W minionym tygodniu prawomocnie zakazano nam mówić na pedała pedał. Dlaczego? Nie wiem. Podobno jest to dla osób homoseksualnych określenie obraźliwe i pogardliwe. To ciekawe, co by było, gdyby ktoś powiedział ciota? Lincz? No bez przesady!

Jeżeli ten chłopak jest homoseksualistą, nie kryje się z tym i ktoś używa wobec niego słowa pedał to nie powinien się obrażać. Bo o co? Wychodzi na to, że „pedał” mówić nie wolno, za to „gej” już jak najbardziej. Dla mnie to żadna różnica, jednak dla Wysokiego Sądu owszem.

Od dłuższego czasu wprowadza się pokątnie tę słowną poprawność polityczną. Zaczęło się od tzw. Afro-amerykanów. Nie można powiedzieć w rozmowie Murzyn. A przecież jak ktoś jest czarny, to jest czarny!!! I jest Murzynem. Oczywiście słowa czarnuch albo asfalt są niedopuszczalne. Wystrzeganie się słów mogących kogoś urazić sięga powoli szczytu. Ostatnio oglądałem BBC i tam wszystkowiedząca pani reporterka użyła stwierdzenia, że Haiti w większości zamieszkuje ludność afro-amerykańska.

Tak, jasne. A prezenter w studiu na pewno jest 100 % Brytyjczykiem z krwi i kości, pomijając śniadą cerę, czarne jak smoła włosy i charakterystyczny akcent z okolic Kalkuty albo New Delhi 

I generalnie nie słychać, żeby komuś przeszkadzał ten stan rzeczy. Ale tylko pozornie. Bo mimo, że nie mówią o tym media, to mówią o tym zwykli ludzi, którzy nie rozumieją, dlaczego nie można nazwać rzeczy tak, jak się ją widzi.

Większość osób, które znam nie są ani rasistami ani antysemitami. Jednak, praktycznie bez wyjątku, każdy zna jakiś kawał o Murzynach, Żydach czy pedałach. I każdy się z tych kawałów śmieje. Dlaczego? Nie wiem. Ale podejrzewam, że powodem jest to, że tak naprawdę nie znamy ludzi pochodzących z tych środowisk.

Znacie jakiegoś homoseksualistę? Albo Żyda? Chyba nie. Osobiście znam jedną lesbijkę, paru czarnych, ale nie znam żadnego Żyda. Mogę się założyć, że większość z Was też miałaby problem z wyliczeniem osób z tych środowisk.

Ale ze słownej poprawności chyba najbardziej dobija mnie jej odłam zakotwiczony w polityce. Tzw. dyplomacja. Jak powiedział kiedyś pewien mądry człowiek: jest to powiedzenie komuś spier**** w taki sposób, żeby nam jeszcze za to podziękował.

Nasza rodzima polityka jest jednak troszkę mniej wyszukana. Najczęściej słyszany, zwrotem na Wiejskiej jest chyba: Pan/Pani się mija z prawdą.

Nie powiedzą: kłamiesz, łżesz jak pies. Nie. Lepiej tak skonstruować zdanie, żeby nie wszystko było jasne, a w razie pomyłki można by było się ze swoich słów wycofać. Przypomina mi to cytat z angielskiego serialu pt. „Tak, Panie Premierze”:

-Niestety, choć odpowiedź była rzeczywiści jasna prosta i jednoznaczna, to istnieją trudności w tym, by móc w sposób uzasadniony przypisać jej czwarte z określeń zastosowanych przez Pana w tym oświadczeniu, ponieważ ustalenie ścisłego związku między przekazanymi informacjami i zaistniałymi faktami, o ile da się go stwierdzić i wykazać, powoduje problemy epistemologiczne na tyle istotne, by nie móc uznać, że pokrywa się z logiczną i semantyczną zawartością języka angielskiego. I to w poważniejszy sposób, niż byłoby to do przyjęcia.

            Skłamałeś. Powiedziałeś nieprawdę. Pod stół i odszczekaj. Na świecie jest wystarczająco dużo fałszu. Wystarczająco dużo kłamstw. Dlatego choć w sprawach tak podstawowych nazywajmy rzeczy po imieniu. Takimi, jakimi są. Jeżeli byłbym pedałem, to mogliby na mnie mówić pedał. Na razie mieszkam na wsi, to niektórzy wołają na mnie wieśniak. Jednak pamiętajcie, że wieśniactwo to nie miejsce zamieszkania, tylko zachowanie.

PS. Na koniec krótki kawał wypowiedziany przez Clinta Eastwooda w filmie „Gran Torino”

            Do baru wchodzi Meksykanin, Żyd i Murzyn. Barman na nich popatrzył i powiedział:
            - Wypie**** stąd!!!