Który najlepszy? Matjas, rolmops, a może wędzony śledź? Taki, a nie inny wybór jest kwestią indywidualnego, kulinarnego gustu. Autorzy książki "Zasolony król" przekonywali jednak na spotkaniu w Starej Rzeźni, że śledź w każdej postaci jest pożądany. Bo to ryba bardzo zdrowa.
Śledzie ze Szczecina
Co łączy bajarza Sabałę ze śledziem? Sam autor "Zasolonego króla" dr Maciej Krzeptowski! Podhalański bajarz Sabała istniał naprawdę i jest pradziadkiem autora. A śledź to ulubiony temat doktora. To zaskakujące połączenie gór i morza musiało zaowocować czymś tak dobrym jak "Zasolony król". Ale tematyka tego wtorkowego spotkania autorskiego nie była już zaskakująca. Zorganizowano je w ostatni wtorek karnawału, kiedy to na stołach Polaków niepodzielnie króluje śledź. O swojej miłości do tej ryby z pasją opowiadał nie tylko dr Krzeptowski, ale również jego żona pani Janina. W miarę możliwości wplatali w to wszystko wątki szczecińskie. W końcu kogo cała Polska nazywa prześmiewczo "śledziem", jeśli nie szczecinianina?

Nie łowić śledziowego króla!
Na początku spotkania padła garść ciekawostek. Czy wiedzieliście, że śledź zjada ikrę dorsza, a dorsz samego śledzia? Nie ma chyba dwóch innych gatunków ryb tak zależnych od siebie. W jaki sposób ocenić wiek śledzia? Prawie tak samo jak wiek drzewa. Po "słojach", a raczej "pierścieniach" na łuskach. Każdy pierścień to kolejny rok życia ryby. Czy wiecie kim jest śledziowy król zwany inaczej wstęgorem? Według wierzeń rybaków skandynawskich jest to śledź-pasterz, który przewodzi całym ławicom tych ryb. Gdy się go przypadkiem wyłowi, należy go szybko z powrotem wypuścić do wody, bo inaczej pozostałe śledzie rozpierzchną się i ławica przestanie istnieć. Czy wiecie, czym właściwie jest matjas? To śledziowy "prawiczek" wyłowiony tuż przed swoim pierwszym tarłem. Rodzaj ludzki bywa okrutny – podsumował dr Krzeptowski. Matjasa najlepiej kupować mrożonego, następnie rozmrozić i przyrządzić z cebulką. To wystarczające, aby poczuć niebo w gębie.

Matka Boska ze śledziami
W opowieści o śledziach nie zabrakło już wspomnianych wyżej wątków szczecińskich. Podobnie jak inne miasta Hanzy, Szczecin, jak to obrazowo określił Krzeptowski, wyrósł na ościach śledzi. Średniowieczne bogactwo tych miejscowości stało się możliwe m.in. dzięki tym rybom. W Bazylice św. Jakuba w kaplicy portowej, jeśli dobrze się przyjrzeć, widnieje Matka Boska ze… śledziami. Podgardlonymi – podkreślił doktor, mając na myśli, że są po prostu wypatroszone i gotowe do spożycia. Jak się okazuje patroszenie śledzi przed zasoleniem dla naszych przodków nie było czymś oczywistym. Na ten, wydaje się dzisiaj, banalny wynalazek wpadł Holender Beuckel. Wróćmy jednak do wątków szczecińskich. Słynny maszt Maciejewicza pochodzi ze statku "Kaszuby", który był bazą dla kutrów łowiących… śledzie. Szczecin dorobił się również swoich kulinarnych specjałów docenianych w całej Polsce. Jest to np. śledź w solance wymyślony przez Bolesława Sobolewskiego – organizatora nocy śledziożerców w restauracji "Na kuncu korytarza".

Jak podawać śledzia, to tylko na Bolesławcu

Jeśli ktoś chciałby spróbować wielu innych śledziowych potraw, to warto sięgnąć po "Zasolonego króla", ponieważ jak podkreśliła pani Janina, w książce jest sporo przepisów na śledzia pochodzących z całego świata, które mogą na pierwszy rzut oka zaskakiwać. Wśród nich jest lwowska babka ze śledzi, która lepiej smakuje na zimno niż na ciepło. Poza tym wiele innych potraw z Polski, Skandynawii, Holandii czy… Japonii. O tym, że Krzeptowscy są pozytywnie zakręceni na punkcie śledzi, świadczy ich współpraca z Zakładami Ceramicznymi "Bolesławiec". Udało im się nakłonić firmę do wypuszczenia na rynek specjalnych naczyń dedykowanych śledziom. Jak widać, samo podanie śledzia jest również sztuką.