiedzanie tutejszego zakładu spalania śmieci
oraz wizytę w takowym miejscu w szwedzkim Malmö.
.
Komentarze
0