Spektakl o tym tytule wielu szczecinianom jest już dobrze znany. Inscenizacja ta powstała przecież w Teatrze Polskim 11 lat temu! Z okazji otwarcia nowej siedziby teatru została jednak zaprezentowana nowa „Magia obłoków”. To odświeżona wersja przedstawienia reżyserowanego przez Adama Opatowicza z częściowo zmienionym składem wykonawców. Komu ten spektakl może się spodobać?

To nie są największe przeboje

Tytuł spektaklu nawiązuje oczywiście do płyty Marka Grechuty i jego piosenek, ale to nie jest musical, złożony z najbardziej popularnych utworów śpiewanych niegdyś przez artystę. W programie wykorzystano bowiem utwory niekoniecznie dobrze znane, np. „Niebieski młyn” (wyjęty z płyty „Korowód”), a oprócz poezji także słowa Gilgamesza czy Giordano Bruno.

Wokalny profesjonalizm

Nie ma raczej wątpliwości, że walorem tego spektaklu jest strona wokalna. Stali aktorzy Teatru Polskiego (w tym Olga Adamska, Sylwia Różycka, Katarzyna Sadowska, Marta Uszko, Piotr Bumaj i Krzysztof Niewirowski) śpiewają bardzo dobrze zarówno solo, jak i chóralnie, a wspierają ich gościnnie nowe twarze, czyli Joanna Mizgier oraz Krzysztof Róg. Poza tym słyszymy muzykę na żywo, którą wykonują: Krzysztof Baranowski (fortepian, instrumenty klawiszowe), Łukasz Wons (gitara), Adam Kabaciński (kontrabas) oraz Ireneusz Budny (perkusja).

Sceny z życia i astronomiczne dywagacje

Pewne wątpliwości może jednak wzbudzić warstwa dramaturgiczna. Adam Zieliński (znany jako Łona) napisał teksty, które aktorzy inscenizują w przerwach między piosenkami. Te dość abstrakcyjne „przerywniki” to krótkie refleksje, miniopowieści, „sceny z życia” czy mowa przewodnika oprowadzającego po wnętrzach… muzeum ludzkości. Komentują niejako przekaz piosenek, ale są zbyt eklektyczne, by uznać, że łączą spektakl w całość. To impresje mniej lub bardziej urozmaicające całą inscenizację. Najbardziej cenne w tej warstwie spektaklu wydają się być uwagi czynione przez Sławomira Kołakowskiego – mikro wykłady z fizyki i astronomii są dobrym podłożem do filozoficzno-poetyckich treści zawartych w piosenkach i swoistą nicią narracyjną. Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby skupiono się właśnie na tym wątku, byłoby to korzystniejsze dla spektaklu, który stałby się bardziej spójny treściowo, aczkolwiek musiałby też ulec skróceniu… 

Śpiew zanurzony w mroku

W inscenizacji słyszymy takie utwory jak „Korowód”, „Godzina miłowania”, „Świecie nasz”, „Świat w obłokach”. Aktorzy wykonują piosenki we współczesnych strojach, stojąc na tle zanurzonej w mroku „leśnej” scenografii. Wszystko to „podparte” jest jeszcze wizualizacjami, które ukazują m.in. urbanistyczne pejzaże, ludzkie twarze czy urywki z filmowych dokumentów, stanowią jednak jedynie dalszoplanowe uzupełnienie całości… Dla fanów spektakli muzycznych jest to zapewne propozycja interesująca, pozostali widzowie niekoniecznie będą usatysfakcjonowani, niemniej jednak może znajdą się też tacy, którzy właśnie dzięki wizycie w teatrze sięgną po utwory z dorobku Grechuty.

Fonograficzny bonus

Jest też dobra wiadomość dla tych, którym podobały się teatralne wersje piosenek mistrza. Ponownej premierze „Magii obłoków”, która w Teatrze Polskim odbyła się 6 sierpnia, towarzyszy dwupłytowy album „Magia obłoków”. Znajduje się na nim aż 26 utworów z muzyką Marka Grechuty i Jana Kantego Pawluśkiewicza w wykonaniu aktorów Teatru Polskiego oraz zaproszonych muzyków pod kierownictwem Krzysztofa Baranowskiego.