Był szarym blokiem z zardzewiałymi kratami, a wkrótce ma stać się „ulicznym dziełem sztuki”. „Może nie będziemy musieli jeździć na berliński Kreuzberg, aby oglądać takie miejsca” – komentuje Rafał Bajena.

„Teraz wydaje się, że jest tutaj czyściej. Nawet jak jest tak kolorowo. Wcześniej blok był obdrapany, a teraz przynajmniej mamy coś nowego” – komentuje mieszkanka, którą zaczepiamy przed blokiem przy ul. Władysława Łokietka 22, który zmienia swoje oblicze.

„Graffiti najbardziej pasuje do centrum miasta”

– Tagi i graffiti wpisują się w charakter Śródmieścia. Mieszkańcy z okolicy cieszą się, że wyglądają przez okna i nie widzą już szarych ścian i zardzewiałych krat, które na myśl przywodziły im więzienie – opowiada Rafał Bajena, pomysłodawca akcji „Dzielnica cudów” oraz laureat Nagrody Artystycznej Miasta Szczecin za nowatorskie i skuteczne metody upowszechniania kultury.

Forma nie jest przypadkowa, bowiem to Szczecin uważany jest za miasto, w którym powstało pierwsze graffiti. To tutaj powstała również pierwsza w Polsce legalna Hall Of Fame. Na ścianach betonowego budynku Pleciugi malowali najlepsi z najlepszych.

– Wtedy nie było jeszcze Internetu i nie można było napisać: „to ja byłem pierwszy”. Historia graffiti wskazuje na Szczecin jako pierwsze miasto w Polsce. Choć chłopacy, którzy są w tej grze od 30 lat, trochę się ze sobą spierają. Czy to faktycznie był Szczecin, czy może jednak Gdańsk lub Warszawa – opowiada malarka Katarzyna Szeszycka.

Malowali razem z legendami graffiti

W sobotnim wydarzeniu udział wzięli m.in. pionier szczecińskiego graffiti XMan, jeden z czołowych artystów sceny graffiti Riam, wywodzący się z Norwegii Goal, niemiecki grafficiarz Frost czy jeden z najpopularniejszych warszawskich grafficiarzy Merd.

Elewacja bloku przy ul. Łokietka została podzielona na części. Główną, od strony ulicy, pokryły prace znanych i doświadczonych. Tylną, od strony podwórka, systematycznie będą pokrywać prace młodych, którzy dopiero uczą się malować. Co ważne – ich pierwsze graffiti poprzedzone zostały tematycznymi warsztatami.

– Zamiast mazać na murach, dostali notatniki i flamastry. Tak przygotowywali się do konkursu, w którym wybrani zostali najlepsi. I to oni mogli malować razem z legendami graffiti. To było dla nich niesamowite doświadczenie. To tak jakby miłośnikowi futbolu powiedzieć, że zagra w zawodowej drużynie jego ulubionego klubu – porównuje Rafał Bajena.

W ramach warsztatów nastolatkowie odwiedzili również szczecińskie instytucje kultury – m.in. Trafostację Sztuki, gdzie oglądali wystawę Richarda Onyango oraz Willę Lentza.

„Zamiast puszki piwa, trzymają puszkę z farbą”

– Zyskali przestrzeń, gdzie będą mogli na spokojnie malować i szkolić swój warsztat, zamiast kompulsywnie kreślić byle jak i byle gdzie. Zamiast puszkę piwa, trzymają puszkę z farbą. Będą chcieli tutaj malować, ponieważ to miejsce zostało „naznaczone” przez tych najlepszych – podkreśla Rafał Bajena.

– Oczywiście, nie zatrzymamy tych oddolnych ruchów w całości. Ale dając im przestrzeń, możemy je katalizować i jednocześnie uczyć młodych koegzystencji – dodaje Katarzyna Szeszycka.

„Poniósł konsekwencje swoich czynów”

Choć cała akcja i nowy wygląd szarego budynku zbierają pozytywne opinie od mieszkańców, to jednak nie brakuje też tych, którzy pamiętają jak Meras „ozdabiał” swoimi tagami szczecińskie tramwaje i kasy biletowe. Jego tag również znalazł się na ścianie przy ul. Łokietka.

– Z tego co mi wiadomo, to Meras poniósł konsekwencje swoich czynów i od tego momentu nie powstało żadne jego dzieło, które zniszczyłoby nową elewację. Za to powstało kilka bardzo fajnych rysunków, oczywiście za zgodą właścicieli. Jak między innymi praca na żaluzjach zakładu fryzjerskiego przy ulicy błogosławionej Królowej Jadwigi. To osoba, która naprawdę bardzo angażuje się w życie społeczne dzielnicy – komentuje Rafał Bajena.

– Jako insiderka świata sztuki, bardzo często w nią wątpię. Czasem naprawdę bywam nią zmęczona, rozczarowana. Ale nigdy nie zwątpię w twórczość. Tą żywą, oddolną i autentyczną zawsze będę szanować. Tutaj mamy wysoką wartość grafficiarską – podkreśla Katarzyna Szeszycka.

„Bardzo dawno nie byłam częścią czegoś tak autentycznego”

W przyszłości cały budynek przy ul. Władysława Łokietka 22 zostanie pokryty graffiti. Ściana od podwórka cały czas będzie pełnić rolę „twórczego laboratorium” dla młodych adeptów.

– Bardzo dawno nie byłam częścią czegoś tak autentycznego i związanego z twórczością – komentuje Katarzyna Szeszycka.

Obecnie swoje siedziby mają tutaj m.in. Rada Osiedla Śródmieście-Zachód, Stowarzyszenie „Serduszka”, Klub Seniora i firma ROMUS.

– Dzieci i młodzież z naszej dzielnicy interesują się tego rodzaju sztuką. Naszym zdaniem słuszna była zgoda Urzędu Miasta na zagospodarowanie szaroburej elewacji. Wniosło to kolor, ożywiło otoczenie i wywołało różne emocje – komentują radne osiedlowe Grażyna Staszczyk i Anna Marczyńska.