Czy mieszkańcy Szczecina dojrzeli do tego, aby chronić powojenne dziedzictwo architektoniczne? „To nie jest tak, że ktoś nam obrzydził architekturę PRL-u. Ona została zbanalizowana” – uważa miejski konserwator zabytków w Szczecinie Michał Dębowski. „Powtórzę trzykrotnie: popularyzacja, popularyzacja i popularyzacja” – dodaje historyczka i autorka „Spodka w Zenicie” Anna Syska.

Od lat szczecinianie fascynują się przedwojenną architekturą i urbanistyką. Doceniają bogato zdobione kamienice, gwieździsty układ ulic i trzech placów w centrum miasta. Jeśli jednak chodzi o powojenne projekty, to nastroje są często zgoła odmienne. Obserwując dyskusje w mediach społecznościowych, nie sposób ulec wrażeniu, że większość nie ma żalu, gdy z przestrzeni miasta znika kolejny modernistyczny obiekt.

– To architektura, w której żyjemy, urodziliśmy się w niej, jesteśmy jej użytkownikami. Jak to jest możliwe, że wypieramy ją ze swojej świadomości? Jakbyśmy ulegli zbiorowej amnezji. Ale to nie jest tylko szczeciński problem. Dotyczy całej Polski – podkreśla architekt Piotr Śmierzewski.

Wraz z historyczką i miejską konserwator zabytków w Tychach Anną Syską, miejskim konserwatorem zabytków w Szczecinie Michałem Dębowskim oraz architektem Jakubem Gołębiewskim dyskutowali o tym w ramach pierwszej debaty tegorocznego Westivalu Architektury.

Nad czym trzeba ubolewać?

Dla wielu powojenna architektura nierozerwalnie kojarzy się z czasem, do którego woleliby już nie wracać. Ale czy przez to, że powstała w tych, a nie innych latach, skazana jest na wyburzenie i zapomnienie?

Jak podkreśla architekt Jakub Gołębiowski, Szczecin ma czym się pochwalić. Aula Kopernikańska na terenie szpitala na Pomorzanach według projektu architekta Mariana Rąbka to jeden z niewielu takich obiektów w skali kraju. Schowana za drzewami, z ekspresyjnym zadaszeniem, które kontrastuje z przeszkleniem ściany wejściowej. W 1973 roku zdobyła tytuł „Mistera Szczecina”.

– To obiekt absolutnie rejestrowy (zasługujący na wpis do rejestru zabytków – red.). Zachowana jest nie tylko forma i bryła, ale detal wraz z elementami wykończenia. To ewenement – komentuje Michał Dębowski. Jak dodaje na uwagę zasługuje również nowa część kościoła parafialnego pw. Świętego Krzyża według projektu arch. Zbigniewa Abrahamowicza.

Gdyby nie daleko idąca ingerencja w bryłę, pawilon handlowo-usługowy Cezas również mógłby zachwycić niejednego mieszkańca i turystę.

– Znajduje się na terenie założenia urbanistycznego „Nowe Centrum Szczecina”, które powstało na terenie bardzo silnie dotkniętym zniszczeniami wojennymi. Obecnie cała kompozycja przestrzenna uległa daleko idącej dekompozycji i destrukcji. Pierwotny zamysł architekta nie jest czytelny, nad czym trzeba ubolewać – komentuje architekt Jakub Gołębiowski.

Szczecin i jego bardzo dobra architektura tła

Choć Szczecin nie ma pawilonu Zodiak, Spodka, pawilonów kasowych PKP Powiśle czy Centralnego Domu Towarowego, to może pochwalić się dużą ilością dobrej architektury tła. To m.in. zabudowa mieszkaniowa ograniczona aleją Wyzwolenia oraz ulicami Małopolską, Mazowiecką i Matejki. Cztery budynki, które szczelnie uzupełniają kwartał opustoszały w wyniku działań wojennych.

– Budynki znajdują się na idealnej osi oświetleniowej, co było bardzo ważne dla tamtej architektury. Mieszkania składają się z doświetlonej kuchni, pokoju dziennego, sypialni, niewielkiej łazienki i balkonu z balustradą na zieleń. Pomiędzy budynkami jest przestrzeń pełna zieleni – opowiada architekt Piotr Śmierzewski.

Jak zwraca uwagę, choć mieszkania nie są idealne, to dużo lepsze od tego, co obecnie oferują deweloperzy.

– Współcześnie funkcjonalizm został wyzyskany do cna w celach kapitałowych. A tutaj mamy przykład bardzo dobrego zespołu mieszkalnego, w którym bardzo dobrze się mieszka mimo problemów akustycznych. Mamy tutaj jakość mieszkania poza miastem w samym centrum Szczecina – argumentuje.

Architektura, która źle się starzeje

Dlaczego więc pomimo walorów estetycznych i funkcjonalnych, modernizmowi coraz trudniej wytrzymać próbę czasu? Dlaczego Szczeciński Dom Sportu (arch. Marian Rąbek) podzielił losy Domu Marynarza (trio architektoniczne Kłyszewski, Mokrzyński, Wierzbicki), pawilonu handlowego sklepu „Barbara” (arch. Zbigniew Grudziński i Jan Tadeusz Około-Kułak), Baru Extra (arch. Zbigniew Grudziński, Ludwik Kołodziejczyk, Bohdan Skłodowski), basenu Pogoni autorstwa Marka Uciechowskiego czy pawilonu handlowego z Pomorzan według projektu Teresy Zimnickiej?

– Ta architektura źle się starzeje. Jakość materiałów sprawia, że dostosowanie jej do współczesnych wymogów jest dość trudne. Poza tym ciężko znosi różnego rodzaju przebudowy, dodawanie nośników reklamowych, wprowadzanie zabudowy tymczasowej. Czystość bryły i kompozycji jest najważniejsza. Jeśli zostanie poddana brutalnemu przetworzeniu, to wtedy łatwiej mieć negatywny stosunek do tej architektury, ponieważ staje się nieestetyczna – argumentuje Michał Dębowski.

Potrzebna jest presja społeczna na skalę „Chciwości Miasta”

Co w takim razie należy zrobić, aby zmienić podejście do architektury modernistycznej? Aby nie była poddawana szpecącym termomodernizacjom, nie była traktowana jak słup reklamowy lub pozbawiana detalu architektonicznego (usuwanie metalowych konstrukcji na dachach bloków mieszkalnych lub betonowanie wolnych pomiędzy słupami, na których stały gmachy – oba detale dodawały lekkości bryle).

Zdaniem Anny Syskiej, potrzeba „zmiany pokoleniowej”. – Widzę, kto przychodzi na spacery architektoniczne, kto jest zainteresowany. To nie są osoby, które stawiały te budynki lub spędzały w nich dzieciństwo. To trzecie pokolenie, dla którego architektura modernistyczna jest tym, co tworzyli lub żyli w niej ich dziadkowie. Pytanie, ile tej architektury pozostanie do tego trzeciego pokolenia? 

Jak dodaje, potrzebna jest również popularyzacja, edukacja i… presja społeczna.

– Podam tutaj przykład Hotelu Cracovia, którego obrona przed wyburzeniem była po prostu spektakularna. Społecznicy skrzyknęli się, zorganizowali protest pod tytułem „Chciwość Miasta”. Mieli wielkie banery w formie dolarów i euro i dużą rzeźbę krowy, którą pomalowali na złoto. To był precedens – przypomina.

Zdaniem Michała Dębowskiego potrzebne są nowe narzędzia prawne. – Bez nich możemy sobie zorganizować nawet 50 takich świetnych debat – argumentuje.

Wpis do rejestru zabytków jedynym obecnym rozwiązaniem?

Jednym z najskuteczniejszych narzędzi ochrony jest wpis do rejestru zabytków. Często to jedyny sposób, aby uchronić wartościowy obiekt przed rozbiórką. Miejski konserwator zabytków w Szczecinie nie jest jednak przekonany, czy to powinno być jedyne narzędzie ochrony.

– Powinniśmy uzgodnić, które obiekty chcemy chronić i w jaki sposób. A nie, że wstrzymujemy koparkę, gdy już jest na budowie. Niestety, ale często tak się dzieje – komentuje.

Obecnie w rejestrze zabytków województwa zachodniopomorskiego możemy znaleźć trzy szczecińskie obiekty modernistyczne.

Mowa o budynku Kina „Kosmos” według projektu Andrzeja Korzeniowskiego z 1959 roku (panoramiczna mozaika została zasłonięta nowym blokiem), Grzybku Baltony z 1966 roku (również projekt arch. Korzeniowskiego) oraz wiacie z przystanku kolejowego „Pogodno” z 1973 roku według projektu architektki Danuty Lisieckiej i konstruktora Henryka Kowalczyka.

„Dobra kultury współczesnej” bez znaczenia?

Oprócz tego, w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego znalazły się 24 budynki ujęte jako „dobra kultury współczesnej”. Co ciekawe, do niedawna był nim również Szczeciński Dom Sportu.

– Jeśli ujęcie w studium nie ma konsekwencji w zapisach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, to nie ma mowy o efektywności takiego procesu – podkreśla architekt Jakub Gołębiewski.

Architekt Piotr Śmierzewski jest pewien, że społeczeństwo „dojrzeje do ochrony tej architektury”. – Zrobimy krok w tył i przywrócimy to, co było wcześniej – dodaje.

– Jeśli będziemy chronić budynki, ale bez dbałości o ich funkcję i bez tego, aby były komukolwiek potrzebne, to za 10 lat nie będzie czego zbierać – uważa Anna Syska.