Tak sobie myślę, że świat niechybnie chyli się ku upadkowi. Dlaczego? Otóż dlatego, że w mediach usłyszałem, że w imię poprawności politycznej w USA i Wielkiej Brytanii zaproponowano, by święta Bożego Narodzenia nazywać świętami grudniowymi albo zimowymi.

Bo przecież nie wszyscy ludzie są katolikami i nie wierzą w Boga. Nie mieściło mi się to w głowie i całe szczęście, że znalazły się osoby, które ocuciły trochę tych zagubionych ludzi. Tak sobie myślę, że ludzie niewierzący robią to, bo katolicy z reguły nie są agresywni w swoich reakcjach. Ale niech spróbują powiedzieć muzułmanom, że nie wypada mówić ramadan, to możemy być pewni, że ten, kto to ogłosi z pewnością skończy jak Theo van Gogh – siedem kulek i list z ostrzeżeniem przybity nożem do klatki piersiowej. Żebyście mnie źle nie zrozumieli: nie namawiam nikogo do swoistego katolickiego dżihadu. Z resztą jak patrzę na szczecińskie ulice zaczynam myśleć, że niektórzy zaczynają się gubić w tym wszystkim.

Prawdę mówiąc czekałem na to od końca wakacji. To, czyli kiedy pojawią się pierwsze ozdoby świąteczne. Czułem w kościach, że ten dzień zbliża się nieuchronnie, jednak nie przypuszczałem, że w tym roku stanie się to tak wcześnie. Było to jak niespodziewany atak z lewej flanki, podczas gdy my spodziewaliśmy się ataku od frontu. Idąc pod koniec października po jednej z ulic w centrum zauważyłem dyndające bombki i choinkę na wystawie sklepowej. Załamałem się. To przecież nawet Galaxy się powstrzymało i choinka stanęła dopiero około 11 listopada. Widać ktoś chciał być lepszy, a przede wszystkim pierwszy. Bo kto pierwszy ten lepszy, prawda?
Nieprawda. Cały ten zgiełk związany z komercyjną stroną świąt jest tak wielki, że potwornie mnie męczy. Z resztą nie jestem w tym odosobniony  - wystarczy przejechać się tramwajem, żeby posłuchać co ludzie to tym myślą. O tych wszystkich reniferach, Mikołajach, bombkach, choineczkach, prezentach, magicznych ratach 0%, ofertach nie dla idiotów, opadających cenkach, obniżkach i wszelkiego rodzaju promocjach. Tak nam mącą w głowach, że często po świętach zastanawiamy się po co my w ogóle kupiliśmy ten telewizor. Przecież stary był jeszcze całkiem sprawny. No tak. Tylko, że tego mogliśmy mieć już za 1000 rat 0% i ma dodatkowo 56 złącz HDMI, których nigdy nie użyjemy...

Ale całości zniszczenia mojego wyobrażenia jak te święta powinny wyglądać dokonała wizyta na Turzynie. Zapewne każdy z was zna słynny tekst z okolic bramy wejściowej: piepieroski, spirytusek. Zazwyczaj nie zwracam na to uwagi, jednak ostatnio do flaszki stojącego obok mózgotrzepa doczepiono kokardkę i zorganizowano promocję świąteczną. Podejrzewam, że gdybym się wybrał do sex shopu zastał bym tam wielki plakat z hasłem: kup wibrator, dmuchana lala-śnieżynka gratis.

A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Święta Bożego Narodzenia mają być świętami rodzinnymi. Cały rok żyjemy w ogromnym zabieganiu, nie mamy czasu dla naszej rodziny i brakuje czasu na odpoczynek. I przychodzi czas przedświątecznej gorączki, kiedy mnóstwo osób zdaje sobie sprawę jak mało wie o drugiej osobie. Dzieje się to podczas wymyślania prezentów dla bliskich. Ile razy daje się słyszeć: co ja mam kupić mamie/tacie/chłopakowi/żonie itd. I często kupujemy coś kompletnie nieprzydatnego. Znam osobiście gościa, który swojej dziewczynie kupił wspaniały kij do hokej na lodzie... Bardzo ładny, stylowy i wszystko fajnie gdyby nie to, że niedługo po rozpakowaniu dostał to na co zasłużył. Czyli w łeb.

Patrząc na to wszystko chciałbym prosić o jedno: pielęgnujcie Boże Narodzenie tak, jak na to zasługuje. Spotkajcie się rodziną, nawet jeżeli nie darzycie się szczególną miłością. Ale właśnie po to są te święta: by przy wigilijnym stole spotkać się i porozmawiać, podzielić opłatkiem na zgodę, pośpiewać kolędy i wspólnie cieszyć się z tego co świętujemy: z narodzenia Boga.


PS. Życzę wszystkim radosnych świąt i zapewniam, że co złego to nie ja :) Nastepnym razem napisze co nieco o kulturze jazdy w naszym mieście.

Pucice, 20.12.2009 

O autorze:
Jakub Strugielski, 21-letni student Transportu na ZUT, jest sędzią piłkarskim. Od 2007 roku najmłodszy sołtys w Polsce - w momencie wyboru miał tylko 18 lat.