Dobrych kilkanaście lat przyszło czekać na klubowy koncert Kobranocki w Szczecinie. Jednak każdy kto był na wczorajszym koncercie w Browarze Polskim przekonał się że warto było. Lata lecą, mody i trendy muzyczne zmieniają się, zmienia się polska scena a chłopaki z Kobranocki ciągle młodzi i pełni energii, a ich utwory to ciągle absolutna klasyka gatunku.

Zgromadzona w Browarze publika (nie tak liczna jak się można było spodziewać, niestety) na pożarcie dostała support w postaci zespołu No Dick On The Vilage. Usłyszeliśmy zatem 8 utworów w klimacie melodyjnego pop/rocka – słychać było, że zespół ma przed sobą jeszcze dużo pracy, ale chęci są. A może to po prostu trema z racji grania przed legendą ? Czas ich koncertu upłynął jednak dosyć szybko i po krótkiej przerwie technicznej otrzymaliśmy danie główne.

Kobranocka. Tę nazwę zna każdy fan muzyki w Polsce – od blisko 30 lat ekipa z Torunia uprawia swój niecny muzyczny proceder w klimacie jak sami określają punk'n'rolla. Podczas wczorajszego koncertu usłyszeliśmy zatem prawie wszystkie znane (i lubiane) utwory z bogatej dyskografii grupy.

Zaczęło się tradycyjnie od Ela, czemu się nie wcielasz? - publika została kupiona od samego początku koncertu. Następne były List z pola boju, Kombinat, Daj na tacę, Póki to nie zabronione, Rozgrzeszenia nie chcą mi dać, Biedna pani, przeplatane utworami z ostatniej płyty zespołu Spox! Pod sceną ścisk, z głośników rock'n'roll, kto zna teksty ten śpiewa. Godzina zleciała nie wiadomo kiedy. Krótka przerwa została wykorzystana na prezentację zespołu – dowiedzieliśmy się między innymi kto jest w zespole "młody, bo gra dopiero od 27 lat" (Vysol - perkusista), kto gra od początku i kto zakładał zespół.

Wiadomo że bisy muszą być i były. Hipisówka – jeden z hymnów mojego pokolenia, o dziwo ciągle aktualny, potem Boję się i największy (nie boję się użyć tego słowa) przebój grupy, czyli Kocham Cię jak Irlandię – odśpiewany niemalże przez całą publikę ! Na koniec jeszcze Dałaś mi w brzuch tortowym nożem i muzyczna część wieczoru zakończyła się. Potem jeszcze piwko i rozmowa z Kobrą i resztą muzyków – obiecaliśmy sobie, że to na pewno nie ostatnie wspólne spotkanie, bo zespół ostatnio dużo koncertuje i z radością w sercu można było wracać do domu.

I niech teraz ktoś powie że nic się w Szczecinie nie dzieje!

 

Autor: Artur Dąbrowski