To się nie zdarza zbyt często... Usłyszeliśmy utwory Kraftwerk w nietypowym wydaniu, a w dodatku dostaliśmy możliwość wysłuchania na żywo jednego z najlepszych na świecie kwartetów smyczkowych! W Filharmonii w Szczecinie wystąpił Balanescu Quartet!
Muzyka elektroniczna przearanżowana na kwartet smyczkowy to teraz nic niezwykłego. W ostatnich latach przerabia się znane kompozycje wręcz hurtowo i często w zaskakujący sposób. Jednak 25 lat temu nie była to tendencja jeszcze tak powszechna, a właśnie wtedy ukazała się płyta „Possessed” nagrana przez Balanescu Quartet, na której znalazło się dziesięć utworów Kraftwerk w nowej aranżacji – na istrumenty smyczkowe. Album zyskał pozytywne przyjęcie i uznanie krytyki, a utwory z niego wciąż znajdują się w repertuarze koncertowym kwartetu. Szczeciński występ zespołu, którym dowodzi skrzypek, Alexander Balanescu był reklamowany jako prezentacja kompozycji zawartych na „Posessed” właśnie, ale zaczął się od innych propozycji...
Widzowie, którzy przyszli na ten występ spragnieni utworów Kraftwerk musieli zatem „trochę” na nie poczekać. Zespół zaczął od kompozycji z albumu „Maria T.” , będącego hołdem dla słynnej rumuńskiej pieśniarki Marii Tănase. Usłyszeliśmy utwory „Aria” i „Life and Death” - przejmujący, piękny temat, w którym wkomponowano głos tej zmarłej w 1963 roku artystki. Utworom tym towarzyszyły wizualizacje, pokazywane na ekranie nad sceną.
Lider w przerwie miedzy utworami opowiedział trochę o sobie, przypominając rodziców, którzy nie akceptowali tego co działo się w komunistycznej Rumunii i musieli z niej wyjechać. Nieco później nawiązując do tego wątku zespół (obok Alexandra to James Shenton – skrzypce, Katie Wilkinson – altówka, Nick Holland – wiolonczela) wykonał kompozycję „Revolution” z albumu „Luminitza”, w którym wyliczone zostały najważniejsze wydarzenia polityczne, które doprowadziły do transformacji systemowej w 1989 roku.
Po godzinnej prezentacji takich utworów muzycy rozpoczęli trzecią część koncertu, składającą się z kompozycji wizjonerów z Dűsseldorfu . Pierwsze dźwięki „Robots” wywołały poruszenie na widowni, a największe ożywienie spowodował oczywiście wstęp do wielkiego hitu Kraftwerk „Model”. Poza tym usłyszeliśmy jeszcze „Autobahn”, „Computer Love” oraz na finał „Pocket Calculator“. Melodyczna siła tych numerów jest tak duża, że wielu widzów oczywiście dała się ponieść rytmowi kołysząc się na swoich fotelach.
Chociaż zatem część widzów była trochę zaskoczona repertuarem całego wydarzenia, to ten epilog rozwiał raczej wszelkie wątpliwości. Kolejka po płyty i autografy w holu po występie była dowodem na to, że rozczarowani byli chyba w zdecydowanej mniejszości.
Komentarze
0