Choć ma na koncie kilka wypraw, a ostatnio pokonał 3,5 tysiąca kilometrów imponującej trasy rowerowej dookoła Polski, sam siebie nazywa „pseudocyklistą”. Na początku Marcin Rytel traktował turystykę rowerową jako dodatek do pasji związanej ze wspinaczką górską. „Z czasem jednak odkryłem, że to coś fascynującego” – podkreśla.

Pierwszą pasją Marcina Rytla były wspinaczki górskie. Razem ze swoimi bliskimi zdobył Alpy, najwyższy szczyt Maroka i gór Atlas (Jebel Toubkal), Mount Blanc i najwyższe szczyty Kaukazu. Wówczas jazdę na rowerze traktował jako uzupełnienie treningu. Z czasem jednak zrozumiał, że to „idealna forma spędzania czasu wolnego”.

Od jednodniowych wycieczek po marzenie o wyprawie z prawdziwego zdarzenia

Na początku Marcin Rytel wybierał się na jednodniowe wycieczki w okolicach Kołobrzegu. Z czasem zaczął organizować dłuższe wyprawy, podczas których odkrywał m.in. szlaki rowerowe Pomorza Zachodniego.

– Mamy ich pod dostatkiem – podkreśla nasz rozmówca, nauczyciel w Szkole Podstawowej nr 8 oraz żołnierz Wojsk Obrony Terytorialnej w 142 Batalionie Piechoty Lekkiej w Trzebiatowie. – Kolejnym krokiem były wyjazdy w Polskę i za granicę. Rowerem zwiedziłem Kaszuby, Mazury, przejechałem wzdłuż granicy wschodniej, wybrzeża niemieckiego, dookoła wyspy Bornholm. Z czasem zacząłem poznawać środowisko kolarskie, brałem udział w wyścigach i tak zwanych challengach podróżniczo-sportowych. Tak z kolegą zrobiliśmy podróż przez Polskę na trasie Kołobrzeg-Karpacz w 41 godzin – opowiada.

Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia. Zgodnie z tym powiedzeniem, Marcin Rytel zaczął marzyć o wyprawie rowerowej z prawdziwego zdarzenia i wytyczył ponad 3,5 tys. kilometrową trasę dookoła Polski.

Dookoła Polski z hasłem „naj”

– Zdałem sobie sprawę, że to sporo. Gdybym jechał nad Adriatyk, to miałbym do pokonania 1300-1400 kilometrów. Wiedziałem, że to będzie najdłuższa i najpiękniejsza wyprawa rowerowa w całym moim życiu. Dlatego też wyznaczyłem sobie kilka symbolicznych celów z przedrostkiem „naj”. Zobaczyłem najdalej wysunięte punkty w Polsce, największe jezioro w Polsce, zwiedziłem najbardziej egzotyczny region, czyli Podlasie, przejechałem najpiękniejszą trasą rowerową Velo Czorsztyn wokół Jeziora Czorsztyńskiego, stanąłem na wierzchołku najwyższego szczytu w Polsce – wymienia.

Marcin Rytel założył, że całą trasę uda mu się pokonać w 21 dni. Ostatecznie zrobił to w 23 dni, z czego i tak jest bardzo zadowolony. Jak dodaje, „na takiej trasie nie da się uniknąć niespodzianek”, które mogą opóźniać podróż.

– Były awarie rowerowe, z którymi uporałem się sam lub z pomocą dobrych ludzi. Uniknąłem na szczęście większego wypadku, miałem tylko jeden upadek. Poznałem dużo ciekawych osób, zawarłem sporo znajomości. Pogoda na przełomie lipca i sierpnia nie do końca pomagała. Były takie miejsca, gdzie przez 3-4 dni jechałem w deszczu. Chociaż nie wiem czy gdyby były upały, to byłoby lepiej – śmieje się.

„Na Pomorzu Zachodnim mamy masę miejsc do odkrycia”

Jakie plany na przyszłość ma nasz bohater? Cały czas fascynuje go zarówno Podlasie, jak i rodzinne Pomorze Zachodnie.

– Mamy tutaj masę miejsc do odkrycia. Jest także sporo miejsc, które lubię. Przede wszystkim to okolice Kołobrzegu, Koszalina, Białogardu. Jedną z moich ulubionych tras jest Stary Kolejowy Szlak. To niesamowita droga, która prowadzi z okolic Wałcza przez Złocieniec, Połczyn Zdrój do Kołobrzegu. Nigdy mi się nie znudzi również trasa rowerowa R 10 wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku – wymienia.

Marcin Rytel ma również w planach wytyczenie trasy rowerowej, która z okolic Kołobrzegu będzie prowadzić do któregoś morza na południu Europy. – Myślę o Morzu Czarnym – zdradza.