Zaniedbane ulice, szare kamienice i kurz. Ale pod warstwą codzienności ponad stuletnich kamienic jest pewien błysk. Przyjrzyjcie się elewacjom kamienic z XIX i początku XX wieku – przepiękne zdobienia, płaskorzeźby, zdobione gzymsy. A jeśli tak wygląda zewnętrzna część miasta, jaki jest środek?

Drzetowo. Dobrze znam to osiedle z historii i opowieści mieszkańców. Po zmroku obcym lepiej jak najdalej stąd. Nie wiem ile jest prawdy o nieprzychylnych ulicach. Ale pamiętam o miejskich legendach – na wszelki wypadek. Ulice przecinam pośpiesznym spacerem przed południem, spiesząc na rozmowę z nietypową Panią architekt – Kamillą Rudnik.

Dlaczego nietypową? Bo w swej pracy najchętniej zagłębia się w przeszłości. Tworzy aranżacje z XVIII i XIX wieku. Kompozycje, które idealnie pasują do kamienic z okolicy.

Projektowanie wnętrz nowoczesnych jest nudne, wszystkie te nowoczesne wnętrza wyglądają tak samo. Tam kompletnie nic się nie dzieje, ewentualnie jest zamiana tańsze – droższe materiały i tylko tutaj widać różnicę. - tłumaczy Kamilla Rudnik, która specjalizuje się w projektowaniu wnętrz klasycznych.

Oczywiście nie wszystkie nowoczesne wnętrza są nudne – jak przyznaje nasza rozmówczyni. Te również mogą być efektowne, najczęściej jednak wiążę się to z dużymi kosztami, dlatego nasza rozmówczyni zdecydowała się na wiek XVIII i XIX.

 

Od wieków tak samo

Do rozmowy, już na spokojnie zasiadamy w niewielkim pokoju. Mały stoliczek, fotele, zasłony, regał z ogromną ilością książek. Publikacje o architekturze, wydania angielskie, niemieckie, albumy prezentujące dawne wnętrza, książki o Szczecinie. Mogłoby się zdawać pomieszczenie jak każde inne.

Spójrzmy na ten pokój, tu jest wielki miszmasz.- Kamilla Rudnik zamaszystym gestem wskazała pokój, w którym rozmawiamy - Ale nie wierzmy w to, że w XVIII, XIX wieku wyglądało to inaczej. Chodzi o to, by wyciągać pewne detale z danej epoki. I to właśnie w XVIII i XIX wieku było robione.

I na tym najczęściej polega jej praca – na wyciąganiu detali we współczesnych wnętrzach. Czasami szuka się mebli, elementów wyposażenia na pchlich targach, czeka na dokończenie projektu pół roku, rok, po to, by nie przepłacić. Kamilla Rudnik mówi wprost – kto ma odpowiedni budżet może sobie pozwolić na zamówienie idealnego elementu, kto go nie posiada, musi być cierpliwy.

 

Pieniądze, pieniądze i ich brak

Ale budżety zawsze są nieodpowiednie. Nawet w przypadku dużych inwestycji – bo takimi biuro projektowe Rudnik także może się pochwalić. W swym portfolio ma m.in. wystrój Centrum Kultury i Sztuki w Sztumie oraz nową siedzibę Północnej Izby Gospodarczej.

Budżet zaplanowany na wykończeniówkę rzadko kiedy pozostaje nienaruszony. W trakcie budowy, remontu zawsze wyjdzie jakaś nagła sprawa, dodatkowe zadanie i wtedy właśnie to z funduszy przeznaczonych na wykończenie bierze się środki. A kwota, którą wydaje się na architekta wnętrz jest niewielkim procentem funduszy przeznaczonych na całość inwestycji.

Przy każdym kliencie jest ten sam problem, nie ważne czy to jest klient majętny, czy nie. W trakcie budowy, remontu zawsze coś wyjdzie, pojawiają się różne problemy. I zawsze niestety wykończeniówka dostaje po kieszeni. To jest najtrudniejsze, żeby odtworzyć zamysł początkowy, ale dużo mniejszymi kosztami. - wyjaśnia Rudnik.

Przy finansach od razu pojawia się najoczywistsze pytanie: kogo w ogóle stać na architekta wnętrz?

A kogo stać na błędy w projekcie? A kogo stać na pilnowanie robotników? Może okazać się, że ich nie dopilnujemy, że zrobimy błąd i fachowiec będzie musiał coś przerabiać. Kto za to zapłaci? Nie lepiej dać zarobić komuś, a samemu w tym czasie popracować, wyjechać na urlop czy zająć się czymś innym? Zyskujemy czas i nie ma błędów – bo one już na etapie projektowym zostaną wyeliminowane. Na architekta stać kogoś, kogo nie stać na błędy. - mówi Kamilla Rudnik.

 

Czego chcesz kobieto?

Wnętrza klasyczne to nie jedyna działka, którą zajmuje się biuro projektowe Rudnik. Tworzone są także nowoczesne wnętrza. Poza tym bardzo często klienci, którzy chcą w swoich domach klasyczne wnętrza, znają się na tym i nie potrzebują architekta. A jeśli się nie znają, warto z nimi wszystko uściślić za pomocą obrazków...

Nauczona doświadczeniem nie słucham klientów, kiedy mówią, że chcą XIX-wieczne wnętrze, styl rustykalny, kolonialny etc. Przyszła do mnie kiedyś klientka, która powiedziała, że chce kuchnie w stylu kolonialnym – „wow, myślę sobie, super temat.” Zrobiłam trzy wersje kuchni, kolory, oświetlenie. Przedstawiam klientce projekt, ona na to patrzy i mówi, że „przecież to nie to”. Więc pytam, „może kolorystyka nie odpowiada?” A Pani do mnie „to przecież nie jest styl kolonialny”. „Chwileczkę, to może ja Pani pokażę kilka przestrzenni kuchennych, a Pani pokaże mi w którym kierunku mam iść” - zaproponowałam. Okazało się, że klientka chciała meble drewniane, trochę stare, trochę nowe, raczej tradycyjna kuchnia. Jestem nauczona doświadczeniem, że należy z klientem uściślić projekt, ale za pomocą obrazków, a nie nazewnictwa. - tłumaczy projektantka.

 

Inspiracja z ulicy

Gdy już znajdzie się klienta, który wie czego chce od swoich wnętrz, rozpoczyna się etap projektowy. Skąd czerpać inspiracje? Przede wszystkim literatura, ale także zwykłe spacery po mieście.

Spacerując po Szczecinie warto robić zdjęcia. Bo te zewnętrzne elementy też powtarzały się we wnętrzach – gzymsy, ozdoby sufitów. Zresztą sufity częściowo są zachowane w tych kamienicach, ludzie robią zdjęcia, wrzucają do Internetu – kwestia poszukania. - mówi Kamilla Rudnik.

Po trzech godzinach rozmowy wychodzę odmieniona. Już nie myślę, że Drzetowo, że obdrapane kamienice. Zadzieram głowę – faktycznie zapiera dech w piersiach, gdy skupimy się na detalach.