Wczorajszy wieczór w Willi West Ende upłynął pod znakiem wspomnień i poezji w błogiej atmosferze, przy świecach i herbacie. Oby więcej takich spotkań.

,,Patrzy na mnie moja twarz odbita w chmurze
mgły, co wyszła mi z ciała przez szpary w powiekach.
A to jest mgła krwi i już za horyzont ścieka".

 

Gośćmi Konrada Wojtyły, który zapowiedział, że spotkanie ma na celu pokazać ,,czysto biologiczny i poetycki obraz" poety, byli: Bogusław Kierc, przyjaciel Wojaczka i autor książki o nim, a także Maciej Melecki, współscenarzysta filmu ,,Wojaczek", częsty bywalec w domu państwa Wojaczek (Elżbieta Wojaczek,  matka Rafała, udzielała mu korepetycji z j. angielskiego).  B. Kierc - niezwykle utalentowany mówca - opowiadał o początkach znajomości z R. Wojaczkiem. Poznał poetę dzięki Tymoteuszowi Karpowiczowi. Długo byli w uprzejmych, chłodnych stosunkach, dopiero po długim czasie zbliżyli się do siebie i porzucili zwracanie się do siebie ,,per pan". Wojaczek wielokrotnie opowiadał aktorowi znanemu z ,,Popiołów" o swoich przygodach, także tych alkoholowych, barowych i mówił, że to świetny materiał na książkę do napisania przez Kierca.

 


,,A mój wydech co także jest krwią, tylko suchą,
jest wiatrem pionowym co jeszcze zakotwiczony
w róży płuc jest łodygą krążącego ptaka".

 

Zebrani w przytulnym miejscu uczestnicy spotkania mogli obejrzeć w połowie film dokumentalny o życiu Wojaczka czyli ,,Ptak o którym trochę wiem". Następnie goście zaczęli opowiadać o twórcy. Wiele z mitów zostało wczoraj obalonych. B. Kierc ostro przeciwwstawiał się opinii, jakoby atmosfera domu rodzinnego wpłynęła na hulaszczy tryb życia Wojaczka. Mówił, że poetę ukształtowała przede wszystkim miłość i troska. Ojciec, przedstawiany jako apodyktyczny, tak naprawdę wielokrotnie ratował syna przed katastrofami. Gdy Rafał był mały, podczas zabawy z braćmi odgryzł sobie język. Straciłby zdolność mówienia, gdyby nie szybka interwencja jego ojca na pogotowiu. Został uratowany także od jednej próby samobójczej. Gdyby nie jego tato - światła dziennego nie ujrzałoby wiele utworów Wojaczka. Poza tym, rodzice poety nie rozstali się, jak się zwykło mówić, pracowali po prostu w innych miastach, widywali się, wychowywali synów. Pan Edward, ojciec Rafała, porzucił teologię i stan kapłaństwa na rzecz rodziny. Pani Elżbieta była bliska synowi - wiedziała, że prędzej czy później ten popełni samobójstwo. Wojaczek powiedział jej, że musi się z tym pogodzić, bo tak się stanie, to nieuniknione.

 

,,Lecz że Ziemia się właśnie odwrotnie obraca
obracają się we mnie płuca aż przez usta
wyszarpną się spomiędzy żeber niby chustka".

 

Interesującymi rzeczami dzieliła się także publiczność. Także informacją o szczecińskim wątku w twórczości Rafała Wojaczka. W latach `70 bowiem poezję artysty starał się wypromować Dariusz Bitner w naszym mieście.

 

,,Więc póki jeszcze jest niebo, moja twarz rozległa,
póki nad horyzontem krew świeci jak jutrzenka,
póty ptak zna miarę swego wywyższenia".

 

Na spotkaniu mogliśmy dowiedzieć się także takich ciekawostek jak: czy Wojaczek lubił chodzić do szkoły, jaki miał stosunek do matematyki, dlaczego bał się poprosić o jedzenie oraz w jaki sposób jadł czasem chleb z kiełbasą. A także, że zanim został ,,poetą przeklętym", nie lubił... wierszy...

 

,,Lecz już, choć o tym nie wie, powoli przecieka
spod tamtego pod ciasne niebo, już pod moją
powieką się rozpływa w ciężki jak całun obłok".

 

*wiersz R. Wojaczka ,,Ptak o którym trochę wiem"