O Ziemiach Odzyskanych pisano wiele i w bardzo różnych kontekstach. Jednak nie było jeszcze książki, w której głównym bohaterem byłby… krajobraz. Taką perspektywę przyjął Filip Springer, tworząc „Mein Gott, jak pięknie”, pół powieść, pół reportaż, ponieważ autor fakty historyczne rozwija w narrację, w której dużo jest fikcji. Znajdziemy tu także kilka wątków zachodniopomorskich.

Rzecz o podporządkowywaniu krajobrazu

„W założeniu książka miała być o zachwycie nad poniemieckim krajobrazem i próbą odtworzenia genialnej myśli planistycznej. Im dłużej jednak nad nią pracowałem, tym bardziej do mnie docierało, że za tą harmonią i porządkiem stoi chęć kontroli i przemoc. O tym właśnie to jest. O podporządkowywaniu sobie krajobrazu” – mówił w wywiadzie opublikowanym w Vogue, udzielonym Oldze Święcickiej.

Pierwszy rozdział został zatytułowany „Kraina”. Springer opisuje w nim swoją włóczęgę po południowo-zachodniej Polsce. Ten „spacer” zainspirował go do stwierdzenia, że Kraina występuje wszędzie tam, gdzie były Prusy, a potem Niemcy i „jest a raczej bywa: prastara, tajemnicza, odległa, ukryta, wyśniona, zapomniana, deszczowa, zamglona(…) Po Krainie się wędruje i błądzi. W Krainie można się zgubić”. Autor gubił się w niej nie raz, także dlatego, że jak napisał, uwielbia stare mapy, a bywa, że te nie do końca odpowiadają aktualnej topografii.

Tajemniczy odrzański rejs

Drugi rozdział nosi tytuł „Oder”. Autor umieścił w nim historię z maja 1787 roku, kiedy do portu w Swinemünde przybił statek z enigmatycznym ładunkiem. W dalszej części rejsu szyper Winfried Koschke zaczyna powoli tracić równowagę psychiczną, a przyczyną tego mógł być właśnie ów tajemniczy „bagaż”. 

Springer dość szczegółowo opisuje rzeczne „pułapki”, jakie Koschke i jego podwładni musieli pokonać, kierując się do portu docelowego. Część z nich była efektem skracania biegu Odry – w wyniku prac regulacyjnych, od ok. 1770 do ok. 1905 roku, pruski odcinek tej rzeki zmniejszył się z 798 km do 644 km. Fryderyk II Wielki po uroczystym zakończeniu pierwszej części prac podsumował ten proces stwierdzeniem: „Tę prowincję podbiłem pokojowo”.

Pruski łowca jeleni

Mniej pacyfistycznie, zwłaszcza wobec zwierząt, postępował inny pruski władca. Springer tropi kamienie, upamiętniające łowieckie osiągnięcia Wilhelma II, a konkretnie trafienia jeleni w lasach prakwickich. Pierwszy głaz ustawiono w 1890 roku, a ostatni w 1912 r. Takich impresji, ubarwiających treść książki, jest w niej wiele. Generalnie to opowieść o ludziach, którzy zainicjowali rewolucję przemysłową, którzy budowali trasę kolejową Ostbanh, a Springer często spogląda na pejzaż Krainy tak, jak patrzyli na niego dziewiętnastowieczni litografowie, tacy jak Carl Rieden, którego postać także przywołuje w „Mein Gott, jak pięknie”. Pojawiają się na jej kartach m.in. Schmiedeberg, czyli Kowary, Weissenhohe, czyli Białośliwie, ale Springer używa tylko niemieckich nazw i czytelnik musi sam sprawdzić, jak aktualnie nazywają się te miejsowości i miasta… 

Nestor polskiej fotografii na Zalewie Szczecińskim

Jedną z najważniejszych postaci, którą Springer przypomina w swojej książce, jest Jan Bułhak, wybitny fotograf, który pozostawił po sobie duże zbiory zdjęć, także tych wykonanych pod koniec lat 40. na Ziemiach Odzyskanych. Jedna z pierwszych wypraw, którą przedsięwziął artysta, przed wojną działający głównie w Wilnie, była podróż do Szczecina i wycieczka po Zalewie Szczecińskim. Jego przewodnikiem był Kazimierz Haska, współorganizator Muzeum Miejskiego i propagator żeglarstwa, wpisany do Księgi Zasłużonych dla miasta Szczecina. Płynąc, oglądają szachulcowe domki Nowego Warpna, ciasny przesmyk prowadzący w kierunku położonego obok jeziora, a Haska opowiada o „przedziwnej łysej wyspie z ruinami zabudowań”. Widok grodu Gryfa jest wtedy mało optymistyczny… „Szczecin wita ich ruinami. Stare miasto jest jednym wielkim gruzowiskiem”.

Saga o mieszkańcach dawnych Prus

Springer opowiada też o Ernstcie Wiechercie, urodzonym w Piersławku koło Mrągowa, autorze sagi „Dzieci Jerominów”. To dwutomowa powieść o mieszkańcach dawnych Prus Wschodnich. Springer opisuje, jak zdobył egzemplarz wycofany ze zbiorów pewnej biblioteki. Książka od dawna nie była wznawiana w Polsce, dlatego stała się dość poszukiwana i wysoko ceniona na portalach aukcyjnych. W poprzedniej publikacji „Dwunaste: Nie uciekniesz” na temat Skandynawii, takim istotnym tytułem, do którego autor się odwoływał, była książka Aksela Sandemose „Uciekinier przecina swój ślad”. Udało się ją wówczas wznowić w nowym wydaniu. Może podobnie będzie z „Dziećmi Jerominów”? 

Mam wrażenie, że autor skompilował swoją książkę z różnych tematów, które „chodziły mu po głowie”, łącząc ten dość eklektyczny zbiór historii i informacji w całość, zgodnie z własną „licencją poetycką”. Pewnie nie każdy czytelnik zaaprobuje taką strategię, ale zdecydowanie nie można odmówić Springerowi wiedzy i narracyjnej biegłości, a także umiejętności fotograficznych. Wykonanane przez niego zdjęcia znad Odry i innych miejsc, to początek tej książki. Autor „Mein Gott, jak pięknie” przyjedzie do Szczecina już 19 maja. Spotkanie w Ogrodach Śródmieście rozpocznie się o godz. 18.00.