Spektakl „Gąska” w wykonaniu aktorów warszawskiego Teatru Capitol (sprowadzony do Szczecina przez agencję Odeon) mógł lokalnych widzów widzów zainteresować z kilku powodów. Tak rzeczywiście było, bo frekwencja na obu przedstawieniach pokazanych w Teatrze Pleciuga 6 września była bardzo wysoka.

Ten komediodramat, którego autorem jest Nikołaj Kolada - jeden z najczęściej wystawianych (ale nie do wiatru bynajmniej) rosyjskich dramaturgów na świecie, jest na pewno wielu szczecinianom już znany. Znajduje się bowiem w repertuarze naszego Teatru Polskiego, a dwa lata temu został uznany najlepszym spektaklem sezonu (otrzymując nagrodę Bursztynowego Pierścienia). Warto więc było sprawdzić jak tę sztukę inscenizuje renomowany Teatr Capitol i przekonać się czy wersja wyreżyserowana przez Grzegorza Chrapkiewicza odbiega znacząco od szczecińskiej. Oczywiście atrakcją, która przede wszystkim  jednak przyciągnęła widzów na wczorajsze inscenizacje była obsada. Na scenie zobaczyliśmy Katarzynę Figurę , Annę Gornostaj, Tomasza Dedka, Annę Kózkę i Cezarego Morawskiego. Warto przypomnieć, że ostatni z wymienionych jest z urodzenia szczecinianinem, osiadłym na stałe w Warszawie (znanym z ról w takich filmach jak „Akcja pod Arsenałem” czy „Spirala” czy w serialach „Klan” oraz „Na Wspólnej”). W omawianym przedstawieniu zagrał rolę niespełnionego, „przegranego” dyrektora teatru, o imieniu Fiodor.

Miejscem akcji „Gąski” jest bowiem peryferyjny przybytek Melpomeny, a pierwsze jej sceny rozgrywają się w pokoju pewnej młodej, obiecującej aktorki. Dyrektor zostaje „nakryty” w łóżku z lokatorką mieszkania przez doświadczona już aktorkę Ałłę (w tej roli niezrównana Figura), która przyszła wyekspediować młodą Nannę do Ułan-Bator. To dopiero początek romansowych powikłań i układów. Wasia (Tomasz Dedek) także bowiem został oczarowany przez Gąskę, która kpi i drwi sobie z rozpaczy Ałły, choć zdaje sobie sprawę, że jej przyszłość także nie jest zbyt kolorowa … Tekst sztuki pełen jest komediowych sekwencji (zwłaszcza przegląd garderoby Nanny dokonywany przez jej rywalki może budzić rozbawienie), ale pod tą powierzchnią skrywają się niespełnione pragnienia, frustracje, obawa przed śmiesznością. Przesłanie sztuki nie daje nam co prawda jakieś nowej wiedzy o świecie. To wszystko już gdzieś było (choćby w „Trzech siostrach” Czechowa przywołanych w pewnym momencie), a zatem nie warstwa literacka „Gąski” jest tu istotna, a sposób kreowania poszczególnych postaci i wydobycie komizmu i dramatyzmu z ich charakterów. Myślę, że to się udało warszawskim aktorom. Dobrym testem na to była scena w końcowej fazie drugiego aktu, kiedy nastąpił swoisty moment deziulzji. Wtedy aktorzy zrzucają swoje maski, stając się po prostu ludźmi (ze swoimi pozornie prozaicznymi problemami i słabościami)...