Filharmoniczny koncert z cyklu „Mistrzowskie interpretacje” wczorajszego wieczoru (3 lutego), miał bardzo zimowy charakter. Nie tylko z uwagi na śnieżną aurę, która zdominowała ulice Szczecina, ale przede wszystkim z racji wybranego repertuaru.
Bilety na to wydarzenie zostały bardzo wcześnie wykupione i nie było to raczej zaskoczeniem zważywszy, że występ swój zapowiedział tak znakomity skrzypek, jakim jest Bartłomiej Nizioł. Muzyk ten od 1995 roku mieszka w Szwajcarii. Od czterech lat jest primariuszem powstałego w 2007 roku kwartetu Stradivari, tak więc każda jego wizyta w Polsce, to dla melomanów, bardzo cenne doświadczenie. Co ciekawe artysta urodził się w Szczecinie, a dokładnie było to 1 lutego 1974 roku, a zatem przyjechał do naszego miasta, zaledwie kilka dni po tej rocznicy.
Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Szczecińskiej poprowadził na wczorajszym koncercie Robertas Servenikas, dyrygent nagradzany za wyjątkowe koncerty kompozytorów litewskich i bardzo dobrze przyjmowane przez krytyków, interpretacje repertuaru zarówno współczesnego jak i klasycznego. Aktualnie jest dyrektorem Litewskiej Opery Narodowej i Narodowego Teatru Baletowego. Pod jego dyrekcją szczecińscy muzycy przedstawili w pierwszej części „Soirees Musicales” (Muzyczne wieczory) - pięć miniatur fortepianowych G.Rossiniego, zorkiestrowanych przez Benjamina Brittena, które użyto w takiej formie w filmie "Człowiek z Alp".
Następnie na scenę wszedł najbardziej oczekiwany gość. Bartłomiej Nizioł wykonał z towarzyszeniem filharmoników "Koncert skrzypcowy A-dur" Mieczysława Karłowicza i niewątpliwie była to dla szczecińskiej publiczności, okazja do poznania jego niezmiennie wysokich umiejętności interpretatorskich. Grając na instrumencie Guarneri del Gesù z 1727 roku, w tym trudnym repertuarze, pokazał że, zdecydowanie jest jednym z najlepszych europejskich skrzypków.
W drugiej części usłyszeliśmy dość rzadko wykonywaną I Symfonię g-moll "Zimowe marzenie" Piotra Czajkowskiego, kompozycję bogatą w elementy rosyjskiego folkloru, skomplikowaną rytmicznie. Niewątpliwie stanowi ona duże wyzwanie dla instrumentalistów, którzy jednakże precyzyjnie zagrali cały utwór, szczególnie efektownie wykonując jego finalną część. Dyrygent wyróżnił niektórych muzyków, prosząc ich o powstanie, czym dał wyraz swemu uznaniu dla ich gry.
Komentarze
0