Przyczyny Brexitu, muzyka Joni Mitchell czy cechy pokolenia Facebooka. To tylko niektóre tematy, które w tej książce znajdziemy. Eseje i inne teksty Zadie Smith, tu zebrane, w oryginale wydano pod tytułem „Feel Free”. Jednak polskie jego tłumaczenie podkreśla subiektywność tych refleksji, ich odrębność i niezależność. Całkiem słusznie, bo, to co myśli i pisze autorka bezsprzecznie warto przeczytać.

Biblioteka, która znika

Zadie Smith jest bezsprzecznie erudytką, swobodnie poruszającą się po tak złożonym przecież i rozległym, obszarze współczesnej kultury. Ocenia w swych zapiskach, zebranych w „Widzi mi się” dzieła takich pisarzy jak Thomas Bernhard, Ursula Le Guin czy John Gray, pisze o obrazach Balthasara Dennera, spotyka się z Jamesem Ballardem i ogląda serial „Rockefeller Plaza 30”... Ta książka zaczyna się jednak od części nazwanej „Na świecie” i eseju poświęconego pewnej bibliotece w północno-zachodnim Londynie. Smith podkreśla walory tego miejsca i odnotowuje plan wyburzenia budynku, spowodowany cięciami budżetowymi w gminie. Ta informacja skłania ją do rozważań na temat przemian społecznych i politycznych, które kontynuuje w tekście „Płoty: Dziennik czasu Brexitu”.

Czym jest lepsze życie

W nim zajmuje się kwestią coraz większych barier wyrastających pomiędzy ludźmi nie tylko na tle rasowym, ale też ekonomicznym. Konkluzja jest dość cierpka... „Na pewno nie jest zbrodnią ani grzechem szukać lepszego życia za granicą czy też uciekać z krajów wstrząsanych wojnami, w których w wielu wypadkach sami maczaliśmy palce. Wielką niewiadomą jest dziś tu, czy tu, w Wielkiej Brytanii, wciąż wiemy, czym jest lepsze życie, jakie są jego niezbędne warunki i jak je stworzyć”.

Więźniowe internetu

Wnikliwie i trafnie analizuje też film „Social Network” Davida Finchera w eseju „Pokolenie „Dlaczego?”, dostrzegając jak bardzo pochłonął nas wirtualny świat i jego atrakcje, dający złudne poczucie ważności i szczęścia, a odbierający niezależność. Zwierza się, że marzy jej się ”internet zaadresowany do osoby, jakiej się już nie spotyka. Osoby ceniącej prywatność, osoby, która jest tajemnicą – dla świata i, co ważniejsze, dla samej siebie”. Jest jednak świadoma tego, że nie szybko przestaniemy być „więźniami rozbieganych myśli pewnego studenta drugiego roku na Harvardzie”...

Od nienawiści do uwielbienia

Jeden z najbardziej znaczących esejów tej brytyjskiej pisarki, który znalazł się w tym tomie, to niewątpliwie tekst „Kilka uwag o nastrojeniu”. Może dlatego zwrócił moją uwagę, że sam bardzo często postrzegam innych ludzi poprzez pryzmat ich muzycznych gustów. Tymczasem autorka zajmuje się w nim właśnie swoimi upodobaniami w tej dziedzinie, pisząc o zaskakującej przemianie jakiej dokonały w niej piosenki Joni Mitchell. Smith zastanawia się „jak można nienawidzić czegoś tak zupełnie i nagle pokochać to tak bezwarunkowo?” i w tym wypadku mierzy się z pojęciem mentalnej „nieciągłości”, (której doświadcza chyba każdy człowiek), a w swoich rozważaniach przywołuje myśli Seneki i biblijny mit o Abrahamie i Izaaku.

Radość na finał

Ponad 450 stron lektury, którą zawdzięczamy trzem tłumaczom (to Justyn Hunia, Jerzy Kozłowski i Agnieszka Pokojska) kończy esej „Radość”, w którym Smith pisze o różnych przejawach tytułowego doznania. Jest tu zatem mowa o przyjemności, ekstazie i zakochaniu... „Kiedyś, kiedy znajdowałam się w takim stanie, chodziliśmy z ukochanym po muzeum tak długo, że nie zauważyliśmy, kiedy zamknięto je na noc. Chcąc się wydostać, weszliśmy na otaczający jego teren wysoki mur, a kiedy się okazało, że z drugiej strony jest on jeszcze wyższy, zastanawialiśmy się, co lepsze: połamane nogi czy niewygodny sen na kamiennym lwie”... Czytając „Widzi mi się” też można zapomnieć o upływającym czasie, a to chyba najlepsza rekomendacja dla literatury...